Gminy nie chcą realizować programu Czyste Powietrze. Możemy stracić miliardy od Unii
Komisja Europejska pogroziła palcem polskiemu rządowi i uprzedziła, że jeśli do realizacji programu “Czyste Powietrze” nie będą dopuszczone samorządy ani banki komercyjne, zakręci kurek z kasą. Szkopuł w tym, że w większości przypadków gminy nie są tym zainteresowane.
Jest się o co bić, bo na realizację programu “Czyste Powietrze” jest nawet 8 mld euro. I te pieniądze mogą jak najbardziej wspomóc polską walkę z zanieczyszczonym powietrzem, o ile spełnimy warunki Komisji Europejskiej.
Bo według Brukseli sam pomysł na dopłaty do wymiany pieców, czy na prace termomodernizacyjne jest jak najbardziej w porządku. Chodzi o jego efektywność. Jak informuje Bank Światowy, żeby to faktycznie miało sens w ramach “Czystego Powietrza” trzeba byłoby podpisywać ok. 400 tys. umów rocznie, a tymczasem takich dokumentów z końcem czerwca było raptem 55 tys.
Dopuścić banki komercyjne
Bruksela na szybsze i przede wszystkim odczuwalne efekty programu “Czyste Powietrze” ma jeden pomysł: trzeba dopuścić do jego realizacji także samorządy terytorialne i banki komercyjne. Wtedy dopiero stworzy się system, który ma szansę zrobić różnicę.
Unijni urzędnicy cierpliwie czekali na jakąś inicjatywę polskiego rządu w tej sprawie. Niestety w KE panuje przeświadczenie, że Polska o potrzebie modyfikacji programu “Czyste Powietrze” tylko mówi, ale nic w tym kierunku za bardzo nie robi.
Bruksela ostrzega i daje Polsce dwa miesiące
Chociaż przedstawiciele Ministerstwa Środowiska zarzekają się, że wszystko jest na dobrej drodze do porozumienia z Komisją Europejską, to sygnały nadchodzące z Brukseli nie napawają jednak optymizmem. 25 lipca KE skierowała oficjalne ostrzeżenie dla polskiego rządu. Jednocześnie unijni urzędnicy przyznają, że widzą poprawę jakości powietrza w naszym kraju, ale zmiany są zdecydowanie za wolne.
Na odpowiedź KE daje Polsce 2 miesiące. Najgorszy scenariusz zakłada, że sprawa trafia znowu do Trybunału Sprawiedliwości UE, gdzie za taki, a nie inny stan powietrza będą grozić nam sankcje.
Na początku lipca Henryk Kowalczyk, minister środowiska, ogłosił, że rząd — o co apelowała od miesięcy KE — zaczyna włączać do realizacji programu “Czyste Powietrze” gminy. Dzięki temu o uzyskanie dofinansowania będzie znacznie łatwiej i możliwe, że rzeczywiście powietrze nad Wisłą będzie w ciągu następnych lat coraz mniej zanieczyszczone.
Szkopuł w tym, że zainteresowanie samych gmin raczej jest mizerne. W skali kraju jeszcze nie wygląda to tak tragicznie. Resort środowiska informował na początku lipca, że na prawie 2500 gmin w całym kraju chęć współrealizacji “Czystego Powietrza” wyraziło raptem ok. 600 gmin, czyli co czwarta.
Gorzej jest, gdy przyjrzymy się liczbom podpisanych umów w poszczególnych województwach. Np. w łódzkim na 177 gmin umowy na razie podpisało 28 z nich. To niecałe 16 proc. Nie lepiej jest m.in. w województwie podkarpackim: 15 proc. - na 160 gmin zainteresowanie rządowym programem wyraziło raptem 24 z nich. A np. w warmińsko-mazurskim ten odsetek jest na poziomie tylko 6 proc. (na 116 gmin umowę podpisało tylko 7).
Nawet tam, gdzie dusi smog
Dla nikogo nie będzie tajemnicą, że największe boje z zanieczyszczonym powietrzem toczone są w województwie małopolskim i śląskim. Nieprzypadkowo właśnie te dwa regiony jako pierwsze w Polsce przyjęły — w formie prawa miejscowego — uchwały antysmogowe. Dobrym przykładem jest Rybnik, gdzie już w tym roku normy przekraczane były średnio o 1000 proc. Swego czasu w dzielnicy Orzepowice wskaźniki pokazały przekroczenie normy aż o 3126 proc.
Wydawać by się więc mogło, że zarówno śląskie, jak i małopolskie gminy, które co roku można znaleźć na listach najbardziej zanieczyszczonych miast, będą chciały jak najszybciej włączyć się w realizację programu “Czyste Powietrze”, by chociaż tak móc ulżyć swoim mieszkańcom. Niestety, jest inaczej.
W województwie śląskim tamtejszy Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na 167 gmin jak na razie umowy podpisał tylko z 13. To ok. 7,7 proc. Nieco lepiej jest w Małopolsce, gdzie na 182 gminy 28 z nich zdecydowało się na podpisanie umowy (15,3 proc.).
Chodzi o pieniądze
O co więc chodzi? Już pal licho nakazy KE. Przecież samorządowcy sami apelowali, że chętnie zajmą się programem “Czyste Powietrze”. To dlaczego teraz w większości przypadków zmienili zdanie?
Sprawdza się znowu porzekadło, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to najpewniej w centrum uwagi muszą być pieniądze. Bo owszem, resort środowiska zaprosił gminy do współrealizacji programu “Czyste Powietrze”, ale już o potrzebnych na to środkach finansowych nie wspominał ani słowa. I dalej milczy.
Coraz bardziej pod kreską
Samorządowcy od lat utyskują na zbyt duże obciążenia ze strony władzy centralnej, która przy okazji najczęściej na ich realizacje nie kieruje dodatkowych środków. W efekcie zauważyć można coraz większe dysproporcje między dochodami a wydatkami samorządów terytorialnych. Jeżeli już pojawia się jakaś nadwyżka budżetowa, to gminy przeznaczają ją najczęściej na spłatę zobowiązań i odsetki.
W dobie, gdy na finanse samorządów terytorialnych coraz większy wpływ mają np. przepisy dotyczące gospodarki odpadami, czy zmiany w regulacjach podatkowych — trudno wymagać od samorządowców, że z otwartymi ramionami przyjmą kolejne obciążenie.
I może odsetek tych gmin, które chcą realizować same program “Czyste Powietrze” jeszcze do końca wakacji wzrośnie, ale ogólnego obrazu to nie zmieni. Chyba że po sierpniu pojawią się inne legislacyjne rozstrzygnięcia, które dadzą w tym zakresie samorządom finansowy oddech. Inaczej walka ze smogiem nie będzie miała najmniejszego sensu, a przed KE przyjdzie się polskiemu rządowi tłumaczyć i bardzo możliwe, że też płacić kary.