Bałtyk rajem dla sinic. Glony pięknie zakwitną, gdy wodę zagotuje reaktor
Budowa elektrowni jądrowej w nadmorskim Choczewie nie dla wszystkich jest strzałem w dziesiątkę. Ekolodzy twierdzą, że ta inwestycja zagraża Bałtykowi. Polskie Elektrownie Jądrowe widzą to całkiem inaczej.

Spółka Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ) informuje, że przeprowadzono prace minimalizujące wpływ inwestycji na środowisko naturalne, w tym przeniesiono rośliny, grzyby i owady oraz wykonano prace kompensujące wpływ inwestycji na siedliska ptaków i nietoperzy.
Minimalizując wpływ projektu na otoczenie i wypełniając zapisy decyzji środowiskowej wykorzystano zarówno nowoczesne technologie, na przykład drony z systemem LiDAR czy kamerą multispektralną, jak i wiedzę doświadczonych ekspertów, tak aby realizowane prace w minimalny sposób wpływały na środowisko naturalne - tłumaczy Kamil Krysiuk, kierownik Działu Ochrony Środowiska w PEJ.
Warto w tym przypadku zerknąć na chwilę na terminy. PEJ pochwaliło się troską o środowisko 25 czerwca. Pewnie przypadkowo na dzień przed konferencją organizowaną przez ekologów ze Stowarzyszenia EKO-UNIA oraz Bałtyckiego S.O.S., na której stwierdzono coś całkiem odwrotnego. Nasza pierwsza elektrownia jądrowa ma stanowić śmiertelne zagrożenie dla Bałtyku.
Elektrownia jądrowa kontra Bałtyk
Wychodzi więc na to, że jesteśmy w środku wymiany ciosów na linii elektrownia jądrowa – ekolodzy. Nie pierwszej i pewnie też nie ostatniej. PEJ jednym tchem wymienia działania na rzecz środowiska.
Spółka m.in. zamontowała ponad tysiąc budek lęgowych dla ptaków i blisko sto skrzynek dla nietoperzy. W okolicznych lasach powstały również nowe specjalne schronienia dla gadów – czytamy w informacji prasowej.
Ale o wpływie naszej pierwszej elektrowni jądrowej na Morze Bałtyckie nie ma tam ani słowa. Chętnie mówią o tym za to ekolodzy, dla których ta inwestycja jest poważnym zagrożeniem dla całego ekosystemu morskiego.
Zagrożenie dla Bałtyku jest realne. W każdej sekundzie ta największa nad Bałtykiem elektrownia ma pobierać 5 wagonów po 30 ton wody, chłodzić reaktory oraz zrzucać tysiące ton wody morskiej, podgrzanej o 10 st. C. Dobowo to daje zrzut relatywnie „gorącej wody” w ilości 5400 pociągów wody po 40 wagonów każdy - wylicza Radosław Gawlik, prezes Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA.
Nie tylko środowisko, co z planem finansowym?
Członkowie Stowarzyszenia EKO-UNIA oraz Bałtyckiego S.O.S. powołują się przy tym na opinie naukowców z Polskiej Akademii Nauk, którzy biją w tej sprawie na alarm. Przekonują, że technologia chłodzenia reaktorów doprowadzi do podgrzewania wody w morzu, co sprzyja zakwitom sinic i może tworzyć strefy beztlenowe.
Jeśli nałożyć to na ocieplenie klimatu i morza naukowcy z Instytutu Oceanologii PAN w Sopocie nie mają złudzeń: będzie więcej sinic i większe zagrożenie dla tworzenia stref beztlenowych. To zagrożenie dla całego ekosystemu Bałtyku i turystyki na polskim wybrzeżu, która nie toleruje zakwitów sinic – uważa Gawlik.
Więcej o elektrowni jądrowej przeczytasz na Spider’s Web:
Istotny jest też układ finansowy tej inwestycji. Zdaniem przedstawicieli Bałtyckiego S.O.S., PEJ nie oferują nic poza skuteczną propagandą i przekonaniem polityków do wyłożenia kolejnych 60 mld zł z budżetu państwa, a opinii publicznej do niezbędności atomu w Polsce.
Brakuje funduszy spinających inwestycję oraz całościowego planu finansowego, w tym ważnej opinii Komisji Europejskiej, dotyczącej dopuszczalnej wielkości pomocy publicznej i zachowania konkurencyjności na europejskim rynku energii, a także odpowiednich pozwoleń na budowę - zwraca uwagę Hanna Trybusiewicz z Bałtyckiego S.O.S.
Odpady radioaktywne bez składowiska
Opowiadający się przeciwko elektrowni jądrowej nad Bałtykiem ekolodzy zwracają uwagę na odpady radioaktywne. Przypomnijmy: Krajowe Składowisko Odpadów Promieniotwórczych w Różanie pęka w szwach i trzeba znaleźć nowe miejsce, zanim nasza nadmorska mocownia atomowa w Choczewie rozpocznie pracę. Najpierw organizowano nabór dla chętnych gmin, ale bez skutku. Potem Ministerstwo Przemysłu stwierdziło, że samo wskaże lokalizację nowego składowiska dla odpadów radioaktywnych.
Ze względu na brak pozytywnego efektu prowadzonych wcześniej działań, Ministerstwo Przemysłu podjęło działania mające na celu wskazanie potencjalnej lokalizacji - tłumaczył swego czasu rzecznik resortu Tomasz Głogowski.
Ekolodzy przekonują, że na tej zasadzie cały czas trwa próba przekonania do takiego składowiska władz i mieszkańców wsi Sławoborze, którzy przynajmniej na razie nic o takiej inwestycji nie chcą słyszeć.
Zapraszaliśmy aktywnych mieszkańców do udziału w tej konferencji i opowiedzeniu o zakulisowych próbach przeforsowania zgody na to składowisko. Jednak według ostatnich informacji zostali oni zastraszeni i ograniczyli swoje publiczne wystąpienia. Będziemy badać tę sprawę. Sądzimy, że mamy praworządne państwo, które gwarantuje swobodę wypowiedzi, także krytycznych wobec działań władz. Z tej swobody właśnie korzystamy – zapowiada Radosław Gawlik.