Polacy nie połapali się, że zakupy w Biedronce zrobią w każdą niedzielę? Z Glovo nie takie akcje są możliwe
Będziemy w stanie realizować dostawy dowolnych artykułów zamówionych za pomocą Glovo – zapowiada w rozmowie z Bizblog.pl Carlos Silvan. General manager Glovo Polska tłumaczy też, czy restauracje mają rację, atakując platformy dowozowe za wysokie prowizje w czasach pandemii i czy dostawy zakupów do domu napędzają Biedronce sprzedaż w niedziele niehandlowe.
Adam Sieńko, Bizblog.pl: Na Glovo i inne platformy oferujące dostawy żywności do domu wylała się ostatnio fala krytyki. Część restauratorów wprost oskarża was o dobijanie polskiej gastronomii.
Carlos Silvan, Glovo: Przyszliśmy do Polski, by inwestować na waszym rynku w długiej perspektywie. Dlatego naturalne jest, że chcemy być dla restauracji, kurierów i klientów partnerem, a nie przeciwnikiem. Wierzymy, że to wymiana, w której na koniec wszystkie strony wygrywają.
Opinii publicznej trzeba czasami wytłumaczyć, na czym polegają nasze usługi. Działamy jako platforma zapewniająca ruch w restauracji. Ponosimy w związku z tym różne koszty: musimy zapewnić logistykę, zadbać o obsługę klientów. Chodzi o to, by restauracje mogły do nas dołączyć bez ponoszenia inwestycji ze swojej strony. Aby mając dostęp do ograniczonych zasobów, mogły poradzić sobie z popytem, jaki generują ich usługi. To jest właśnie to, co im oferujemy.
Ale po zalogowaniu się na platformę, od każdego zamówienia muszą odprowadzać sutą prowizję.
Restauracje dążą do zysków w różny sposób. Poza Glovo, mamy jeszcze czterech graczy. Polska jest bardzo konkurencyjnym rynkiem. Poza tym restauracje mogą też decydować się na stworzenie własnego systemu dostaw. Mamy na to mnóstwo przykładów.
Glovo działa obecnie w 22 krajach?
Tak, ostatnio wchodzimy na rynki Ameryki Południowej. Łącznie jesteśmy obecni na 22 rynkach. A pytasz bo?
Zastanawiałem się, czy kłótnie z restauracjami to uniwersalny problem?
Trudno powiedzieć. Wszystko zależy od tego, czy restauracja dobrze prosperuje. Jeżeli nie, platformy nie mają zbyt wiele do powiedzenia. Trzeba mieć świadomość tego, że mamy trzech interesariuszy i musimy godzić ich interesy. Rzeczywistość wygląda tak, że gdy próbujesz wejść i sprawić, by jedna ze stron stała się bardziej dochodowa niż inne, to reszta na tym cierpi. Trzeba w tym wszystkim znaleźć równowagę.
Pomagacie jakoś restauracjom w trakcie pandemii?
Przyspieszyliśmy wdrożenie opcji odbioru osobistego z restauracji. Do 1 marca nie pobieramy też prowizji. Staramy się, jak możemy, by zachęcać ludzi do składania zamówień w trakcie pandemii. Polskie restauracje są przecież wciąż otwarte, przygotowują dania i są gotowe do odbierania zamówień. Ale to nie wszystko, bo udzielamy się również na innym polu.
Jakim?
Firmy, NGO’s i rządy wykorzystują naszą nową platformę Glovo Access do dostarczania sprzętu medycznego i jedzenia dla pracowników szpitali. W ten sposób otworzyliśmy aplikację dla zaangażowanych społecznie organizacji pozarządowych realizujących cele charytatywne. Łącznie dostarczyliśmy dobra o wartości pół miliona euro.
Widzicie coś w rodzaju efektu pandemii? Liczba restauracji, z którymi współpracujecie rośnie czy maleje?
