Tankujesz diesla? Tak nam przykro… Już za chwilę będziesz płacił najwięcej w Unii Europejskiej
Diesel po 10 zł za litr, benzyna „95” po 9 zł. Takie mogą efekty likwidacji tarczy antyinflacyjnej w zakresie paliw i przywrócenia na żądanie Komisji Europejskiej pełnych stawek podatków pośrednich. A to może oznaczać, że ceny paliw w Polsce wystrzelą do najwyższych poziomów w Unii. Już w tej chwili – mimo obniżonych stawek – jesteśmy w czołówce.
Ceny paliw wkrótce przyprawią was o poważny ból głowy. Komisji Europejskiej nie podobać się, że Polska obniża ceny gazu i paliw, majstrując przy stawkach VAT i akcyzy. Czy Polska się wścieka, że unijni urzędnicy znów kładą rządowi kłody pod nogi? Nie! Przeciwnie, premier na pewno bardzo się ucieszył, bo sam chciał ograniczyć od przyszłego roku działanie tarczy antyinflacyjnej, a tak może winę zrzucić na złą Unię. Co się zmieni i za co będziemy płacić przez to więcej? Premier obiecuje, że ceny żywności nadal będzie obniżał za pomocą niższych stawek podatków, ale za paliwa na stacjach zapłacimy więcej.
Właściciele diesli mogą się po tym nie pozbierać. Zaczęło się od balonika próbnego jeszcze w ubiegłym tygodniu. To nie rząd, ale człowiek wyjątkowo blisko rządu, Paweł Borys, szef PFR, publicznie jako pierwszy zaczął mówić o tym, że rząd powinien zrezygnować z tarczy antyinflacyjnej, bo nie ma na to pieniędzy, a to koszt ponad 30 mld zł i to w tym roku, w przyszłym mogłoby być jeszcze więcej.
Przypomnę, że kosztów tarczy antyinflacyjnej rząd nie uwzględnił w przyszłorocznym budżecie, ale to wcale nie musiało nic znaczyć. Dotąd tarcza też była planowana na krótkie okresy kilku miesięcy, a potem i tak przedłużana. Ale skoro najważniejszy człowiek od gospodarki premiera Morawieckiego mówi takie rzeczy, to na pewno jest coś na rzeczy.
Szybko okazało się, że sprawa nabiera tempa i już dziś wiadomo niemal na pewno, że od przyszłego roku z tarczą antyinflacyjną musimy się pożegnać. W poniedziałek wyszło na jaw, że Komisji Europejskiej nie podoba się ta nasza tarcza i wysłał w tej sprawie już nawet pismo do Polski. Nie chodzi nawet o całą tarczę, ale zastrzeżenia dotyczą obniżonego stawki VAT i akcyzy na gaz, paliwa silnikowe i nawozy, a przypomnę, że niższe stawki podatku w tarczy dotyczą również cen żywności.
Unia uważa, że to może naruszać zasady konkurencji na wspólnym rynku.
Nieoficjalnej doniesienia gazety szybko stały się niemal oficjalne, bo premier już w poniedziałek rano podczas spotkania w firmie cukierniczo-piekarniczej w Kuligowie potwierdził: Komisja Europejska grozi Polsce, że jeśli nie wycofa się z części działań osłonowych, UE będzie nakładała na Polskę kary. Kolejne. Dlatego tarcza antyinflacyjna w takim kształcie, w jakim ją znamy dziś, pójdzie do kosza od początku 2023 r.
Tarcza antyinflacyjna nie obejmie paliw, żywność dalej pod ochroną
Premierowi pewnie ulżyło, że może wycofać się z części działań pomocowych z twarzą, bo ma na kogo zrzucić winę. (Znów ta zła Unia!) Ale jednocześnie retorykę tarczową utrzymuje. Mówi dosłownie, że „rząd z tarczy antyinflacyjnej nie zrezygnuje”, ale z uwagi na zastrzeżenia KE, będzie musiał ją zmienić.
Jak?
Nie chcemy mieć kolejnych sporów Unią. Tak długo, jak się da, utrzymamy zerowe stawki VAT na żywność. To w dużo mniejszym stopniu zakłóca konkurencyjność na rynku, o którym mówi KE
– zapewnił premier.
