Chińczyki trzymają się mocno. Uderzenie Trumpa nie zrobiło na nich wrażenia. Relacja z kwatery głównej Huaweia
Cisza i spokój. Płynący z wolna strumyk, leniwe jeziorko i mnóstwo zieleni. Neoklasycystyczna, europejska architektura i szwajcarski tramwaj rozwożący ludzi do pracy. To kampus Huawei - firmy, którą Trump postanowił uczynić ofiarą wojny handlowej.
Huawei nie zaprzestanie działalności - to zdanie, które jak mantrę słyszałem podczas pobytu u Hauwei. Pracownicy wydawali zatroskani konfliktem pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, ale w ich wypowiedziach nie było strachu czy niepokoju, a co najwyżej poirytowanie niesprawiedliwym traktowaniem.
Zobacz także:
Z jednej strony może się wydawać, że całe Huawei powinno znajdować się z stanie podwyższonej gotowości. W końcu - wbrew własnej woli - stoi na froncie wojny handlowej. Tymczasem rzeczywistość na chińskiej ziemi można określić jako business as usual
Huawei zatrudnia 180 tys. ludzi na całym świecie. Najwięcej - w Shenzhen.
Przed 40 laty Shenzhen było rybackim miasteczkiem z 30 tys. mieszkańców, którego największą zaletą była bliskość Hong Kongu. Dziś miasto zdobią najwyższe na świecie budynki.
Losy Shenzhen zmieniły się w 1980 roku, kiedy miasto stało się pierwszą w Chinach specjalną strefą ekonomiczną, która miała przyciągać zagraniczny kapitał. Wprowadzono preferencyjne warunki prowadzenia działalności gospodarczej: 15-procentowy podatek liniowy, prawo transferu zysków, możliwość taniej dzierżawy ziemi. Zniesiono ograniczenie udziału kapitału obcego w spółkach mieszanych do 49 proc.
Shenzhen zaczęło rosnąć jak na drożdżach. Dziś ma 13 mln mieszkańców.
Niedługo później, bo w 1987 roku, powstało Huawei, które dziś jest drugim największym producentem smartfonów na świecie, a także przewodzi technologicznemu wyścigowi w kierunku popularyzacji 5G. Tylko w pierwszym kwartale tego roku Huawei mogło się pochwalić przychodami na poziomie 27 mld dol.
Dotychczas chiński gigant telekomunikacyjny raportował dwucyfrową dynamikę wzrostu. Kontynuacja tego trendu wydaje się jednak stać pod znakiem zapytania.
Pojawił się czarny łabędź.
W chińskiej tradycji oznacza on konieczność patrzenia w przyszłość i ciągłego trzymania ręki na pulsie. Właśnie dlatego przy stawie znajdującym się na terenie siedziby Huawei mieszkają trzy czarne łabędzie. Przypominają zarządzającym, że walka o fotel lidera wyścigu technologicznego jest ryzykowna.
W biznesie, pojęcie czarnego łabędzia oznacza zaś nieprzewidziane zdarzenie, które może wywrócić rynek do góry nogami. To na przykład pojawienie się iPhone'a, ale również aresztowanie CFO Huawei, a później zaprzestanie współpracy przez amerykańskie firmy.
Huawei było przygotowane.
W mediach pojawiły się doniesienia o zapasach, jakie firma zgromadziła w swoich magazynach. Miały wystarczyć na trzy miesiące produkcji. Huawei dementowało również pogłoski o zatrzymaniu linii produkcyjnych w swoich zakładach. Jedną widziałem na własne oczy - pracowała pełną parą. Robienie zdjęć było jednak zabronione.
Nieprawdziwe okazały się również doniesienia o zwolnieniach i wysyłaniu z Chin pracowników - obcokrajowców. W szeregach Huawei pracuje wielu Amerykanów (także w Shenzhen), którzy zdają się być zdezorientowani polityką swojej ojczyzny i bronią pozycji Huawei, jako firmy niezależnej od rządu.
