Inflacja inflacją, ale czy jabłka nie są za tanie? UOKiK na tropie nieuczciwej przewagi kontraktowej
Punkty skupu i przetwórcy owoców mogą wykorzystywać nadmiar jabłek na rynku, by narzucać sadownikom niskie ceny. Takie podejrzenie powziął Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów i wszczął w tej sprawie dochodzenie. Urząd Tomasza Chróstnego już nie raz pokazał, że potrafi zrobić użytek z przepisów o przewadze kontraktowej – dotychczas obrywała z tego paragrafu głównie Biedronka.
„Chcemy zbadać, czy trudnego położenia sadowników nie próbują wykorzystywać podmioty skupujące oraz przetwarzające jabłka, w szczególności poprzez zawarcie zmów cenowych czy nieuczciwe wykorzystanie przewagi kontraktowej” – tłumaczy wszczęcie postępowania prezes UOKiK-u Tomasz Chróstny.
Jak wyjaśnia, w tym roku na rynku występuje wysoka podaż świeżych jabłek, która nakłada się na wysoki poziom zapasów po zeszłorocznych zbiorach. To wszystko powoduje, że ceny jabłek w skupach są bardzo niskie. Według danych Światowego Stowarzyszenia Producentów Jabłek i Gruszek w lipcu zapasy jabłek w Polsce wynosiły 133 tys. ton, czyli aż jedenaście razy więcej niż rok wcześniej. Były one nawet wyższe niż w lipcu 2019 r., czyli rok po rekordowych zbiorach z 2018 roku.
Może to nie rynek, może to spisek
Tomasz Chróstny podejrzewa jednak, że chodzi tu o coś więcej niż prawo popytu i podaży. „Poleciłem inspektorom Inspekcji Handlowej przeprowadzenie kontroli w punktach skupu” – mówi. „Zdajemy sobie sprawę z rynkowych czynników wpływających na kształtowanie się cen owoców, jednak chcemy zweryfikować, czy punkty skupu oraz przetwórcy nie wykorzystują niezgodnie z prawem sytuacji rynkowej do dodatkowego zaniżania cen skupu jabłek” – tłumaczy prezes UOKiK-u.
Kontrole mają odbyć się najpierw w Warszawie, Lublinie, Kielcach i Rzeszowie. Głównym celem działań kontrolnych jest „zbadanie poziomu cen oraz sposobu ich ustalania”. W najbliższych tygodniach kontrolerzy mają sprawdzić kilkadziesiąt punktów skupu w województwach, w których produkuje się najwięcej jabłek.
Przypomnijmy, że w grudniu zeszłego roku Tomasz Chróstny nałożył aż 723 miliony złotych kary na właściciela sieci sklepów Biedronka, spółkę Jeronimo Martins właśnie za wykorzystywanie przewagi kontraktowej. Poszkodowani mieli być głównie dostawcy owoców i warzyw.
Jak wyjaśniał UOKiK, kontrahenci byli informowani o konieczności udzielenia rabatu dopiero na koniec okresu rozliczeniowego, po zrealizowaniu dostaw. Tym samym zawierając umowę, nie wiedzieli, ile zarobią, ponieważ w każdej chwili właściciel Biedronki mógł zażądać pomniejszenia wynagrodzenia poprzez przyznanie dodatkowego rabatu w sobie tylko znanej wysokości.
Spółka uznała to za niezasłużone szykany ze strony urzędu i odwołała się do sądu. Sprawa jest w toku.