Lotnictwo już nie chce dokładać się do globalnego ocieplenia. Oto jaki patent mają przewoźnicy
Emisja CO2 w lotnictwie to nie lada wyzwanie. Za niecałe 30 lat samoloty mają już nie przyczyniać się do zanieczyszczenia powietrza. A to wszystko dzięki nowym technologiom wykorzystywanym do konstrukcji maszyn, a także stosowaniu odnawialnych paliw lotniczych, w tym wodoru.
Emisja CO2 w lotnictwie wchodzi na wyższy poziom. Albowiem już nie tylko państwa i korporacje, ale całe branże prześcigają się w deklaracjach, kiedy przestaną emitować dwutlenek węgla. Do licznego już grona dołączyło Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Lotniczych (IATA).
Samoloty jak samochody
Jak donosi rynek-lotniczy.pl, taka decyzja prowadzi do wypełnienia zapisów zawartych w Porozumieniu Paryskim, dzięki któremu globalne ocieplenie ma nie przekroczyć poziomu 1,5 st. C. Ostatni raport Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimat (IPCC) wskazał, jak trudne to zadanie. Obecnie mówi się o wzroście temperatury o 1,1 st. C w porównaniu z erą przedindustrialną. Granicę 1,5 st. C mamy osiągnąć w ciągu zaledwie 20 lat. Zdaniem Walsha branża lotnicza musi włączyć się w transformację energetyczną na tych samych zasadach co inne sektory gospodarki.
Jak zniwelować emisję CO2 w lotnictwie?
Zanim rządowe wsparcie nadejdzie, przewoźnicy sami muszą robić, co tylko mogą, żeby ograniczyć emisję. Jak? Na początek chodzi o „zrównoważone paliwa lotnicze, nowe technologie lotnicze, bardziej wydajne operacje i infrastruktura oraz rozwój nowych, bezemisyjnych źródeł energii, takich jak energia elektryczna i wodorowa”. W sumie chodzi o 1,8 gigaton dwutlenku węgla.
Potencjalny scenariusz zakłada, że 65 proc. tej ilości zostanie ograniczone dzięki zastosowaniu paliw lotniczych produkowanych zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju – twierdzi Willie Walsh.
Nowe technologie napędowe, w tym te wodorowe, miałyby zagwarantować redukcję kolejnych 13 proc. całego koszyka CO2. Do tego dochodzi jeszcze wychwytywanie i składowanie dwutlenku węgla (11 proc.) oraz kompensacja (8 proc.).
Scenariusz rozpisany do 2050 r.
IATA stworzyła nawet podstawowy scenariusz, wskazujący harmonogram dojścia do lotniczej neutralności klimatycznej w 2050 r. Zgodnie z nim przyjmuje się, że w 2025 r. produkcja zrównoważonego paliwa lotniczego (SAF) osiągnie poziom 7,9 mld litrów (2 proc. całkowitego zapotrzebowania na paliwo). Pięć lat później produkcja SAF ma już osiągnąć pułap 23 mld litrów (5,2 proc.). W 2035 r. z kolei nie dość, że ma być jeszcze więcej SAF: 91 mld l; 17 proc., to dodatkowo wtedy powinny być już też dostępne samoloty wodorowe, oferujące do 100 miejsc i czas przelotu w granicach 30-90 minut.
W 2040 r. zgodnie z założeniami IATA powinno być produkowanych już 229 mld l SAF, czyli 39 proc. całkowitego zapotrzebowania na paliwo. W tym czasie na rynku powinny też pojawić się większe samoloty wodorowe: do 150 miejsc i lot do 120 minut. W 2045 r. produkcja SAF ma osiągnąć 346 mld l (54 proc.), a w 2050 r. - 449 mld l (65 proc.). Sceptykom Walsh ma tylko jedno do powiedzenia: