32 proc. polskich fabryk chce zwalniać, to największy odsetek wśród jedenastu badanych krajów. Dodatkowo 83 proc. uważa, że automatyzacja przełoży się na mniejszą liczbę potrzebnych etatów – takie wnioski płyną z najnowszego badania „MotoBarometr 2024. Nastroje w automotive w Europie”.

Stowarzyszenie Dystrybutorów i Części Motoryzacyjnych policzyło, że w ciągu ostatnich 5 lat w Unii Europejskiej w obszarze produkcji utworzono jedynie 55 tys. nowych stanowisk pracy, a zlikwidowano ponad dwa razy więcej (118 tys.). Od 2023 roku tempo redukcji zatrudnienia rośnie, a jak wskazują wyniki tegorocznego MotoBarometru, w kolejnych miesiącach sytuacja się nie poprawi.
Minorowe nastroje w branży automotive
W 2022 roku w siedmiu na jedenaście badanych krajów ponad połowa przedstawicieli zakładów motoryzacyjnych planowała zwiększyć zatrudnienia w następnych dwunastu miesiącach, w 2023 roku taka sytuacja miała w pięciu państwach, w tym roku nie w ani jednym.
Z tegorocznego MotoBarometru wynika, że w Polsce co piąty badany (21 proc.) oczekuje wzrostu zatrudnienia, co stanowi drugi najniższy wynik wśród badanych krajów ex aequo z Czechami i Węgrami. To najniższy wynik od początku realizacji badania, czyli od 2016 roku.
Autorzy badania wskazują, że prognoza staje się jeszcze bardziej pesymistyczna, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w 2024 roku spodziewających się zmian na niekorzyść jest osiem razy wyższa niż w 2023 roku. Do tego 32 proc. planuję redukcję liczby pracowników w najbliższych miesiącach. Rok temu takiej odpowiedzi udzieliło tylko 4 proc. respondentów. Ten wynik jest najwyższym w stawce badanych krajów.
Więcej wiadomości na temat branży motoryzacyjnej
Masowe zwolnienia i likwidacje fabryk
Jacek Opala, prezes zarządu Exact x Forestall, wskazuje, że spowolnienie sprzedaży samochodów w Europie i przejście na produkcję elektryków powodują, że największe firmy ogłaszają coraz częściej decyzje o masowych zwolnieniach, a nawet o likwidacjach fabryk.
Ostatnio pojawiły się doniesienia o planie zamknięcia trzech zakładów Volkswagena w Niemczech, ale i na naszym rynku widać ten niebezpieczny trend. Fabryka Stellantisa w Gliwicach rezygnuje z trzeciej zmiany i zwalnia ok. 500 pracowników, do tego MA Polska (…) zapowiedział zwolnienia 260 osób w Tychach i Kielcach – wylicza Opala.
Dodaje, że na podobne kroki decydują się także mniejsze firmy z sektora motoryzacyjnego.
I choć z natury jestem optymistą, to niestety w najbliższych miesiącach nie spodziewałbym się odwrotu od tego negatywnego trendu – zapowiada Jacek Opala.
Jak tłumaczy, motoryzacja to bardzo długi, globalnie rozciągnięty łańcuch naczyń powiązanych. To, co dzieje się w oddalonych kilka tysięcy kilometrów Chinach, mocno odbija się na europejskich producentach, a tym samym na polskich zakładach.
Niestety na razie w starciu Unia Europejska-Chiny, przegrywamy. Wystarczy spojrzeć na przykład na wyniki producenta aut elektrycznych BYD, który w III kwartale tego roku zdetronizował Teslę pod kątem przychodów – mówi Jacek Opala, prezes zarządu Exact x Forestall.
Więcej robotów w fabrykach samochodów
Przedstawiciele branży uważają, że szansą na utrzymanie miejsc pracy w sektorze może być elastyczne podejście do zatrudnienia oraz inwestycje w rozwój nowych kompetencji pracowników. Dawid Bąk, prezes Steam Workforce, zauważa, że choć obecnie największym problemem dla firm jest spadek zamówień, malejący popyt oraz sytuacja polityczna na świecie, to w dłuższej perspektywie to robotyzacja i AI będą miały największy potencjał do odbierania pracy.
Dlatego kluczowym czynnikiem będzie elastyczność, rozumiana dwojako. Po pierwsze, w warunkach dużej zmienności i niepewności zlecanie procesów agencjom pracy tymczasowej staje się dla firm najbezpieczniejszym rozwiązaniem, gwarantującym ciągłość produkcji przy jednoczesnym zachowaniu kontroli nad kosztami. Po drugie, tylko organizacje, które wykorzystają potencjał AI do tworzenia nowych rozwiązań i technologii w produkcji pojazdów, mają szansę za kilka-kilkanaście lat dobrze radzić sobie na rynku – tłumaczy ekspert.
Jego zdaniem nie zawsze trzeba zatrudniać wykwalifikowanych specjalistów z rynku, można przekwalifikować część pracowników.
To dla nich szansa, aby nie stracić pracy, a jednocześnie zdobyć nowe umiejętności, które będą bardzo potrzebne w kolejnych dekadach – podkreśla Dawid Bąk.