Odkąd weszliśmy do Polski, liczba restauracji, które logują się na naszej platformie, stale rośnie. Pandemia przyspieszyła za to inny proces - dostawy stały się bardzo popularne, szczególnie w branży retail. W ostatnich miesiącach dołączyły do nas Empik i Biedronka. Dostawy online mogą stać się ważnym źródłem wzrostu w przyszłości.
Szczególnie współpraca z Biedronką może okazać się bardzo dochodowa.
To fantastyczny partner. Jesteśmy pod wrażeniem, jak szybko udaje im się rozwijać i jak wielu cennych propozycji nam dostarczają. Staramy się ulepszać naszą współpracę każdego dnia. Myślę, że to cenne partnerstwo, jesteśmy z niego dumni.
To prawda, że większość klientów używa Glovo w Biedronce w niedziele niehandlowe?
Dostajemy takie pytania. Myślę, że większość klientów nie jest świadoma, że prowadzimy dostawy w niehandlowe niedziele. Odpowiadając na pytanie: nie. W tej materii jest jeszcze wiele do zrobienia.
Na rynku robi się tymczasem coraz ciaśniej. Czy w Polsce jest miejsce na tyle platform?
Rynek będzie się konsolidował, to pewne.
Ilu graczy zostanie?
Myślę, że trzech lub czterech. Ale w krótkim terminie rywalizacja pomoże z pewnością restauracjom i ich klientom.
Co zadecyduje o tym, które serwisy zostaną na rynku?
Nawet gdybym wiedział, nie ujawniłbym tego w tej rozmowie (śmiech).
Myślę jednak, że w przyszłości będziemy mocno inwestować we własną flotę, żeby dostarczać więcej wartości naszym partnerom. Chodzi o to, by dostawy docierały szybciej i były tańsze niż w tej chwili. W długiej perspektywie chcemy rozwijać działalność Q-Commerce.
Na czym ona ma polegać?
Będziemy w stanie realizować dostawy dowolnych artykułów zamówionych za pomocą Glovo. Mówię tu zarówno o sklepach spożywczych, jak i branży retail. Znajdą się one pod drzwiami odbiorcy w ciągu pół godziny po odłożeniu smartfona przez zamawiającego. W przyszłości użytkownicy będą stawiali na wygodę, a nasza usługa będzie bardziej pożądana.
W międzyczasie rozwijacie też Warsaw Tech Hub. Brzmi poważnie.
Bo bardzo poważnie myślimy o polskim rynku. Macie wielu utalentowanych pracowników. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mamy mocny team w Warszawie, to nasz pierwszy hub poza Barceloną. Chcemy, by Warsaw Tech Hub zatrudniał do końca tego roku 50 inżynierów. W przyszłym roku około 90.
W Hiszpanii tworzycie już Dark Kitchen – kuchnie na obrzeżach miast stworzone wyłącznie do obsługi zamówień. W Polsce też się takowe pojawią?
Skupiamy się mocno na dark kitchen na kilkunastu rynkach, ale w Polsce nie podjęliśmy jeszcze żadnych decyzji.
Dojdzie do specjalizacji? Restauracje będą skupiać się na obsłudze na miejscu, podczas gdy Glovo przejmie od nich zamówienia kierowane do domów?
Restauracje mają swoją markę i świetnych kucharzy. Wiedzą, co robią. Glovo skupia się na technologii i logistyce. Wolimy łączyć klientów z restauracjami niż zastępować te ostatnie. Możemy też wzbogacać wiedzę restauratorów, dostarczając im dane na temat klientów i ich preferencji.
A jak wyglądają plany na nieco bliższą przyszłość?
Rok 2020 był dla nas świetny. Jesteśmy bardzo zadowoleni z debiutu na polskim rynku. Kończymy rok z wynikiem ponad 1,5 mln pobrań naszej aplikacji. Operujemy w ponad 50 polskich miastach, wchodząc do nowego miasta średnio co 10 dni. W przyszłym roku chcemy kontynuować ekspansję geograficzną i przekonać do siebie jeszcze więcej restauracji. Przede wszystkim jednak, nie chcemy ograniczać się już wyłącznie do dostaw jedzenia.