REKLAMA

Rząd ograł taksówkarzy? Chce błyskawicznie przepchnąć nowe prawo przez Sejm

Przyszły tydzień może się okazać sądny dla taksówkarzy i wszystkich aplikacji przewozowych. Po latach oczekiwania, niezliczonych propozycji projektów, nowelizacja ustawy transportowej pojawi się w Sejmie. Harmonogram prac wskazuje jednak na to, że wszystko jest już przesądzone. A nie z takim wrażeniem związkowcy wychodzili przecież z rozmów z rządzącymi.

Rząd ograł taksówkarzy? Chce przepchnąć nowe prawo przez Sejm
REKLAMA
REKLAMA

Środa – w ramach pierwszego czytania dwie komisje rozpatrzą projekt nowelizacji o ustawie transportowej. Mniej więcej dobę później projekt trafi na salę plenarną, gdzie odbędzie się drugie czytanie. I to wszystko jeśli chodzi o możliwość zgłaszania poprawek.

Jeżeli posłowie się pospieszą jest duża szansa, że ustawa trafi na III czytanie już w trakcie obrad zaplanowanych między 15 a 17 maja. Tylko, że wtedy parlamentarzyści mogą już co najwyżej pochylić się nad poprawkami zgłoszonymi wcześniej. Ostateczny kształt lex Uber będzie więc de facto zależał od tego, co stanie się w ciągu 24 godzin.

Tak szybkie rozpatrzenia rządowej propozycji przez Sejm wskazuje na chęć szybkiego przegłosowania projektu – wskazuje serwis 300polityka.pl.

Wszystko to wydaje się bardzo interesujące z punktu widzenia obietnic, jakie mieli usłyszeć taksówkarze. Przedstawiciele rządu nie złożyli wprawdzie żadnych oficjalnych deklaracji dot. nowelizacji (bo i nie mogli, nie mają już wpływu na kształt projektu), ale można było się spodziewać, że komisje uwzględnią fakt, że w ministerstwie przedsiębiorczości przez kilka dni toczyły się nerwowe negocjacje.

Jedyne zapewnienie, które poszło w eter dotyczyło uchwalenia nowego prawa jeszcze przed wakacjami.

I to się z pewnością uda, nawet z dużą rezerwą. Tempo prac nad projektem wskazuje jednak, że żadne istotne poprawki nie zostaną do niego wprowadzone.

Gdyby stało się jednak inaczej, oszukani mogliby się poczuć przedstawiciele aplikacji przewozowych. Poparcie dla obecnego kształtu wyraża mytaxi, iTaxi i Bolt. Nie podoba się ona w zasadzie wyłącznie Uberowi, którego przedstawicielka wyraźnie powiedziała, że wejście ustawy w tej formie „stanowi duże wyzwanie dla naszej obecności nad Wisłą".

Krótkoterminowo taksówkarze wywalczyli więc tylko zmasowane kontrole na ulicach. Dzień w dzień pojawiają się informacje o zatrzymaniach przez służby miejskie kierowców jeżdżących bez licencji. Walka o skuteczne egzekwowanie prawa jest niewątpliwie sukcesem protestujących. Z punktu widzenia ich dalekosiężnych celów, czyli utrzymania taksometrów i bardziej rygorystycznego sposobu otrzymywania licencji, ponieśli jednak sromotną klęskę. Politycy nawet nie próbują udawać, że zamierzają wsłuchać się w ich skargi.

Co zakłada obecna nowelizacja?

Zmiana prawa transportowego pociągnie za sobą przede wszystkim znaczne obniżenie progu wejścia do zawodu. Mocno zliberalizowane zostaną przepisy dot. licencji. Żeby je otrzymać wystarczy mieć ważne prawo jazdy i zaświadczenie o niekaralności.

Jednocześnie zniesione zostaną egzaminy z topografii miasta, obniżeniu ulegną opłaty za uzyskanie licencji, nie trzeba będzie wykazywać zabezpieczenia finansowego na pojazdy, a aplikacje będą mogły zastąpić taksometry.

REKLAMA

„Uberom” nie podoba się natomiast to, że pewne obowiązki pojawią się także po ich stronie. Po przegłosowaniu nowych przepisów będą musiały posiadać licencję, tak jak korporacje taksówkarskie, a za brak kontroli nad kierowcami mogą dostać kary finansowe nawet do 40 tys. zł.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA