Kupił kurtkę za 60 zł, sprzedał za 1500 zł. Dziwicie się, że do second handów rzucili się złodzieje?
W sklepach sieciowych jest coraz drożej, trudno się dziwić, że second handy, outlety odzieżowe czy wcześniej ciucholandy lub przeżywają prawdziwy boom. Powodów tej popularności jest kilka, przede wszystkim chęć zakupu modowej perełki w atrakcyjnej cenie, ale też dbanie o środowisko. Raport thredUP prognozuje, że w ciągu najbliższych pięciu lat rynek rzeczy używanych będzie rósł 11 razy szybciej niż sprzedaż detaliczna nowej odzieży.
Niemal 70 proc. Polaków kupuje w sklepach z odzieżą używaną, z czego aż 83 proc. poniżej 25. roku życia. 46 proc. wybiera się do takich sklepów przynajmniej raz w miesiącu lub częściej. To pokazuję skalę tego biznesu i ogromne zapotrzebowanie na odzież z drugiej ręki.
Sprzedaż na szeroką skalę i do tego marki premium
Z danych serwisu Statista wynika, że w 2021 roku światowa wartość rynku odzieży używanej została oszacowana na 96 miliardów dolarów, ale do 2026 roku rynek ma się podwoić, a jego wartość prognozowana jest na 218 miliardów dolarów. W Europie wartość rynku odzieży używanej w 2022 roku oszacowano na ponad 18 mld dolarów, a prognoza do roku 2023 wskazuje na wzrost jego wartości do ponad 40 mld dolarów. Utwierdza to trend odwracania się od tzw. szybkiej mody na rzecz zrównoważonych zakupów.
W Polsce oprócz pobudek ekologicznych do sklepów z odzieżą używaną wciąż przekonują nas wyraźnie niższe ceny. Jeden z najwyższych w Europie wskaźników inflacji znacznie odcisnął piętno na naszych portfelach, co było widać choćby na podstawie krótszych wyjazdów na majówkę czy przenoszeniu się z miejscem robienia zakupów do dyskontów i podążaniem za promocjami.
Z drugiej strony, w sklepach z odzieżą używaną szukamy produktów wyższej jakości i marek premium. W mediach społecznościowych można natknąć się na grupy, na których kupujący chwalą się zakupem za ułamek ceny oryginalnych produktów znanych marek. Wymieniają się adresami sklepów, w których najczęściej pojawia się odzież od znanych projektantów i radzą, w jakie dni do nich zaglądać. To już cały biznes.
Stali bywalcy second handów mówią wprost, że zarabiają na tym nawet kilka tysięcy złotych miesięcznie. Niech przykładem będzie kurtka Marlboro znana z wyścigów F1. Klient kupił ją za 60 zł, ale sprzedał w internecie już za 1500 zł – czytamy w opracowaniu przesłanym do redakcji.
Kradzieże to główna bolączka biznesu
Z uwagi na problemy gospodarcze nie tylko notuje się wzrost sprzedaży w ciuchlandach, ale i więcej kradzieży. Porównując rok 2021 do 2022 r., jest to więcej o 31 proc. Proceder obejmuje branże, które do tej pory nie miały z tym problemów. Duże sklepy zbroją się na potęgę i stosują coraz bardziej wyrafinowane zabezpieczenia. Złodzieje wybierają więc te miejsca, gdzie zabezpieczeń nie ma lub są bardzo słabe. Skoro więc sklepy z odzieżą używaną mają w ofercie marki premium, to i w nich coraz częściej będą gościć nieuczciwi konsumenci.
Agnieszka Sawicka, Marketing Manager w Checkpoint Systems, zauważa, że sklepy z odzieżą używaną borykają się z takim samym problemem wzrostu poziomu kradzieży, jak każda inna branża detaliczna.
Statystyki są nieubłagane i od wielu miesięcy notujemy ogromne wzrosty liczby nieuczciwych konsumentów. Ten rodzaj biznesu nie operuje na wysokich marżach, które pozwalałyby na zatrudnienie profesjonalnej ochrony, a lipcowa podwyżka płacy minimalnej jeszcze bardziej zwiększy koszty – tłumaczy.
Jak zaznacza, jednocześnie markowe produkty, znanych i lubianych projektantów pozwalają osiągnąć najwyższą marżę, więc to one najczęściej padają łupem złodziei, którzy jeśli nie kradną dla siebie, to najczęściej, żeby odsprzedać na platformach internetowych.
Jak wskazuje Sawicka, odpowiedzią mogą być sposoby znane z niektórych odzieżowych sklepów wielobrandowych, w których elektronicznie zabezpiecza się tylko najbardziej wartościowe produkty, najbardziej pożądanych marek.
Jak rozprawić się ze złodziejami?
Eksperci wskazują, że z ekonomicznego punktu widzenia wyposażenie sklepu z odzieżą używaną w system kamer, pracowników ochrony i elektroniczne zabezpieczenia nie ma sensu. Kamery muszą obsługiwać dodatkowi pracownicy, a ochrona będzie zbyt kosztowna.
Rozwiązaniem może jest pomysł firmy Checkpoint oferujący klientom zabezpieczenia antykradzieżowe z drugiej ręki.
Akcesoria są w pełni funkcjonalne, a dzięki czyszczeniu, sortowaniu i pakowaniu zyskały nowe życie i mogą dalej z służyć innym klientom – zapewnia Paweł Forycki, Operations Manager w Checkpoint System.
Jak dodaje, dawanie drugiego życia takim produktom jak klipsy antykradzieżowe wydaje się innowacyjne, ale powinno być standardem.
Jakość naszych produktów pozwala na używanie ich przez dziesięciolecia, dlaczego więc z tego nie skorzystać – przekonuje.
Czytaj także: Czym jest paserstwo? Co za nie grozi?