REKLAMA

Katastrofa ekologiczna na Odrze. Najnowszy ślad nie spodoba się rządowi. Ani milionom Polaków

Choć o katastrofie ekologicznej na Odrze odpowiednie służby wiedzą już od kilku tygodni, nadal nie wiemy, co doprowadziło do masowego śnięcia ryb i wyłączyło z użytku jedną z największych polskich rzek. Ekolodzy zachodzą w głowę, czy na regenerację ekosystemu będziemy musieli poczekać kilka lat, czy całe dekady. Kto jest za to odpowiedzialny? Geolog z Polskiej Akademii Nauk wskazuje, że winowajcą mogą być kopalnie węgla na Śląsku. Taki paradoks: w czasie, gdy Polacy zabijają się o ekogroszek spółki wydobywcze trują wszystko naokoło.

susza-Europa-kryzys
REKLAMA

Policja wyznaczyła milion złotych za wskazanie winnego katastrofy ekologicznej na Odrze. Sprawą zajmuje się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu. Zaniepokojenie sytuacją wyraziły rządy Niemiec i Szwecji. Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa zadeklarowała, że w pobranych próbkach nie znaleziono toksycznych substancji.

REKLAMA

Państwowy Instytut Weterynarii ogłosił, że choć w Kanale Gliwickim i Kędzierzyńskim na Śląsku stwierdzono podwyższoną zawartość rtęci, to pierwiastek ten nie jest odpowiedzialny za śnięcie ryb.

Przypomnijmy, że straż pożarna w ciągu kilku dni wyłowiła ok. 80 ton martwych ryb. Wśród ofiar zanieczyszczenia znalazły się także bobry i ptaki. Konkretnych ustaleń, dlaczego doszło do tej katastrofy, jak na razie brak. Tak samo jak wersji, kto odpowiada za zanieczyszczenie rzeki. Spójrzmy więc, jakie teorie pojawiły się do tej pory.

Skażenie Odry. Za katastrofę może odpowiadać złota alga

Taką hipotezę wysnuł cytowany przez dziennikarza Antoniego Kostkę geolog PAN - dr Mariusz Paszkowski oraz ekspertka WWF dr Alicja Pawelec. O co dokładnie chodzi?

Dr Paszkowski tłumaczy, że kopalnie węgla spuszczają zasolone ścieki do rzeki, a przekupione przez nie służby przymykają na to oko. Problem zaczyna się gdy, tak jak teraz, w wyniku suszy spada poziom wody i poziom zasolenia automatycznie rośnie.

Słona woda to idealne warunki do kwitnienia tzw. złotej algi.

Naukowiec tłumaczy, że śnięte ryby pojawiły się na wysokości Oławy, bo glony potrzebowały czasu, by rozmnożyć się do poziomu, przy którym ich obecność zaczęła być śmiertelna dla fauny.

Wniosek? Gdyby Odra nie została sztucznie zasolona, problem nigdy by nie zaistniał. Algi nie miałyby warunków do kwitnienia, a zanieczyszczenie rzeki nie stałoby się jednym z głównych tematów trwających wakacji.

Z podobnym problemem od kilkudziesięciu lat zmagają się Amerykanie. Pierwszy potwierdzony przypadek miał miejsce w 1985 roku na rzece Pecos w Rio Grande. W Teksasie toksyny tak dały się miejscowym we znaki, że utworzono specjalna grupę zadaniową do walki z nimi. Dwadzieścia lat temu złota alga przetrzebiła do cna całoroczną hodowlę bassów w największej stanowej wylęgarni ryb.

Zarzuty o zniszczenie ekosystemu Odry kierowano też w stronę KGHM

Państwowa spółka miałaby być odpowiedzialna za zwiększenie stężenia soli w rzece. Podczas kontroli poselskiej Piotr Borys stwierdził, że na zrzut z flotacji rud i kopalni KGHM miał zgodę. Poseł ma jednak pretensje o to, że nikt nie poprosił firmy o czasowe wstrzymanie zrzutów.

Miedziowy potentat odpowiada na zarzuty następująco: nasz zrzut miał miejsce w Głogowie. To 100 km poniżej Oławy, gdzie wykryto zakażenie. Spółka twierdzi też, że zrzuty z ostatnich miesięcy były dużo mniejsze niż te, które miały miejsce na przykład w ubiegłoroczne wakacje.

Za zanieczyszczenie rzeki nie odpowiada Bumar

O oskarżeniach kierowanych pod adresem spółki wchodzącej w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej pisał Michał. W procesie pasywacji (ochrony przed kolizją) wolframu ma być używany stopiony azotan potasu, znany też jako saletra potasowa lub indyjska. Substancja ta charakteryzuje się dużą ekotoksycznością. Internauci sugerują, że gliwicki zakład mógł zdecydować o zrzucie większej ilości tej saletry potasowej.

Bumar odniósł się do tej teorii, pisząc o bezpodstawnych i nieuprawnionych spekulacjach medialnych.

Skażenie Odry. Pod pręgierzem znalazła się też firma Jack-Pol

Ichtiolog Polskiego Związku Wędkarskiego we Wrocławiu mówił „Gazecie Wyborczej”, że producent papieru toaletowego z Oławy odpowiadał już w przeszłości za nielegalne zrzuty zanieczyszczeń. Gazeta dowiedziała się też, że Jack-Pol był karany przez WIOŚ za naruszenia przepisów. Kary miały być jednak symboliczne.

Reakcja producenta? W dużym skrócie: to nie mogliśmy być my. Zanieczyszczona Odra po prostu do nas przypłynęła.

I tak to się kręci.

Z wersji na wersję zanieczyszczenie idzie w górę rzeki

REKLAMA

Jeszcze chwila i okaże się, że podejrzanych będziemy szukać w czeskiej Ostrawie. Poseł Nowej Lewicy Krzysztof Śmiszek napisał na Twitterze, że wystąpił do Komisji Europejskiej o interwencję w sprawie zatrucia Odry.

Może to i dobrze, bo całe śledztwo zaczyna wyglądać groteskowo. Potencjalni winni wskazywani są na oślep, a milionowa nagroda dla informatora brzmi, jakby państwo otwarcie przyznało się do bezradności. Oby jedynym efektem tej afery nie było, jak sugerował Jacek, utworzenie Tarczy Rtęciowej dla przedsiębiorców.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA