Astronomiczne podwyżki rachunków za gaz w Polsce. Władimir Putin lubi to
Całą obecną politykę prezydenta Rosja Władimira Putina można streścić w następujący sposób: Kreml gra na poróżnienie członków UE, a pomaga mu w tym Gazprom, który dzieli kraje na lepsze i gorsze, nagradzając tych pierwszych i rzucając kłody po nogi tym drugim. Cel jest jeden: szybkie uruchomienie Nord Stream 2. Skutki uboczne w postaci gigantycznych podwyżek rachunków w UE to miód na serce gospodarza Kremla.
Prezydent Rosji działa dwutorowo. Z jednej strony wywiera polityczną i militarną presję na NATO, żeby sojusz nie wysyłał żołnierzy na Ukrainę. Przekonuje, że Waszyngton też byłby nerwowy, gdyby Moskwa zaczęła lokować wojska niedaleko amerykańskiej granicy.
Drugi obszar działań Putina dotyczy energetyki. Gazprom już w sierpniu zaczął manipulować dostawami gazu, czym się walnie przyczynił do tego, że w europejskich magazynach gazu pojawiło się dno. W efekcie cena gazu wzrosła w sumie nawet pięciokrotnie. To wraz ze zwiększeniem zapotrzebowania energetycznego wywołało kryzys. Putinowi jest on na rękę. Gra toczy się o jak najszybsze uruchomienie Nord Stream 2 i jeszcze większe uzależnienie energetyczne Europy od Rosji.
Gazprom manipuluje dostawami i winduje cenę gazu
Rosjanie rzecz jasna nie zgadzają się z zarzutami o wywołanie kryzysu energetycznego w celu szybszego uruchomienia Nord Stream 2. Moskwa przekonuje, że wypełnia kontrakty, a nowy rurociąg tylko zwiększy eksport gazu i tym samym złagodzi wysokie ceny surowca w Europie. Tymczasem Javier Blas, dziennikarz z Bloomberg News, zauważa że rosyjski gaz nie płynie do Niemiec przez gazociąg Jamalski już przez rekordowe 21 dni z rzędu.
W efekcie ceny hurtowe gazu w Europie znowu poszły w górę, tym razem o 6 proc. I teraz kto może, ten ucieka od drogiego surowca. Jak donosi Reuters, handlowcy w ostatnim czasie woleli czerpać z gazowych zapasów niż płacić rekordowe stawki. Różnica w cenie jest znacząca. Na rynku surowiec można kupić za ok. 86 euro za 1 MWh, a Rosjanie żądają ok. 115 euro.
Europa powinna uderzyć podatkami w grających w rosyjską grę
Gazprom już wcześniej informował, że nie zarezerwuje w 2022 r. dodatkowych mocy przesyłowych przez przebiegające przez Ukrainę i Polskę gazociągi. Ma to zmusić europejskich polityków do przyspieszenia certyfikacji Nord Stream 2. Putin wykorzystuje brak jedności w Europie i uderza w kraje o najmniejszej względnie sile przetargowej. A stałych klientów nagradza. Tak jak Węgrów, którzy we wrześniu 2021 r. podpisali z Rosją 15-letni kontrakt na gaz ziemny dostarczany gazociągiem Turk Stream. Dzięki temu transport gazu ominie Ukrainę i pozbawi ją opłat tranzytowych.
Nie ma też wątpliwości co do tego, że tam gdzie inni tracą, Rosjanie zyskują. Gazprom może pochwalić się rekordowym dochodem netto w okresie od lipca do września w wysokości 5,86 mld funtów (582 mld rubli). Taktyka Rosjan zaś cały czas celuje w jak najwyższe ceny w Europie. Rystad Energy szacuje, że gdyby Moskwa zwiększyła wolumen eksportu gazu o 20 proc., mogłaby obniżyć cenę rynkową gazu na rynkach zachodnioeuropejskich o 50 proc.
Javier Blas przekonuje, że najwyższy czas na zmianę zasad. Uważa, że europejscy politycy powinni zastanowić się nad większym opodatkowaniem firm energetycznych, które wiernie wspierają Gazprom w jego gierkach. Jego zdaniem można byłoby tutaj zastosować podobny mechanizm jak w przypadku podatku od nadzwyczajnych zysków.