REKLAMA

Lewica chce się ogrzewać przy marihuanie. Nie chce się jednak oparzyć

Parlamentarny zespół ds. legalizacji marihuany udowodnił, że jest farsą. Zdominowany przez przedstawicieli Lewicy nie zrobił nawet kroku w przód. Bo też po co właściwie miałby go robić?

marihuana-Ukraina-Czechy-przepisy-prawa
REKLAMA

Niewiele można było spodziewać się po tak naprawdę drugim posiedzeniu w krótkiej, niespełna rocznej historii parlamentarnego zespołu ds. legalizacji marihuany. I rzeczywiście, wszystko poszło wedle ustalonego z góry planu. Nie ma żadnych nowych ustaleń ani harmonogramu kolejnych działań.

REKLAMA

Przewodnicząca zespołu, reprezentująca na co dzień barwy Lewicy, Beata Maciejewska miała jedynie sprawdzić możliwość złożenia projektu ustaw autorstwa Wolnych Konopi drogą poselską. I tyle. Aha, jeszcze jakaś herbata, kawa, ciastka i kilka uśmiechniętych zdjęć - i już posiedzenie parlamentarnego zespołu ds. legalizacji marihuany można podsumowywać. 

Marihuana: ustawa jest od dawna, nie trzeba udawać

Stowarzyszenie Wolne Konopie projekt ustawy o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii ma gotowy już od miesięcy. Mowa jest tam m.in. o Narodowym Systemie monitorowania „niedopuszczonych do obrotu przetworów ziela i żywicy konopi stosowanych w celach medycznych”. Autorom projektu głównie zależy jednak na zniesieniu kar za uprawę i posiadanie niewielkiej ilości marihuany na własny użytek. Dozwolone miałoby być posiadanie do 30 g suszu oraz hodowla do 4 krzaków w domu.

Jako czyny o znikomej szkodliwości społecznej, przewidywane w obecnym stanie prawnym kary pozbawienia wolności są niecelowe, nieskuteczne i niepotrzebnie obciążają wymiar sprawiedliwości oraz organy ścigania

czytamy w projekcie

Jeszcze w lutym Wolne Konopie rozkręcały na całego akcję zbierania podpisów pod tym projektem. Miała trwać od maja do sierpnia. Jednak te plany skutecznie do góry nogami wywróciła pandemia COVID-19. 

Lewicy chyba zabrakło politycznego paliwa

Czasu więc na zainteresowanie się tym projektem parlamentarny zespół ds. legalizacji marihuany miał aż nadto. Wszak inauguracyjne posiedzenie zorganizowano na początku stycznia. Wtedy też w planach było zgłaszanie postulatów i ustalanie harmonogramu przyszłych prac. I też skończyło się na niczym. Bo chyba nie mogło inaczej. 

Warto bowiem przyjrzeć się nieco bliżej okolicznościom, przy jakich ten cały parlamentarny zespół powstał. Był grudzień 2019 r. Już po znowu przegranych przez opozycję wyborach parlamentarnych, ale przed prezydenckimi - niezwykle ważnymi w kontekście jesiennych przetasowań w Senacie. Nie od dziś zaś słychać lament Lewicy, że PiS niby taka prawicowa partia, a wszystkie postulaty socjalne sprzed nosa im już zgarnął. I jak, czym walczyć Lewica ma o głosy? 

Socjalna pomoc zabrana, wyprawki szkolne też, do tego dodatkowe emerytury i jeszcze parę innych świadczeń. I wychodzi na to, że tak po prawdzie ostała się tylko nieszczęsna depenalizacja marihuany. Odbijająca się niczym piłka kauczukowa od politycznego dna Lewica nie miała innego wyjścia. To by przecież było, jakby jeszcze i tu by ich PiS wyprzedził.

REKLAMA

Powołano więc do życia parlamentarny zespół ds. legalizacji marihuany, żeby wreszcie uciszyć krzykaczy, którzy wrzeszczą ciągle, że Lewica nic nie robi. Bo jak to tak? W Parlamentarnym zespole w sumie zasiada 14 osób: z czego aż 10 reprezentuje Lewicę właśnie. Jest jeszcze po dwóch członków z Koalicji Obywatelskiej i Konfederacji. 

Żeby dokładnie poznać zakres prac tych wszystkich osób i ich usilne działania na rzecz zmiany prawa w Polsce w tym względzie - wysłałem zapytanie do przewodniczącej Beaty Maciejewskiej, która na razie milczy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA