REKLAMA

Google padł na twarz przed rządem Australii. Patrzę na to z dziką satysfakcją

Jeszcze do niedawna mogliśmy oglądać fascynującą potyczkę między big techami a rządem Australii. Google i Facebook solidarnie groziły, że jeżeli przyjdzie im płacić miejscowym wydawcom to zwijają manatki, a Kraj Kangurów zostanie bez ich usług. Ostro się przejechały. A teraz ci pierwsi, jakby starając się udobruchać Australijczyków, zapowiadają gigantyczne inwestycje.

Google padł na twarz przed rządem Australii. Patrzę na to z dziką satysfakcją
REKLAMA

Google na kolanach. Bardziej spektakularny sukces trudno sobie wyobrazić. Gdy premier Scott Morrison zapowiedział, że nie ugnie się pod presją gigantów technologicznych i wprowadzi obowiązek dzielenia się platform internetowych z firmami, które dostarczają im treści, Australii groziło embargo. Specyficzne, bo dotyczące nieskrępowanego dostępu do cyfrowego świata.

REKLAMA

Siłowanie się na ręce trwało dłuższą chwilę. W trakcie przygotowywania ostatecznej wersji ustawy Google zagroził odcięciem wyspy od wyszukiwarki. Mieszkańcy zostaliby skazani na jego konkurentów, których... w zasadzie nie znali. Dość powiedzieć, że udział w rynku następnego w kolejności Binga wynosi kilka procent.

Potem do głosu doszedł Mark Zuckerberg

Tu na pohukiwaniu się nie skończyło, bo Facebook zablokował na chwilę treści od australijskich wydawców. Ostatecznie prawo weszło, big techy pogodziły się z porażką i wyskoczyły z kasy.

Wydawało się już, że saga dobiegła końca. Rząd dużego, rozwiniętego państwa nie dał się zaszantażować kładąc poniekąd kłam teorii mówiącej, że Zuckerberg czy Nadella są tak potężni, by mogli dyktować warunki gry premierom i prezydentom. To nie ten moment. Politycy wciąż mają w rękach potężną broń w postaci ustawodawstwa i jak widać nie wahają się z niej korzystać.

Czas pokazał, że Google musiał przyznać się do całkowitej porażki

I w dodatku udawać, że nic się nie stało. Ot, zamierzchła historia, nie ma co rozdrapywać starych ran, wróćmy do robienia biznesów. Mam zresztą wrażenie, że zapowiedziane przez koncern inwestycje są też próbą udobruchania Australijczyków.

Amerykanie ogłosili właśnie, że zostawią u nich miliard dolarów w ciągu pięciu lat. Pieniądze pójdą na rozbudowę infrastruktury związanej z chmurą i , utworzenie centrum badawczego, w którym będą pracować australijscy naukowcy i inżynierowie.

Patrzą na to wszystko z drugiego końca globu z dziką satysfakcją. Rządy korpo to nie jest coś co chcielibyśmy odczuć na własnej skórze. Dobrze, że Australijczycy pokazali im miejsce w szeregu, udowadniając przy okazji, że nie musi się to wiązać z żadnymi przykrymi konsekwencjami. Nawet jeżeli takie pogrywanie z big techami jest już przywilejem wyłącznie bogatych państw.

REKLAMA

Ba, Morrison dopiero się rozkręca i zapowiada, że zmusi Google'a do zaprzestania nadużywania dominującej pozycji na rynku. Nie wiem, jak wy, ale ja już szykuję popcorn.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA