Chaos na polskim niebie. Wylądowanie na Okęciu graniczy z cudem, linie lotnicze grożą pozwami
Sobota 9.04 to drugi dzień z rzędu, w którym latanie z warszawskiego Okęcia jest ruletką. Na tablicy przylotów większość połączeń opatrzonych jest adnotacją opóźniony. ULC ostrzega, że pasażerowie powinni nastawić się również na odwoływanie lotów. Linie lotnicze są wściekłe i zapowiadają, że nie puszczą tego PAŻP płazem. W ostatnich dniach przez konflikt z Agencją odeszło kilkudziesięciu kontrolerów lotów, przeszło setka ma to zrobić do końca miesiąca.
Uprzejmie informujemy, że w najbliższych dniach może dojść do nieregularności w ruchu lotniczym nad Polską, w tym do opóźnień i odwołań rejsów. Zalecamy pasażerom, żeby byli przygotowani na możliwość wystąpienia opóźnień, jaki i odwołań połączeń lotniczych oraz na bieżąco zasięgali informacji u przewoźników lotniczych o statusie danego rejsu.
– taki lakoniczny komentarz pojawił się w piątek na stronie Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
W sobotę warszawskie Okęcie zamieniło się w pobojowisko. Pasażerowie korzystający ze stołecznego portu powinni uzbroić się w dużą cierpliwość.
Strajk kontrolerów. Realizuje się najgorszy scenariusz
W wyniku konfliktu z Polską Agencją Żeglugi Powietrznej kontrolerzy lotów zaczęli masowo składać wypowiedzenia. Do takich tarć między obiema stronami już w przeszłości dochodziło, nigdy nie zdarzyło się jednak, by kontrolerzy rzeczywiście masowo odchodzili z pracy.
Tym razem tak się stało. Na początku kwietnia PAŻP, która jest jedyną organizacją w Polsce zatrudniającą kontrolerów, straciła 44 pracowników. To ponad 7 proc. z grupy osób, które pilnowały porządku na polskim niebie.
Ubytki kadrowe są jednak większe, bo część kontrolerów zdecydowała się pójść na zwolnienie. Zdecydowana większość skonfliktowanych z PAŻP kontrolerów pracuje w Warszawie. Trudno się więc dziwić, że to właśnie stołeczne Okęcie najmocniej odchorowuje.
Problemy zaczęły się w piątek, gdy wiele połączeń realizowanych było z kilkugodzinnym opóźnieniem. Gdy spojrzeliśmy w sobotni rozkład tablicy przylotów, sytuacja wygląda podobnie. Od godziny 10.40 do końca dnia miażdżąca większość lotów ma status „opóźniony".
Póki co, nie mamy za to sygnałów o opóźnieniach w wylotach z lotniska im. Fryderyka Chopina. Do pojedynczych, raczej drobnych zakłóceń dochodzi w Modlinie.
W piątkowej rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną" szef należącej do Ryanair Holdings linii Buzz Michał Kaczmarzyk nie owijał w bawełnę.
To już jest katastrofa. Nasze samoloty mają już średnio po 90 minut opóźnienia. Cierpią na tym głównie pasażerowie. Boję się myśleć, co będzie działo się przed świętami
– tłumaczył.
Lepiej byłoby zapytać, co stanie się po świętach
Z końcem kwietnia mija termin wypowiedzenia kolejnej grupy kontrolerów w liczbie 136 osób. Trwające od kilku dni negocjacje między nową panią prezes PAŻP Anitą Oleksiak a Związkiem Zawodowym Kontrolerów Ruchu Lotniczego nie przynoszą spodziewanego efektu. Wcześniej ze względu na napiętą atmosferę w Agencji stanowisko stracił poprzedni p.o. prezesa PAŻP Janusz Janiszewski.
O co toczy się spór? Konflikt ma dwa wymiary. Pierwszy związany jest z finansami i dotyczy obniżenia wynagrodzeń kontrolerów o 30-50 proc. Agencja tłumaczy, że to efekt pandemii. PAŻP finansuje się sam z opłat ponoszonych przez linie lotnicze. Gdy ruch nad polskim niebem spadł, znacząco pogorszyła się też kondycja finansowa spółki.
Kontrolerzy narzekali od lat także na warunki pracy. Do mediów przedostały się informacje o blokowaniu windy, by pracownicy siedzący w wieży nie mogli zjechać na dół i szarpaninie z udziałem byłego szefa związkowców. Zarzuty dotyczyły wprowadzenia modelu, dzięki któremu w wieży może przebywać tylko jeden kontrolerów.
Europejska Organizacja ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej (Eurocontrol) ostrzegała niedawno, że wskutek opóźnień i odwołań lotów straty linii lotniczych pójdą w miliony. Na łamach serwisu wnp.pl Ryanair i Enter Air zadeklarowały, że jeżeli zostaną zmuszone do anulowania choćby jednego lotu, sprawa trafi do sądu.