REKLAMA

A jakby tak zupełnie zlikwidować podatek PIT? Najpierw trzeba przestać wierzyć w urojenia

Nikt nie lubi oddawać części swojej pensji fiskusowi, dlatego Konfederacja opowiada na TikToku z lubością, że można z tym skończyć raz na zawsze, wystarczy ściąć wydatki na tych darmozjadów urzędników, a wy ją za to kochacie, bo wierzycie w odwieczny mit liberałów. Ale liberałowie, zamiast nauczyć się w końcu liczyć, wolą wierzyć w swoje urojenia.

A jakby tak zupełnie zlikwidować podatek PIT? Najpierw trzeba przestać wierzyć w urojenia
REKLAMA

Od tych urojeń zacznijmy, bo w Polsce od lat powtarza się w niektórych środowiskach, że podatki mogłyby być niższe, gdybyśmy w końcu przestali utrzymywać hordy urzędników, co nic nie robią, tylko kawusię piją całymi dniami.

REKLAMA

Ile przejada urzędnik?

No to Jakub Sawulski, ekonomista z SGH kilka lat temu postanowił sprawdzić nasze wyobrażenia na temat tego, ile nas te „darmozjady” kosztują i zapytał swoich studentów, ile państwo na nich wydaje z budżetu.

Badanie objęło 150 osób i było prowadzone na bardzo niereprezentatywnej grupie nieodpowiadającej przekrojowi społeczeństwa, bo byli to studenci pierwszego roku studiów licencjackich na kierunkach ekonomia oraz finanse i rachunkowość, a więc na starcie już mieli pewne fory i śmiało można założyć, że ich wiedza na temat finansów publicznych jest większa niż na przykład gospodyni domowej z małego miasteczka.

Wiecie, co wyszło? Uśrednione wyniki ankiety pokazały, że studenci byli przekonani, że Polska wydaje na administrację publiczną 13 proc. PKB, tymczasem w rzeczywistości wydajemy na to 5 proc. PKB.

A właściwie wydawaliśmy tyle wówczas, a był to rok akademicki 2017/2018. Niezły rozjazd. Nic dziwnego, że ludziom się wydaje, że jest z czego ciąć, skoro ponad 2,5-krotnie przeszacowują rzeczywiste wydatki na urzędników.

I mam wrażenie, że tzw. kuce (nie tylko te z TikToka, bo kuc to równie dobrze może być istota, która pamięta czasy przed TikTokiem, przed Facebookiem, a nawet Googlem) żyją dokładnie takimi samymi urojeniami co ci studenci — opowiadają coś nie tyle na bazie twardych danych, ile na bazie tego, co sobie wymyślili i w to wierzą.

Polski nie trzeba tarmosić za ucho

To zresztą w ogóle nie jest historia o Konfederacji, a generalnie o liberałach, albo wręcz libertarianach. I ta historia jest o tym, że oni zawsze udają, że wystarczy zacząć liczyć pieniądze, zamiast bezmyślnie nimi szastać, a wtedy świat będzie lepszy, tymczasem sami nie lubią liczyć wcale. I tego nie robią.

I znowu - Konfederacja to tylko przykład, ale doskonale obrazujący tę niechęć do liczenia pieniędzy. Jeszcze w 2019 r. Konfederacja w swoim programie postulowała m.in. zerowy PIT, dobrowolny ZUS i likwidację akcyzy na paliwo.

Ok., ale skoro do budżetu ma wpływać przez to mniej pieniędzy, powstaje pytanie, jakie wydatki państwa uciąć? Co zatem proponowała ta partia? Sprawę załatwiła ogólnikiem pod tytułem: zredukujemy liczbę urzędów i rządowych agencji oraz zablokujemy korupcję i marnotrawstwo.

