Ceny ropy nadal będą spadać. Paliwo na stacjach coraz tańsze
Dzieje się na rynku ropy naftowej. Po serii spadków mamy do czynienia teraz z lekkim odbiciem, ale to nie powinno trwać zbyt długo. Bo jak wylicza Międzynarodowa Agencja Energetyczna, na rynku po prostu jest zbyt dużo paliwa. To powinno cieszyć kierowców w Polsce, którzy tym samym mogą mieć kolejne tygodnie z coraz tańszą benzyną, dieslem i autogazem. Ale lepiej nie popadać w hurra optymizm, bo też możliwa jest nagła zmiana wajchy i ropa może znowu zacząć drożeć.

Tankujący na stacjach paliw w Polsce nie mają zbyt dużo powodów do narzekania. Dobry nastrój nie opuszcza ich od drugiej połowy stycznia, kiedy to zarówno benzyna Pb95, jaki i olej napędowy oraz LPG zgodnie zaczęły tracić na wartości. Jeszcze w trzeciej dekadzie pierwszego miesiąca roku średnia cena najpopularniejszej w kraju benzyny wynosiła ok. 6,22–6,23 zł. W przypadku diesla to było niecałe 6,40 zł, a autogazu - 3,27 zł. Po trwającej serii obniżek jesteśmy teraz w zupełnie innej rzeczywistości cenowej. Za litr benzyny obecnie płacimy już mniej niż 6 zł, w przypadku oleju napędowego to ok. 6,16 zł. Z kolei LPG sprzedawany jest średnio za ok. 3,17 zł. A ma być jeszcze taniej.
W okresie między 17 i 23 marca 2025 r. spadki będą mieć swój dalszy ciąg. Obniżka może dotyczyć wszystkich typów paliw - przewiduje dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z e-petrol.
Benzyna Pb95 ma spaść do stawek między 5,85 a 5,97 zł. Przy dieslu ma się jeszcze utrzymać szóstka z przodu, olej napędowy ma kosztować od 6,01 do 6,14 zł. Autogaz z kolei ma potanieć do przedziału cenowego między 3,10 a 3,17 zł. I bardzo możliwe, że nawet w kwietniu nie opuszczą nas paliwowe zniżki. Bo, jak wskazuje Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA), na rynku jest za dużo ropy naftowej.
Ropa naftowa, czyli podaż wyraźnie wyższa od popytu
Zdaniem IEA podaż ropy naftowej przewyższa popyt o 600 tys. baryłek dziennie. Nic więc dziwnego, że analitycy przewidują dalsze spadki cen. Na przykład Russell Hardy, dyrektor generalny Vitol Group, szacuje dla Bloomberga, że ceny ropy mogą mieścić się w przedziale od 60 do 80 dol. za baryłkę, co obecnie właśnie ma miejsce. Ropa Brent wyceniana jest na ponad 71 dol., a WTI - na ok. 68 dol.
Branża teraz nadmiernie wierci - komentuje Torbjörn Törnqvist, przewodniczący Gunvor Group, w rozmowie z CERAWeek dla S&P Global w Houston.
Analitycy oprócz obecnej przewagi podaży nad popytem, jeżeli chodzi o ropę naftową, wskazują dodatkowo na coraz bardziej prawdopodobną perspektywę złagodzenia sankcji nałożonych na Rosję. Przepływy ropy z rosyjskich portów w ciągu czterech tygodni do 9 marca wzrosły o ok. 300 tys. baryłek dziennie, co jest największym wzrostem od stycznia 2023 r.
Paliwa kopalne są w odwrocie?
Ale też rynek ropy naftowej w ostatnim czasie potrafił bardzo zaskoczyć i w przypadku tej przewagi podaży nad popytem może być tak samo. Zwłaszcza że cały czas w grze są sankcje wymierzone w ropę z Iranu. Nie brakuje też ciągle znaków zapytania, jeżeli chodzi o rynek paliwowy i podaż ropy w Wenezueli. Bloomberg wspomina o jeszcze jednym instrumencie, który może wpłynąć na wzrost ceny ropy naftowej. Jeżeli stawka spadnie poniżej 60 dol. za baryłkę, wtedy administracja Donalda Trumpa najprawdopodobniej wyhamuje produkcję ropy w USA.
60 dol. wydaje się zbyt niskie dla większości branży - uważa Saad Rahim, główny ekonomista w Trafigura.
Więcej o ropie naftowej przeczytasz na Spider’s Web:
Na razie amerykańska produkcja ropy idzie pełną parą. Amerykańska Agencja Informacji Energetycznej szacuje w swoim najnowszym raporcie Short-Term Energy Outlook, że w 2025 r. zwiększy się o 400 tys. baryłek dziennie, do poziomu 13,6 mln baryłek każdego dnia. Okazuje się też, że przynajmniej niektóre kraje OPEC+ również produkują ponad miarę. Na przykład Kazachstan zwiększył swoją produkcję z blisko 1,5 mln do ponad 1,7 mln baryłek dziennie. Ale nie brakuje też głosów, że międzynarodowy handel ropą osiągnął już swój szczyt i od tego czasu spada, głównie przez wzrosty po stronie energii słonecznej i wiatrowej. Tak twierdzi Jeff Currie z Carlyle.
Udział globalnego zużycia energii pochodzącej z paliw kopalnych, który przekroczył granice, osiągnął szczyt w 2017 r. i od tego czasu spadł o 5 proc. - wylicza analityk.