A więc zniknie ta część pomocy, która dotyczyła obniżki stawek podatkowych na paliwa. Przypomnę, że dzięki tarczy antyinflacyjnej rząd m.in. obniżył z 23 proc. do 8 proc. VAT na paliwa, z 8 proc. do 0 proc. VAT na nawozy i z 23 proc. do 0 proc. VAT na gaz ziemny.
Ale to nie znaczy przecież, że znikną działania pomocowe na całym energetycznym froncie. Nadal do końca 2023 r. Polacy mają mieć obniżone stawki na prąd dla gospodarstw domowych do określonych limitów zużycia. Ustalona niedawno cena maksymalna dla gospodarstw domowych, odbiorców wrażliwych, małych i średnich przedsiębiorstw oraz samorządów też ma nadal obowiązywać. A mowa o 693 zł za MWh powyżej 2 600 lub 3 000 kWh zużycia rocznego dla gospodarstw domowych i 785 zł za MWh dla MŚP, szpitali i szkół.
To co właściwie podrożenie z powodu zaorania tarczy, która niby nie znika? Nawozy – to po pierwsze i paliwa – to po drugie. Tarcza obniżyła nie tylko VAT, ale i akcyzę, a do tego zniosła podatek handlowy od sprzedaży paliw. I dlatego to paliwa mogą was najbardziej dotknąć, szczególnie, jak ktoś tankuje diesla.
Diesel podrożeje do 10 zł za litr
W ostatnich dniach pojawiały się prognozy, że przyszły rok dla właścicieli diesli może stać się koszmarem, właśnie ze względu na likwidację tarczy antyinflacyjnej. W ubiegłym tygodniu średnie ceny paliw według danych serwisu e-petrol kształtowały się następująco:
Pb 98 | 7,37 |
Pb 95 | 6,60 |
ON | 7,96 |
LPG | 2,99 |
Ich zdaniem do końca obecnego tygodnia ceny benzyny 98 będą wahać się w granicach 7,29-7,42 zł za litr, a „95” – 6,54-6,67 zł. Ceny średnie oleju napędowego znajdą się w przedziale 7,88-8,02 zł, a autogazu 2,93-3,02 zł.
Dlaczego o tym wspominam? Otóż nawet po tych spadkach, gdyby do ceny paliw na stacjach doliczyć VAT, akcyzę i podatek handlowy, okaże się, że za olej napędowy możemy od przyszłego roku płacić srogo powyżej 9 zł, a i 10 zł może okazać się realne.
Zwłaszcza że podwyżki mogą wynikać nie tylko z prostego doliczenia wyższych stawek podatkowych, ale stacje mogą wykorzystać ten moment, by przy okazji zwiększyć marżę. To nie mój wymysł – kiedy tarcza antyinflacyjna wchodziła w życie, dokładnie przed takim zjawiskiem ostrzegało wielu ekonomistów.
Pod względem cen benzyny już jesteśmy w czołówce UE
Na pocieszenie dodam, że w sumie już dziś wcale nie mamy tak dobrze, więc jak będzie jeszcze gorzej, to przynajmniej nie dojdzie do szoku. Z danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego mamy w Polsce paliwa droższe niż średnia w Unii. Za PB95 płacimy już 104 proc. średniej ceny unijnej, a za ON 102 proc.
Z kolei „Weekly Oil Bulletin” wydawany przez Komisję Europejską pokazuje, że 31 października ceny benzyny w Polsce wyniosły 1,01 euro za litr, co oznacza, że mieliśmy nie tylko drożej niż Niemcy (0,98 euro za litr), ale byliśmy też trzecim najdroższym krajem w UE licząc bez podatków. Drożej niż w Polsce na koniec października było tylko w Danii (1,03 euro za litr) i Estonii (1,04 euro za litr).
Lepiej na tle UE wypadamy, jeśli chodzi o olej napędowy. Płacimy za niego 1,27 euro za litr, co daje nam dopiero szóste miejsce w paliwowej unijnej drożyźnie, gorzej mają kierowcy w Luksemburgu, Grecji, Niemczech, Finlandii i Belgii.
Ale wkrótce to właśnie olej napędowy może kierowców doprowadzić do płaczu.