Czyli ile właściwie na tym graniczeniu wydatków na administrację zaoszczędzimy? Ha! Nie znajdziecie w programie partii na ten temat ani jednej liczby! Ale przyjdę z pewną pomocą i podrzucę kilka liczb: 

  • Polska wcale nie wydaje dużo na administrację publiczną, bo według Eurostatu w 2019 r. było to  4,2 proc. PKB i podczas kiedy średnia dla całej UE to 5,8 proc., a takie Węgry to wydają nawet 8,2 proc. Przyznacie, że na tym tle wyglądamy na całkiem oszczędnych?
  • 4,2 proc. PKB wydawane na administrację daje Polsce 20. miejsce UE, mniej niż my wydaje już tylko siedem państw, więc jesteśmy w czołówce tych oszczędnych;
  • Nie trzeba Polski jakoś mocno tarmosić za ucho, żeby oszczędzała jeszcze bardziej, bo już to robi, wystarczy przypomnieć, że jeszcze w 2013 r. wydawaliśmy na urzędników 5,8 proc. PKB.

Ale o tym liberałowie milczą, bo nie pasuje do ich narracji.

Wszystkie koty we wsi nie potrafią liczyć, ale tylko jeden ostentacyjnie macha liczydłem

Dobrze, zostawmy to, na czym oszczędzać i wróćmy do tej likwidacji PIT. Bo nawet sama Konfederacja, która ma najbardziej liberalny program gospodarczy, w 2021 r. już zmiękła i przestała opowiadać o likwidacji tego podatku, a raczej o obniżeniu PIT (poprzez wprowadzenie wysokiej kwoty wolnej od podatku). Bo przecież mamy takie wysokie podatki w Polsce, że łohohoho.

I wszyscy to podłapują, bo podatków płacić nikt nie lubi, ale już mało kto pofatyguje się, żeby sprawdzić, ile to właściwie jest „mało”, a ile „dużo”. Żeby to stwierdzić, należy mieć jakiś punkt odniesienia. 

I kiedy tym punktem odniesienia będą inne kraje Unii Europejskiej, bo nam najbliższe, to okaże się, że podatki mamy niskie (sic!). No dobrze - średnie niskie, żeby nie przesadzać, ale jesteśmy poniżej średniej dla krajów UE, jeśli chodzi o obciążenia podatkowe w relacji do PKB.

Jasne, nikt nie powiedział, że nie możemy mieć jeszcze niższych, ale warto znać szczegóły i wiedzieć, gdzie jesteśmy w stosunku do innych, zamiast rzucać puste slogany sugerujące, że żaden rząd nie okrada tak swoich obywateli, jak Polska.

No to jeszcze raz podkreślam: warto zacząć liczyć, żeby przedstawić jakikolwiek wiarygodny plan. Plan Konfederacji, która według sondaży stała się właśnie poważnym zawodnikiem politycznym jako trzecia siła w parlamencie (gdyby wybory odbyły się dziś) poważny nie jest.

I mówiło to nawet Forum Obywatelskiego Rozwoju, czyli fundacja prof. Leszka Balcerowicza, który ostatnio uśmiecha się do Sławomira Mentzena jako ostatniego prawdziwego liberała w Polsce. Otóż główny ekonomista FOR podliczył kiedyś koszt programu Konfederacji na 250 mld zł i w związku z tym, że nie dopatrzył się „jakichkolwiek realistycznych propozycji finansowania”, uznał, że ten program jest „poza jakąkolwiek skalą ceny” - tak bardzo jest absurdalny.

No ok. To było jeszcze zanim liberałowie zmiękczyli swój przekaz, nie mówiąc już o totalnej likwidacji PIT i ZUS. Teraz pewnie koszty tego byłyby mniejsze. Może więc teraz liberałowie odważyliby się je policzyć? 

A skąd!

REKLAMA

Wolą nadal nawijać makaron na uszy, szafować populistycznymi hasłami, a na pytanie, jakie wydatki państwo utnie, jak obniży PIT, Sławomir Mentzen mówi: wiem, ale nie powiem, a właściwie może i powiem, ale po wyborach, bo przed wyborami takich rzeczy się nie mówi. Czyli kup pan kota w worku.

Jedyne, co o tym kocie wiadomo to to, że choć za swoje bóstwo uważa kalkulator, to nie używa go dokładnie tak samo, jak nie używają go inne koty we wsi. Różnica jest taka, że ten kot lubi nim wymachiwać.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA