REKLAMA

40 tys. zł to już normalka. Zarobki w IT szybują w niesamowitym tempie

Mityczne #programista15k trzeba dziś podciągnąć bardziej w kierunku 30 tysięcy złotych miesięcznie – mówi w rozmowie z Bizblog.pl Tomek Bujok z No Fluff Job.

40 tys. zł to już normalka. Zarobki w IT szybują w niesamowitym tempie
REKLAMA

Praca w IT? Najlepiej z domu. W czasie pandemii co jedenasty Polak pracował zdalnie (8,9 proc.). To mniej, niż unijna średnia (12,3 proc.), co można wytłumaczyć kompozycją polskiej gospodarki, w której dużą rolę odgrywają takie sektory, jak produkcja, rolnictwo, logistyka, handel detaliczny czy budownictwo. Zdalnie nie poprowadzimy sklepu, nie zbudujemy także hali produkcyjnej. W przypadku pracy w IT było jednak zupełnie inaczej. Na home office przesiadło się czterech z pięciu specjalistów, z których część nie wyobraża sobie teraz powrotu do świata sprzed pandemii.

REKLAMA

O przyszłości pracy w sektorze IT rozmawiam z twórcą i szefem No Fluff Jobs polskiego portalu z ofertami pracy dla IT, dostępnego w 6 krajach Europy Środkowo-Wschodniej, Tomkiem Bujokiem.

 class="wp-image-1545880"

Karol Kopańko, Spider’s Web: Branża IT od dawna stoi pracą zdalną, a pandemia sprawiła, że nawet firmy, które były jej niechętne musiały spróbować komunikacji na odległość.

Tomek Bujok, CEO No Fluff Jobs: A teraz wydaje się, że nie ma od niej odwrotu. W IT łatwiej znaleźć pracownika, kiedy szukamy go praktycznie na całym świecie. Od początku pandemii liczba oferta pracy umożliwiających home office wzrosła aż o 624 proc.! Nawet jeśli biura będą otwarte, to często będziemy pracowali w modelu hybrydowym.

Dlaczego?

Seniorzy są bardziej samodzielni i mogą pracować jako samotne wilki. Jeśli jednak chcemy budować kulturę organizacji, to dzieje się to głównie w biurze, a proces wprowadzania nowych pracowników jest tu kluczowy.  Trudniej wdrożyć kogoś w korporacyjne ramy przez Zooma. Jeśli całość dzieje się tylko zdalnie, to dla pracownika nie ma większego znaczenia czy pracuje w firmie x, czy y.

Badania Gallupa pokazują, że nieprawidłowo przeprowadzony onboarding zwiększa prawdopodobieństwo odejścia z pracy o 50 proc. w ciągu kilkunastu kolejnych miesięcy. Zwłaszcza, że teraz pracodawcy konkurują o talenty z całym światem. Większość firm w IT nie przywiązuje już uwagi do tego, skąd pracujemy. Mamy dowozić zadania i tyle. Czy robimy to z Doliny Krzemowej, czy z plaży na Bali jest drugorzędne.

Zwiększony popyt widzimy wyraźnie na przykładzie naszego wejścia z ogłoszeniami na Białoruś i Ukrainę. Po tygodniu już 20 proc. naszych klientów z Polski zaznaczało opcję, aby pokazywać ogłoszenia również w tych krajach. Programiści ze wschodu w niczym nam nie ustępują – również mają bardzo techniczny background, a i tak programowanie czy dokumentacja odbywają się w języku angielskim. Ludzi ciągle brakuje.

A to winduje pensje.

Mityczne #programista15k trzeba dziś podciągnąć bardziej w kierunku 30 tysięcy złotych miesięcznie. Dla przykładu, z naszego ostatniego raportu Specjaliści IT w Europie Środkowo-Wschodniej wynika, że w Czechach powyżej 16 tysięcy zł zarabia ponad 17 proc. specjalistów IT, na Ukrainie - 14 proc. Praca zdalna otworzyła programistom drzwi do pracy dla firm z całego świata. Podczas gdy przed pandemią zdalnie pracowało zaledwie 17 proc. specjalistów IT z Europy Środkowo-Wschodniej, a w biurze ponad 60 proc., po jej wybuchu ten trend się odwrócił. Wówczas zdalnie pracowało ponad 60 proc., a w biurze ponad 14 proc. Aby zdobyć wykwalifikowanych pracowników z branży, firmy wychodzą im naprzeciw - np. Spotify zadecydował, że pensje będzie ustalał niezależnie od lokacji pracownika.

Polskim software house'om będzie coraz trudniej konkurować z zagranicą, bo stawki będą się wyrównywały i szły jeszcze bardziej w górę. Oferowanie polskim specjalistom zarobków rzędu 10 tys. dol. miesięcznie nie należy już do rzadkości.

