No i nie ma zgody w sprawie Turowa. Polska nie zdąży dogadać się z Czechami przed rozprawą w TSUE
Ministerstwo Klimatu i Środowiska pod wodzą Anny Moskwy miało w sprawie kopalni Turów jeden cel: dogadać się z Czechami, zanim ruszy rozprawa przed TSUE. I już wiadomo, że nic z tego nie będzie.

Do porozumienia między Polską a Czechami miało być już bardzo blisko. Z nową wiarą negocjacyjną do Pragi pojechała nowa minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Przygotowano nawet projekt porozumienia, na podstawie którego Polska zobowiązała się zapłacić za szkody środowiskowe wywołane przez odkrywkę w Turowie 50 mln euro. W zamian, na czym najbardziej zależało Warszawie, nasi południowi sąsiedzi mieli wycofać skargę z TSUE.
Polsce bardzo zależało na czasie. Bo po miesiącach odbijania piłeczki i czekania na rozstrzygnięcia wyborcze w Pradze wielkimi krokami zbliżała się rozprawa przed TSUE w sprawie kopalni Turów, którą zaplanowano na 9 listopada. Ale już wiadomo, że do tego czasu żadnej umowy międzynarodowej między Czachami a Polską nie będzie.
Turów: ciągle nie ma porozumienia
Polskiemu rządowi na tyle zależało, żeby dogadać się z Czachami przed 9 listopada, że obecne szefostwo Ministerstwa Klimatu i Środowiska nie chciało nawet czekać na nowy rząd, który będzie tworzyła przede wszystkim partia ODS - sojusznicy PiS w Parlamencie Europejskim.
Polacy celowali w dogadanie się z tymi, którzy właśnie odchodzą, czyli politykami partii ANO premiera Babisza, którzy od miesięcy są w sprawie Turowa nieprzejednani. Ale już wiadomo, że ta dyplomatyczna spina nic nie zmieniła. Jak informuje resort klimatu i środowiska „obecnie strona czeska przygotowuje pisemną wersję swojej propozycji tekstu, który podlega uzgodnieniom”.
Ile potrwa ta umowa międzyrządowa?
Po raz kolejny strony polska i czeska nie doszły do porozumienia w sprawie kontraktu na kopalnię Turów - tak kolejne przesunięcie czesko-polskich negocjacji w czasie komentuje czeski Greenpeace. Aktywiści klimatyczni jednocieś nie nie do końca wierzą w rychłe zakończenie tego sporu. Teraz bodaj największą przeszkodą do pokonania ma być czas trwania umowy między Pragą a Warszawą.
Rządowi Mateusza Morawieckiego wcześniej marzyło się, żeby porozumienie obowiązywało tylko dwa lata. Dla strony czeskiej było to nie do przyjęcia i głównie z tego powodu ostatnio zerwano negocjacje. Tymczasem do jak najszybszego zakończenia tych negocjacji i podpisania międzyrządowego porozumienia wzywa czeski Związek Pracodawców Przemysłu Górniczego i Naftowego (ZSDNP), który wysłał na ręce czeskiego ministra środowiska Richarda Brabeca stosowne wezwanie.