Oczywiście nie nas, Polaków, bo na tym sam by stracił. Tadeusz Kościński tak się zapędził w propagandzie, że Polska jest korzystniejsza podatkowo niż Czechy, że przy okazji namawia czeskich przedsiębiorców, żeby uciekali ze swojego kraju do nas płacić podatki. Jakby Polska miała stać się zaraz rajem podatkowym. Jakby zapomniał, że sam walczy z rajami podatkowymi, bo wyprowadzanie zysków za granicę jest niemoralne i nielegalne.
Podniesienie składki zdrowotnej dla jednoosobowych działalności gospodarczych wywołało krzyk, że to taki wzrost obciążeń podatkowych, że zaraz samozatrudnieni i mali przedsiębiorcy uciekną za granicę, najlepiej do Czech, bo to w ostatnich latach modne, i podatków w Polsce nie zapłacą wcale.
Tadeusz Kościński postanowił zareagować na te spekulacje i odwieźć chętnych od takiego pomysłu, przesyłając PAP komentarz, w którym twierdzi, że:
Podkreślił, że warunki prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce są konkurencyjne, a Polski Ład to „bezprecedensowa obniżka podatków, a około 500 tys. przedsiębiorców skorzysta na zmianach”.
Czesi na pewno już googlują frazę: "firma w Polsce”
Zdaniem szefa resortu finansów zwiększone wyniki wyszukiwania hasła „firma w Czechach” jest zjawiskiem pozytywnym, ponieważ wielu przedsiębiorców będzie mogło przekonać się, że prowadzenie działalności gospodarczej w Polsce relatywnie nie jest wysoko opodatkowane.
Najciekawsze jednak, że zdaniem ministra Kościńskiego można spodziewać się, że wręcz wielu Czechów rozważy przeniesienie biznesu do Polski. Miałby ich kusić estoński CIT oraz „inne rozwiązania podatkowe przygotowane w ramach Polskiego Ładu”.
Czy wy to słyszycie? Polski minister finansów sugeruje czeskim przedsiębiorcom, żeby uciekali ze swoimi dochodami do Polski, żeby zapłacić niższy podatek. Nieważne, czy rzeczywiście byłby on niższy, czy nie. Ważne, że minister robi dokładnie to, z czym sam próbuje walczyć - nielegalnym wyprowadzaniem zysków za granicę w celu unikania opodatkowania. Ileż w ostatnich miesiącach słyszeliśmy o walce z rajami podatkowymi w Europie. Czyżbyśmy zmienili strategię i nagle chcieli stać się takim rajem?
Dowody na polski raj na razie nie przekonują
Ministerstwo Finansów, chcąc udowodnić Polakom, że ucieczka do Czech się nie opłaca, zrobiło za nich research. I tak na podstawie IBFD (International Bureau of Fiscal Documentation) informuje, że:
- dochód z działalności gospodarczej w Czechach podlega opodatkowaniu według progresywnej skali podatkowej wynoszącej 15 proc. i 23 proc. Drugi próg to czterokrotność średniego wynagrodzenia w gospodarce (300 tys. zł rocznie);
- nie ma możliwości pomniejszenia dochodu o składki na obowiązkowe ubezpieczenia społeczne;
- kwota zmniejszająca podatek wynosi 5 tys. złotych;
- możliwe jest zastosowanie alternatywnego ryczałtowego rozliczenia podatkowych kosztów uzyskania przychodów określonego zasadniczo na 40 proc. przychodów dla działalności gospodarczej, do limitu ok. 140 tys. zł;
- samozatrudnieni w Czechach płacą składkę zdrowotną w wysokości 13,5 proc. od połowy swojego dochodu do opodatkowania, przy czym nie ma maksymalnego poziomu składki zdrowotnej;
- pozostałe składki na ubezpieczenia społeczne wynoszą 31,5 proc. połowy dochodu do opodatkowania samozatrudnionego, przy czym maksymalna podstawa wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne, inne niż zdrowotna, jest określona na czterokrotność rocznego średniego wynagrodzenia (300 tys. zł rocznie).
Według polskiego MF łączne obciążenie dochodu samozatrudnionego wynosi w Czechach standardowo ok. 37,5-45,5 proc. Dużo. Można się zniechęcić.
Jednak ministerstwo uczciwie podaje, że samozatrudnieni mogą wybrać także jednolitą stawkę podatkowo-składkową w wysokości ok. 1000 zł miesięcznie, a to już jest super atrakcyjna opcja, bo zawiera wszystkie podatki i składki, jakie trzeba zapłacić. Tanio i prosto.
Takiego wyboru mogą dokonać jedynie osoby, których dochód roczny nie przekracza 178 tys. złotych i które nie są czynnymi podatnikami VAT oraz nie uzyskują dodatkowych dochodów z pracy, co jest istotnym ograniczeniem - dodaje resort jakby już na marginesie.
A to właśnie o ucieczkę dokładnie takich samozatrudnionych chodzi i głupio przyznać, ale tym wszystkim specjalistą IT i managerom w korpo, którzy są na kontraktach i zarabiają te 14,8 tys. zł brutto miesięcznie (178 tys. zł rocznie), jednak Czechy bardziej się opłacą.