Wysokie ceny mieszkań niszczą nam życie i gospodarkę. W końcu doprowadzą do zagłady Europy
Zdaniem poważnego ekonomisty banku HSBC – jeśli nic z kryzysem mieszkaniowym nie zrobimy, do końca tego wieku wyginie pół Europy. Oczywiście nie będziemy umierać na zawały, widząc ceny mieszkań, po prostu nie będziemy się rozmnażać. To kolejny tak mocny głos na temat kryzysu mieszkaniowego, który trawi cały zachodni świat, nie tylko Polskę. Co z tym zrobić? Na początek podnieść młodym rodzinom pensje przynajmniej o 20 proc.
Kryzys mieszkaniowy nie dotyczy jedynie Polski. W naszym kraju przyzwyczailiśmy się do tego, że jak robi nam się społeczny problem z powodu wysokich cen mieszkań, które stają się dla zwykłych ludzi coraz mniej dostępne, to powtarza im się: to twój problem, widocznie jesteś przegrywem, skoro cię nie stać, zmień pracę weź kredyt.
Tymczasem Europa, która również zmaga się z tym problemem, zaczyna widzieć, że to nie jest czyjś prywatny problem, a ceny mieszkań to ostatecznie problem, który ciąży gospodarce, a nawet międzynarodowemu ładowi.
Niedawno pisałam o tym, że prof. Steve Keen, australijski ekonomista z Uniwersytetu Londyńskiego, uważa, że wysokie ceny mieszkań powodują, że zachodni świat nie jest w stanie przywrócić produkcji z taniej Azji do siebie, co po pandemii jest bardzo pożądane. Jego zdaniem również, jeśli kredyty hipoteczne nie zostaną przejęte przez państwa, nieustannie będziemy wpadać z kryzysu finansowego w kolejny kryzys finansowy i tak bez końca, bo system w tzw. cywilizowanym świecie jest źle urządzony.
Brak mieszkań równa się kryzys demograficzny
Teraz z kolei brytyjski ekonomista z HSBC twierdzi, że wysokie ceny mieszkań doprowadzą Europę do wyginięcia. Jego zdaniem do końca tego stulecia populacja Europy skurczy się o połowę, do 350 mln osób właśnie dlatego, że ludzie wstrzymują decyzję o posiadaniu potomstwa z powodu zbyt drogich domów.
Wiecie, co oznacza aż o połowę mniej ludna Europa? Gigantyczne skurczenie się jej potencjału gospodarczego, ubożenie społeczeństw i marginalizacja na arenie międzynarodowej. Myślicie, że ktokolwiek będzie się z nami liczył? Obstawiam, że Chińczycy będą nami sterować jak marionetkami, a w szkołach może nawet obok angielskiego dzieci zaczną uczyć się chińskiego zamiast niemieckiego czy francuskiego jako drugiego języka.
No dobrze, trochę może poniosła mnie fantazja, ale dla Europy to koniec jakichkolwiek marzeń o byciu międzynarodowym graczem. I to właśnie z powodu wysokich cen mieszkań – twierdzi James Pomeroy z HSBC.
Problem zresztą dotyczy nie tylko samej Europy, ale całego tzw. zachodniego świata. Holandia, Kanada, Nowa Zelandia, nawet Niemcy – wszędzie tam ceny domów są w stosunku do dochodów o ponad 30 proc. wyższe niż w 2015 r., stają się więc poza zasięgiem zwykłych ludzi.
Czas zażegnać kryzys mieszkaniowy
Co robić? Sprowadzać więcej imigrantów, ale to niekoniecznie będzie do przełknięcia dla polityków. Po drugie, podnieść o 20 proc. pensje dla młodych, żeby było ich stać na mieszkania i by chętniej zakładali dzięki temu rodziny. I po trzecie, dbać o niższe koszty opieki nad dziećmi – również po to, żeby więcej zostawało w portfelu na zapewnienie potrzeb mieszkaniowych.
Tak mi się przypomniało, co robi Polska. Z jednej strony PiS wymyślił rodzinny kapitał opiekuńczy, w ramach którego na drugie i kolejne dziecko w rodzinie w wieku od 12. do 36. miesiąca życia rodzice dostaną 12 tys. zł po 1 tys. zł miesięcznie przez rok albo przez 2 lata po 500 zł.
Fajnie, tylko jednocześnie z danych GUS wynika, że państwo polskie zapewnia opiekę żłobkową tylko dla 15 proc. dzieci w wieku 1-3 lata, a ponad dwie trzecie gmin nie oferuje żadnego miejsca dla dzieci do lat 3.
Nic dziwnego, że aż jedna piąta Polaków w wieku do 24. roku życia nie planuje mieć dzieci, jak wynika z niedawnego sondażu CBOS.
No nie bardzo nam idzie ta demografia. Może trzeba jednak coś zrobić z samym problemem mieszkaniowym?
Zdolność kredytowa leci na pysk
Według niedawnego raportu HRE Investments ostatni cykl podwyżek stóp procentowych sprowadził zdolność kredytową przeciętnej polskiej rodziny w Polsce do poziomów z 2011-2012. Tylko że ceny nieruchomości nie wróciły do poziomów z tamtego czasu.
Zobaczcie na wykresie, jak źle to wygląda:
Bartosz Turek z HRE wylicza, że jeszcze we wrześniu 2021 przeciętna rodzina mogła liczyć na kredyt hipoteczny na kwotę 700 tys. zł, obecnie na 41 proc. mniej. I to zakładając, że komuś pensja wzrosła w tym czasie, tak jak zwiększa się przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w Polsce. A jak nie, zdolność kredytowa skurczyła się nawet o połowę.
Wróćmy do perspektywy światowej. Niedawno prof. Ian Golding z Uniwersytetu Oxfordzkiego na łamach „Financial Times” zwracał uwagę, że po raz pierwszy w historii mamy na świecie więcej ludzi w wieku powyżej 65 lat niż poniżej pięciu. Tylko że wiele krajów już co najmniej od roku wprowadza dodatkowe regulacje na rynku mieszkaniowym, żeby ograniczyć spekulacyjny wykup mieszkań bądź windowanie cen najmu.
A Polska? Polska ciągle myśli. A jak docierają do nas wieści, co robi Zachód, to krzyczymy: komuna!