Konkurencja na rynku jest tu tak duża, że jeśli w niedzielę późnym wieczorem na firmową skrzynkę spływa CV kandydata, to pierwszą rozmowę kwalifikacyjną organizuje się w poniedziałek rano, a ofertę przedstawia mu jeszcze tego samego dnia.

Bo nazajutrz nie ma już tej osoby na rynku?

Rekrutacja w 48 godzin w stosunku do seniorów to standard.

Przypomina mi się żart jak dwóch developerów rozmawia o poszukiwaniach pracy. Swoją rozmowę kończą stwierdzeniem, że był to najgorszy kwadrans ich życia.

Niektórzy wręcz rezygnują z testowania seniorów, bo zanadto wydłużyłoby to proces. Testem jest wówczas okres próbny, kiedy widać czy ktoś realizuje projekt zgodnie ze standardami i wyznaczonymi ramami czasowymi, czy nie.

To trochę rosyjska ruletka ze strony pracownika.

Co nieco widać już po CV, choć swego czasu w social mediach krążył anegdotyczny patent na milionowe zarobki bez doświadczenia.

Brzmi jak znalazł jeden sposób na

W tym przypadku chodziło o wykorzystanie ogromnego popytu na pracowników. Anegdota mówiła o pracowniku, który jednocześnie pracował zdalnie w 10 firmach. Przechodził proces onboardingowy i zanim pracodawca orientował się, że nie nic tak naprawdę nie robi mijały nawet dwa miesiące. W tym czasie bez problemu znajdował kolejną pracę, której nie powinien dostać.

A proces digitalizacji kolejnych sfer naszego życia pokazuje, że pracy nie zabraknie.

Wystarczy spojrzeć na usługi publiczne. Digitalizujemy dokumenty tożsamości, recepty i procesy - kiedyś, by je wyrobić bądź zrealizować trzeba było stać w kolejce do okienka.

Zmienia się też inna rzecz – kiedyś firmy nie dzieliły się widełkami w ogłoszeniach pracę.

Pamiętam rekrutacje z końcówki pierwszej dekady XXI wieku – zero transparentności. Firma miała budżet 12 tysięcy PLN, programista mówił 9 tysięcy PLN, a firma oferowała mu 8 tysięcy PLN, bo... twarde negocjacje. Wszyscy byli zadowoleni do czasu aż zespół wybrał się na wspólne piwo, a nowa osoba dowiadywała się ile zarabiają jej koledzy z firmy.

My od początku chcieliśmy wprowadzić do tego świata przejrzystość. Jesteśmy jedyną platformą, która wymaga podawania widełek płacowych w każdym ogłoszeniu. Choć mieliśmy klientów, którzy prosili o to, by móc publikować swoje oferty bez widełek w zamian za kupno kilkuset ogłoszeń na naszym portalu – zawsze odmawialiśmy. Podawanie wynagrodzenia w ofertach pracy traktujemy jako swoją misję i po siedmiu latach istnienia na rynku widzimy, że zmienił się on na lepsze.

Ale wciąż ogłoszenia bez widełek nie należą do rzadkości.

Można je spotkać – owszem, ale dzięki No Fluff Jobs i kilku tysiącom naszych transparentnych klientów są to już ogłoszenia drugiej kategorii. Programiści z dużym doświadczeniem, czyli seniorzy oraz kierownicy projektów, rzadko na nie patrzą, gdyż mogą się okazać stratą czasu. Na No Fluff Jobs dostępnych jest aktualnie osiem tysięcy transparentnych ogłoszeń, dzięki którym wiedzą  jakiej płacy się spodziewać.

A u ciebie w firmie pracownicy wiedzą ile zarabiają?

Nasze ogłoszenia publikujemy z widełkami – czy to w zespole sprzedaży, czy marketingu, więc można prześledzić jak kształtują się pensje w zależności od doświadczenia. Płace są więc do pewnego stopnia jawne, ale nie osobowo.

To na koniec jeszcze pytanie o trendy, o których Twoim zdaniem umykają opinii publicznej

Dużo mówi się o jakości naszych specjalistów, ale tzw. unicornów z Polski wciąż nie widać. Szkoda, że rozwiązania, jakie tworzymy albo wędrują na Zachód, albo są za mało innowacyjne.

A może to złota klatka – korporacje płacą tak dobrze, że talentom nie opłaca się tworzenie startupów.

REKLAMA

To można odnieść do każdego rynku, bo programiści dobrze zarabiają, niezależnie od szerokości geograficznej.

Innym, ciekawym trendem jest podejście no code, w którym rozwiązania będziemy wyklikiwali bez znajomości procesów w tle. Od dawna słyszymy o produktach, które miałyby w zunifikować programowanie, ale wciąż nikomu się to nie udało.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA