Jesteśmy jeszcze na tym etapie, że otwarcie sklepu bez obsługi budzi duże zainteresowanie. Nie inaczej jest z nowym konceptem Carrefoura. Francuska sieć poszła jednak nieco na łatwiznę – w niewielkim kontenerze postawiła po prostu kilka automatów vendingowych. Komu to potrzebne?
Nie ukrywam, że gdy pierwszy raz zobaczyłem informację prasową o premierze autonomicznego sklepu Carrefoura, prychnąłem ze śmiechu. Kilka automatów ustawionych obok siebie można znaleźć w korytarzu każdego lepszego sklepu wielkopowierzchniowego, np. w Makro. Co to za innowacja?
Postanowiłem jednak przekonać się na własne oczy. Sklep zlokalizowany jest przy ul. Światowida 18 na warszawskim Tarchominie, więc dla większości mieszkańców stolicy pozostanie na razie zagadką. Rozwiązanie trudno uznać przecież za tak przełomowe, by warszawiacy walili z jego powodu tłumnie na obrzeża miasta.
Tłoku nie ma...
Pierwsze wrażenie? Kontener pełni na razie rolę ciekawostki. Wciśnięty między Galerię Północą a duży market należący do Carrefoura, z początku nie zwraca na siebie większej uwagi. Kręciłem się koło sklepu przez 15 minut. W tym czasie, poza mną, zakupy zrobiły jeszcze dwie osoby. Szału nie ma.
Może to i dobrze, bo w bezobsługowym Carrefourze nie ma zbyt wiele miejsca. Po wejściu kilku klientów zrobiłoby się w nim dość tłoczno. Terminal służący do płatności jest zresztą tylko jeden. Reszta zainteresowanych może co najwyżej zastanawiać się nad wyborem, zerkając przez szyby do środka urządzeń.
Wybór, jak na tradycyjne automaty, jest dość duży. W środku znajdziemy produkty „pierwszej potrzeby”: mleko, kawę, chleb, masło i napoje. Wszystko w dość „nieautomatowych” cenach, zbliżonych raczej do osiedlowego spożywczaka.
W razie, gdybyśmy zapomnieli o niehandlowej niedzieli i zostali z pustką lodówką, mamy też gotowe śniadania i zestawy obiadowe. Całość dopełnia dość bogaty wybór bioproduktów i jedna półka przeznaczoną na drogerię.
Bez karty lub BLIKA ani rusz
Miłym zaskoczeniem jest na pewno sposób zamawiania i płatności. Obok ciągu automatów stoi dotykowy wyświetlacz i terminal. Menu nie jest przesadnie skomplikowane i ogranicza nas (na szczęście) do wyboru kategorii i konkretnych produktów. Te ostatnie lądują w wirtualnym koszyku, dzięki czemu nie musimy płacić oddzielnie za każdy towar. Wybieramy to, co mamy ochotę, płacimy za pomocą karty lub BLIKA i robimy rundę wzdłuż automatów, zgarniając z każdego nasze zamówienia.
Jeżeli wiemy, po co przychodzimy, cały proces można zamknąć w kilkudziesięciu sekundach. Żadnych kart lojalnościowych, rejestracji w panelach klienta itd. Nie powiem, wygodne. Zostaje jednak pytanie, kto będzie się do tego nowego Carrefoura fatygował? Asortyment nie odbiega przecież od tego, co możemy znaleźć w wielu mniejszych sklepach.
Mam wrażenie, że francuska sieć specjalnie się tym w tej chwili przejmuje. Zapowiada, że niski koszt wdrożenia daje szansę, by skopiować ten koncept w popularnych miejscowościach turystycznych i na osiedlach mieszkaniowych.
I możliwe, że właśnie o to chodzi. Skromna oferta Carrefour Express w wielu wypadkach okaże się przecież wystarczająca i może nas odwieść od wypadu do Żabki czy innego osiedlowego sklepiku. Wyobrażam sobie, że mają taki kontener pod nosem, wyskakuje z mieszkania na chwilę, chwytam chleb i masło, a 5 minut później jestem z powrotem w domu. Ma to sens.
Może z jednym wyjątkiem. Sklepy autonomiczne wciąż nie mają technologii do weryfikacji wieku. W Carrefourze tak samo jak w Bio Family czy Take&Go nie kupimy więc alkoholu i papierosów. A to w przypadku sklepów 24h, które miałyby celować w turystów i mieszkańców osiedli, dość poważne ograniczenie.
Na plus mogę też zaliczyć nieracjonalnie wielki parking. A dokładniej strefę, wydzieloną specjalnie dla klientów autonomicznego Carrefour Express. Dziesięć miejsc postojowych to jak dla mnie o jakieś 7 za dużo, ale w tym przypadku od przybytku głowa nie boli.
Czy Carrefour okaże się mordercą Żabek? Sieć wypowiada się dość enigmatycznie. Z jednej strony zostawia sobie furtkę do rozwoju tego konceptu, podkreślając, że na razie zbiera dane o zachowaniach konsumentów. Z drugiej - zapowiada, że prowadzi prace nad sklepem autonomicznym z prawdziwego zdarzenia.
We Francji taki sklep jest już zresztą w fazie testów. Placówka ma powierzchnię 56 metrów kwadratowych i, poza kartą i telefonem, można w niej płacić z wykorzystaniem technologii rozpoznawania twarzy. To pokazuje, że Francuzi bardzo poważnie myślą o sklepach bez kasjerów. I nie tylko oni, bo stosunkowo niedaleko została otwarta niedawno pierwsza Biedronka, w której kasy samoobsługowe przeważają nad tradycyjnymi.