Polacy: i czym my teraz będziemy ogrzewać nasze domy? To proste, kupimy tani ekogroszek z Mongolii
To oczywiście żart, ale w kolejnym sezonie grzewczym, który zacznie się w październiku, nie będziemy już sięgać po węgiel z Rosji. Ale to wcale nie znaczy, że tę energetyczną dziurę spokojnie zasypią polskie kopalnie. To niemożliwe. Recepta jest tylko jedna: trzeba będzie kupować węgiel z innych kierunków, a w grę wchodzi import z Australii, Mongolii i USA.
Ban na węgiel z Rosji to główny element piątego już pakietu sankcji wymierzonych w Moskwę za wywołanie wojny w Ukrainie. Początkowo miał zacząć działać za trzy miesiące. Ale na tak krótki okres nie chcieli się zgodzić Niemcy, największy importer węgla z Rosji w UE. I właśnie presja Berlina spowodowała, że embargo na rosyjskie czarne złoto zacznie obowiązywać dopiero za cztery miesiące, czyli w połowie sierpnia.
Komisja Europejska szacuje, że rosyjską gospodarkę może to kosztować nawet 4 mld euro rocznie. Ale nie tylko Rosja może mieć kłopoty. Węglowy ban stawia w trudnej sytuacji też największych importerów, czyli głównie Niemcy, Polskę i Czechy, dla których przyszły sezon grzewczy będzie wyjątkowo trudny
Jesteśmy na to gotowi
– przekonuje premier Mateusz Morawiecki.
Węgiel z Rosji będziemy musieli zastąpić innym
A to nie będzie wcale łatwe zadanie. UE w 2020 r. zużywała w sumie 427 mln ton węgla. Niemcy w tym czasie za granicą kupili 31,2 mln t surowca, z czego 14,3 mln t pochodziło z Rosji (45,8 proc.).
Polska w sumie w 2020 r. zaimportowała 13,2 mln t węgla, z czego w Rosji kupiliśmy ok. 9,5 mln t (prawie 72 proc.). Nie jest żadną tajemnicą, że rosyjski surowiec w naszym kraju głównie wykorzystywany jest przez gospodarstwa domowe, które kupują go również w formie popularnego ekogroszku, o czym już wkrótce przeczytacie w Bizblog.pl. Brak surowca ze Wschodu pewnością będzie odczuwalny przed kolejnym sezonem grzewczym.
Na polskie kopalnie można trochę liczyć, ale z pewnością nie w takiej skali. Polska Grupa Górnicza może zwiększyć produkcję, ale w porywach o 1,5 mln t. Szef PGG Tomasz Rogala wprost mówi, że na więcej produkcji - bez znaczących nakładów głównie na inwestycje - nie ma żadnych szans. W podobnym tonie wypowiada się też Artur Wasil, prezes Lubelskiego Węgla Bogdanka, który w rozmowie z serwisem wnp.pl zapowiada w tym roku wydobycie węgla na poziomie 9,5 mln t, w porównaniu z 9,9 mln t w 2021 r.
Import węgla. Skądś musimy go sprowadzić
Nie ma też co liczyć na przykopalniane zapasy węgla. Tak też nie zastąpimy węgla z Rosji. Chociaż, zgodnie z danymi Fundacji Instrat, jeszcze rok temu, w kwietniu 2021 r. było tam 5,56 mln t węgla. Ale od tego czasu jest go coraz mniej. W listopadzie 2021 r. przy kopalniach znajdowało się ok. 2,54 t węgla, w grudniu 2021 r. – 2,20 mln t, a w styczniu 2022 r. – już tylko 1,79 mln t. Agencja Rozwoju Przemysłu w Katowicach wylicza te styczniowe zapasy na jeszcze mniej bo tylko na ok. 1,4 mln t.
Polska nie ma więc innej możliwości, jak tylko zastąpić węgiel z Rosji surowcem kupowanym gdzie indziej. Sami tej dziury energetycznej nie zasypiemy. Jest możliwych co najmniej kilka kierunków. Od Australii, przez Mongolię, Kazachstan, Kolumbię, RPA i nawet Stany Zjednoczone. Takich ewentualnych węglowych partnerów wymienia ostatnio Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska. Zaznacza jednocześnie, że to wcale nie znaczy, że ten kupowany od innych sprzedawców węgiel będzie droższy od tego rosyjskiego. Ale ważniejsze jest coś innego: odpowiednie parametry surowca, jego kaloryczność. W takim przypadku możliwość zastąpienia węgla z Rosji mocno się zawęża.
Jest jeszcze jedna opcja, o której wspomina m.in. Piotr Lewandowski, prezes Instytutu Badań Strukturalnych. Mówi o rządowych zachętach skierowanych do gospodarstw domowych, żeby wymieniać swoje węglowe źródła ciepła i energii na inne. O tym jednak jak bardzo może być to trudne zadanie i przede wszystkim rozłożone w czasie – świadczą dotychczasowe wyniki rządowego programu Czyste Powietrze, które oferuje dopłaty do wymiany pieców.
Od uruchomienia tej inicjatywy we wrześniu 2018 r. do końca 2021 r. złożono niemal 380 tys. wniosków na kwotę 6,4 mld zł, a średnia kwota wnioskowanego dofinansowania wyniosła 16,8 tys. zł. W tym samym okresie w ramach programu podpisano niemal 300 tys. umów obejmujących dofinansowanie na poziomie 4,9 mld zł i wypłacono 1,35 mld zł. Biorąc pod uwagę cały budżet programu (103 mld zł), to raptem 1,35 proc. przygotowanych środków.
Węgiel to początek? W kolejce czeka rosyjski gaz i ropa
Odchodzenie od węgla z Rosji to tylko początek. W kolejce już czeka takie samo embargo ale na rosyjski gaz i ropę. Grupa największych gospodarek świata G7 wydała już stosowne oświadczenie, w którym czytamy o przyspieszeniu prac nad zmniejszeniem uzależnienia od rosyjskiej ropy.
Z kolei Politico przypomina słowa nie żyjącego już amerykańskiego polityka Johna McCaina, który stwierdził, że Rosja jest stacją benzynową udającą państwo. Właśnie z tego kierunku do Europy trafia aż 49 proc. ropy i 74 proc. gazu. Dlatego Instytut Finansów Międzynarodowych wylicza, że embargo na całą energię z Rosji (do węgla dołączyłby gaz i ropa) wyniosłoby nawet 40 proc. PKB Rosji przed wojną w Ukrainie. Co więcej: w dużych kłopotach byłby również rosyjski budżet, który też w 40 proc. jest zasilany właśnie z eksportu energii. Tutaj polski rząd także nie ma obaw i twierdzi, że sobie poradzi.