Dusi cię fetor z mieszkania sąsiada? Dzwoń do sanepidu. Smrodzące zakłady są nadal bezkarne
Ciągle nie ma przepisów, które nakazywałyby większą troskę zakładom przemysłowym w kwestii uciążliwości zapachowych. Zwykły Kowalski na wytwarzanie duszącego odoru już teraz nie może sobie jednak pozwolić, bo odwiedzi go sanepid.
Fot. Flickr/Alan Stanton (CC BY-SA 2.0)
Koniec prawnego sporu między Naczelnym Sądem Administracyjnym a Państwową Inspekcją Sanitarną. Jak informuje "Rzeczpospolita", NSA oddalił skargę kasacyjną sanepidu i tym samym uznał, że inspektorzy mają prawo kontrolować, czy aby w danym mieszkaniu jego właściciel nie tworzy warunków zagrażających zdrowi i życiu innych. Między innymi przez zbieranie sporych ilości śmieci.
Wszystko zaczęło się od zawiadomienia spółdzielni mieszkaniowej, która chciała, żeby służby sanitarne sprawdziły mieszkanie, z którego wydobywał się nieznośny odór. Zgromadzone tam ogromne ilości śmieci spowodowały pojawienie się insektów, co — w opinii spółdzielni — mogło zagrażać zdrowiu innym mieszkańcom. O kontrolę poprosili sanepid.
Sanepid chciał się odwrócić plecami
Zdaniem inspektorów sanitarnych taka kontrola nie miałaby zbyt wiele wspólnego z ich kompetencjami. Powołali się przy tym na art. 26 ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Tam zaś było napisane, że inspektor "ma prawo wstępu do mieszkań w razie podejrzenia lub stwierdzenia choroby zakaźnej, zagrożenia zdrowia czynnikami środowiskowymi, a także, jeżeli w mieszkaniu jest lub ma być prowadzona działalność produkcyjna, lub usługowa".
Tymczasem, jak przekonywali przedstawiciele Inspekcji Sanitarnej, nie dotarło do nich żadne zawiadomienie o pogarszającym się zdrowiu tych mieszkańców. Utrzymaniem zaś należytego porządku w mieszkaniach jest obowiązkiem właścicieli lub najemców. Nie ma tu miejsca dla sanepidu — przekonywali inspektorzy.
Sąd uważa inaczej
Takie argumenty powtórzyły też wojewódzkie służby sanitarne i spółdzielni mieszkaniowej pozostały dwa wyjścia: zapomnieć o sprawie i własnymi rękami usunąć zagrożenie albo udowodnienie Sanepidowi przed sądem, że się myli. Wybrali drugą opcję. Tak właśnie przed Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku trafiła stosowna skarga.
Spółdzielcy we wniosku przypominali, że służby sanitarne powołano do życia właśnie w celu bezpieczeństwa higienicznego. Jeżeli jest ono na zbyt niskim poziomie, co może wpłynąć na zdrowie ludzi — sanepid powinien reagować.
Kasacja oddalona
Takie stanowisku podzielił WSA, który uznał, że inspektorzy sanitarni powinni ustalić, czy w tym mieszkaniu gromadzone odpady nie tworzą zagrożenia sanitarno-epidemiologicznego i tym samym nie stanowią zagrożenia dla zdrowia innych mieszkańców.
Sanepid nie zamierzał jednak tak łatwo ustępować i zwrócił się ze skargą kasacyjną do NSA. Ten jednak nie podzielił argumentacji inspektorów sanitarnych. Tym samym tamtejszy wyrok uprawomocnił się. Inspektorzy sanitarni będą musieli już reagować na tego typu zgłoszenia spółdzielni mieszkaniowych, czy pojedynczych mieszkańców.
Nierówni wobec odoru
Niestety, ale na razie o takim zabezpieczeniu higienicznym nie mogą nawet marzyć ci mieszkający po sąsiedzku np. z zakładami zbierającymi odpady. Jaki to ma wpływ na zdrowie, mogli ostatnio przekonać się mieszkańcy Siemianowic Śląskich. Kilkunastu z nich właśnie przez trujący odór trafiło do szpitala.
Projekt ustawy antyodorowej znany jest od pół roku. Proponowane regulacje zakładają m.in. wprowadzenie ograniczeń odległościowych, mających na celu zapobieganie powstawaniu uciążliwości spowodowanych wydzielaniem nieprzyjemnych zapachów. Do tego mają dojść rozstrzygnięcia w zakresie planowania i zagospodarowywania przestrzennego.
Aleksander Brzózka, rzecznik Ministerstwa Środowiska, w rozmowie z Biblog.pl stwierdził, że proponowane przepisy mają trafić do Sejmu już we wrześniu.