Podatek od trzeciego mieszkania. Posłowie: żartujesz? Mamy więcej
Partia Razem proponuje podatek od trzeciego mieszkania, który ma ograniczyć spekulację i zwiększyć dostępność lokali dla zwykłych ludzi. Szanse tego projektu na powodzenie są jednak nikłe z powodu niechęci innych ugrupowań. Opór polityków może wynikać z faktu, że sami mają wiele mieszkań, a podatek uderzyłby bezpośrednio w ich interesy.

Partia Razem przedstawiła w Sejmie projekt podatku antyspekulacyjnego od trzeciego mieszkania. Adrian Zandberg przekonywał z mównicy, że to realny sposób na ograniczenie spekulacji i zwiększenie dostępności mieszkań dla zwykłych ludzi. Według partii Razem podatek ma sprawić, by nieruchomości przestały być traktowane jak lokata kapitału, a wróciły do swojej podstawowej funkcji – mieszkaniowej.
Podatek od trzeciego mieszkania
Propozycja zakłada, że daninę płaciłyby osoby i firmy posiadające co najmniej trzy mieszkania. Dwa najdroższe lokale każdego właściciela byłyby zwolnione z podatku, a opłata obejmowałaby dopiero kolejne. Stawki mają rosnąć wraz z liczbą mieszkań – od 1 proc. przy trzech do pięciu lokali, do 3 proc. przy dziewięciu i więcej.
Razem podkreśla, że takie rozwiązanie dotknie tylko niewielką grupę właścicieli, zaledwie ok. 2,8 proc. rynku. W praktyce chodzi o blisko milion mieszkań trzymanych przez inwestorów, którzy według autorów projektu przyczyniają się do sztucznego pompowania cen. Zdaniem partii Razem, jeśli część tych nieruchomości trafi na rynek, młodzi i mniej zamożni wreszcie zaczną mieć szanse na własne M.
Pomysł spotkał się jednak z natychmiastową i dość nerwową reakcją Lewicy. Minister Marcin Kulasek stwierdził, że... „budżet nie jest z gumy”. To dość absurdalne, bo tak się mówi, jeśli coś ma być finansowane z budżetu. Tymczasem podatek w całości zasilałby budżety gmin. Z kolei szefowa klubu Lewicy Anna-Maria Żukowska na pytanie o poparcie odparła jedynie „Nie”, a do posłów Razem napisała: „A w nosie mam wasze jęki”.
Więcej wiadomości z rynku nieruchomości można przeczytać poniżej:
Rosną wątpliwości, czy rzeczywistym powodem – dość niezrozumiałego na pierwszy rzut oka – sprzeciwu Lewicy nie są prywatne interesy jej polityków. Jak wyliczył Konrad Wiślicz-Węgorowski, Robert Biedroń zapłaciłby według projektu 3030 zł rocznie, a Krzysztof Śmiszek 6830 zł. To odpowiednio 10 i 15 razy więcej niż ich obecne podatki od nieruchomości, wyliczone na podstawie ich oświadczeń majątkowych.
Jak powstrzymać spekulację mieszkaniami?
Co ciekawe, Nowa Lewica od dawna deklarowała poparcie dla podatku katastralnego, który również miałby ograniczać spekulacje. Politycy tej partii często podkreślali, że posiadanie wielu mieszkań nie ma nic wspólnego z potrzebami życiowymi. Włodzimierz Czarzasty mówił wprost, że „jeśli ktoś ma kilkanaście mieszkań, to nie po to, by w nich mieszkać”.
Eksperci zwracają uwagę, że największym problemem rynku nie są seniorzy z odziedziczonym lokalem, lecz inwestorzy masowo skupujący mieszkania. To właśnie ich działalność winduje ceny i zmniejsza dostępność mieszkań dla rodzin i osób o przeciętnych dochodach. Podatek od trzeciego lokalu miałby tę spiralę zatrzymać.
Podatek od trzeciego mieszkania to jedno z niewielu narzędzi, które mogą realnie powstrzymać spekulację i w żaden sposób nie uderzają w zwykłych obywateli. Temat wraca regularnie, bo problem narasta, a politycy boją się go poruszać – często dlatego, że sami są właścicielami wielu mieszkań. Aż co piąty poseł ma ich co najmniej trzy, a niektórzy, jak poseł Kropownicki, nawet kilkanaście.







































