To jest dramat! Prezes PiS mami nas, że będziemy drugą Japonią. Módlcie się, żeby mu się to nie udało
Dlaczego? Bo to by oznaczało, że wasze pensje staną w miejscu na lata, a może i na dekady. Wiecie, że wynagrodzenia Japończyków od 1995 r. wzrosły średnio zaledwie o 3,3 proc.? W Polsce w tym czasie o prawie 100 proc. Jarosław Kaczyński najwyraźniej liczy na to, że wasza wiedza ekonomiczna o świecie zatrzymała się gdzieś na początku lat 90. i dlatego opowiada wam takie bzdury.
Tym razem to była Bielsko Biała - to tam w miniony weekend był Jarosław Kaczyński, opowiadając swoim wyborcom o Polsce, jaką tworzył w ostatnich latach i jaką im obiecuje, jeśli jego partia zostanie wybrana na kolejną kadencję.
Główna osią tej opowieści był wzrost płac za rządów Zjednoczonej Prawicy.
I by pokazać, jak doskonale nam idzie, przywołał dane OECD, według których Polska jest zaraz za Japonią, jeśli chodzi o wysokości płac. A w zasadzie, aby być bardziej precyzyjnych, choć tego prezes już nie powiedział, jesteśmy za Japonią, jeśli porównamy wynagrodzenia krajów OECD w dolarach i biorąc pod uwagę parytet siły nabywczej w cenach stałych. A więc po prostu - za średnią polską pensję możemy kupić niewiele mniej niż Japończycy. W tym rankingu Polska zajmuje 26. miejsce.
I dobrze, cieszmy się z tego, ale nie to jest najciekawsze. Niesamowite jest to, że prezes PiS tak fiksuje się właśnie na Japonii, bo powiedział o niej już nie pierwszy raz. Podczas swojego objazdu po Polsce mówił już o niej w październiku w Stargardzie, a potem jeszcze w Szczecinie.
Więcej! Ewidentnie sugeruje, że wkrótce możemy ją dogonić.
Przypomnę tutaj pewnego polityka, którego my oceniamy surowo, że Polska będzie drugą Japonią. No to jesteśmy blisko
- powiedział prezes PiS.
Tym politykiem jest Lech Wałęsa, to oczywiste, choć to nazwisko nie przeszło Jarosławowi Kaczyńskiemu przez gardło. I na tym właśnie polega cały pic na wodę! Bo ile Lech Wałęsa miał powody, by na początku lat 90. obiecywać Polakom, że nasz kraj stanie się drugą Japonią, to dziś ta sama obietnica składana przez Jarosława Kaczyńskiego brzmi raczej jak groźba.
Tygrys się potknął i ciągle leży
Być może wielu z was nadal żyje tym japońskim mitem sprzed dekad i na tym właśnie żeruje w swojej opowieści Jarosław Kaczyński, ale prawda jest taka, że powinniście ten mit już dawno wyrzucić do kosza.
Owszem, do lat 90. Japonia była tygrysem, jej gospodarka rosła najszybciej na świecie, a przynajmniej była w czołówce. To był symbol wielkiego sukcesu. Rzecz w tym, że na początku lat 90. ten sukces zniknął i nie został po nim ślad. Gorzej, należałoby nawet powiedzieć, że wzrost gospodarczy się załamał i Japonia już od 30 lat tkwi w stagnacji.
Na szczegóły nawet kilka tygodni temu na łamach "Rzeczpospolitej" zwracał uwagę prof. Jan Czekaj, były członek Rady Polityki Pieniężnej. Otóż w latach. 90. japońska gospodarka rosła średnioroczne o 1,1 proc. W kolejnej dekadzie było jeszcze gorzej - średni roczny wzrost wynosił niecałe 0,6 proc. Gdyby wziąć po uwagę cały okres od początku lat. 90. do dziś (tzn. do 2021 r. ), średnie tempo wzrostu PKB w Japonii wyniosło 0,76 proc. To fatalny wynik.
Chcecie podwyżki pensji o 3 proc. raz na 26 lat?
Ale wróćmy do płac, bo to o nich przecież mówił prezes Kaczyński. Owszem, obecnie średnie wynagrodzenia w Japonii są o ok. 18 proc. wyższe niż w Polsce. Owszem, gonimy ten kraj mocno, bo w 1995 r. były wyższe aż o 124 proc. - zwracał uwagę prof. Czekaj.
Od tamtej pory, tj. od 1995 r. nasze wynagrodzenia wzrosły średnio o 96 proc. A w Japonii zaledwie o 3,3 proc. - nie średniorocznie, ale w całym okresie od 1995 r. do 2021 r. Przecież to jest jakiś dramat!!!
Nie dajcie się więc nabrać na te opowieści, że byłoby super, gdybyśmy byli drugą Japonią. Nie chcecie, żeby wasze zarobki stanęły w miejscu na lata.
A że to jest jakiś sukces, że gonimy bogatszych? Owszem, to bardzo dobrze, choć dość łatwo gonić kogoś, kto stoi w miejscu od 30 lat. Lepiej byłoby wyznaczyć sobie bardziej ambitny cel, jak na przykład Niemcy. Tamtejsze zarobki są o 67 proc. wyższe niż w Polsce.
Prezes Kaczyński w poprzednim latach nawet składał takie obietnice, że Polacy będą zarabiać tyle, co Niemcy. Już nie składa. Coś jednak skłoniło go do tego, by radykalnie zredukować te marzenia i postawić na manipulację faktami i grę dawnymi wyobrażeniami, które widocznie nadal żyją w głowach Polaków.