Spokój Huawei najdobitniej widać w nowiuteńkim kampusie firmy.
Zacznijmy jednak od pytania: po co firmie potrzebny był nowy kampus? Odpowiedź jest na pozór oczywista - rozwój. Szczegóły są jednak bardziej zniuansowane. Centrum firmy w Shenzhen może pomieścić 50 tys. pracowników i to mimo, że wcale nie składa się ze szklanych drapaczy chmur:
Shenzhen przegoniło już Hong Kong pod kątem wytwarzanego PKB i goni swojego brata za miedzą jeśli chodzi o ceny nieruchomości. Była brytyjska kolonia wciąż jest liderem rankingu z przeciętną ceną mieszkania wynoszącą 1,2 mln. dol. W tym roku Shenzhen awansowało na piąte miejsce. Przeciętne mieszkanie kosztuje tu bowiem 680 tys. dol.
Huawei potrzebuje zaś dużo przestrzeni. Dlatego nowy kampus zlokalizowano godzinę drogi na północ od Shenzhen - w Dongguan, gdzie i firma, i pracownicy mogą utrzymać się niższym kosztem.
Róg wołu - Ox Horn Campus
Interesująca nazwa to dopiero początek ciekawostek. W kampusie można bowiem zapomnieć, że jest się w Chinach. Architektura stylizowana jest na europejskie miasta: francuski Paryż, włoską Weronę. hiszpańską Granadę, belgijską Brugię czy Czeski Krumlow.
W środku Chin można się poczuć jak w Europie.
Urokliwe uliczki, rzeźby i skąpane w słońcu pawilony - kampus wydaje się doskonałym miejscem do zrelaksowania podczas przerwy w pracy.
Inspirację dla kampusu wybrał sam założyciel Huawei, Ren Zhengfei, który jest wielkim fanem europejskiej architektury. Był osobiście zaangażowany w projekt, wybierając miejsca służące za wzór dla architektów. Ponoć zakochał się w nich podczas podróży po Europie.
Każda z 12 jednostek biznesowych ma tu swój własny styl. Łączność pomiędzy miasteczkami zapewnia tramwaj. Objechanie całego kampusu o powierzchni 9 km kw. zajmuje mu 22 minuty.
Obecnie na kampusie pracuje 18 tys. ludzi, ale kiedy tylko wszystkie jego części zostaną ukończone z Shenzhen przeniesie się tu jeszcze 6 tys. pracowników.
Centrum kampusu stanowi imitacja zamku w Heidelbergu.
Niemiecka twierdza otoczona jest nawet fosą. Kto nie chciałby pracować w renesansowym zamku?
Zaraz obok niego po trawniku hasają nosorożce... taki synkretyzm:
Piękny kampus to doskonała karta przetargowa w walce o talenty IT na chińskim rynku.
Huawei w przyszłości będzie potrzebowało jeszcze więcej inżynierów i programistów. Zwłaszcza, że konieczne może być rozwijanie własnego systemu operacyjnego. Przyjemna i niecodzienna okolica może przyciągać młode talenty do Dongguan.
Na miejscu pracownicy mają wszystko, czego potrzebują. Stołówka serwuje dania z całego świata...
...a firma dodatkowo dba o mieszkania. Za kampusem buduje osiedle, które ma pomieścić pracowników razem z rodzinami:
Na koniec mała anegdota: podczas targów technologicznych w Europie, spotkałem przedstawiciela jednej z korporacji produkującej smartfony. Na pytanie o stoisko Huawei odpowiedział krótko: zapowiedź dominacji. I właśnie z tą przewagą w świecie 5G stara się walczyć rząd Stanów Zjednoczonych, uciekając się do dość nieczystych zagrywek.
Taryfy Trumpa z pewnością uderzą w Huawei. Pytanie czy Chińczycy zdecydują się na grę wet za wet.
Kampus pokazuje ogromny rozmach, z którym podchodzą do budowania biznesu i daleką perspektywę rozwoju. Ich obecną pozycję można określić parafrazując słowa Stanisława Wyspiańskiego: