Prognozy dla WIBOR-u i oprocentowania kredytów przerażają. Ale nie tak jak postawa polskich banków
Polacy w obawie przed wzrostem stóp procentowych nagle zaczynają doceniać stałe oprocentowanie. Ale co, jak zamrożą sobie WIBOR na pięć lat, a już za dwa lata stopy zaczną spadać? Wtedy wykręcą bankowców bokiem i znów wrócą do hazardu - zmiennych stóp. Ale jak, skoro umowa więzi ich na pięć lat? Bardzo łatwo. I banki doskonale to wiedzą, dlatego zaczynają bać się tych niby przezornych klientów.
Podczas ostatniej konferencji prezes NBP zasugerował, że skoro rząd obniża podatki, to RPP będzie musiał jeszcze mocniej podnosić stopy proc.
Co to oznacza? Prezes Glapiński powiedział jedynie, że zaskakująca podwyżka stóp o 1 pkt proc. to nie było przyspieszenie podwyżek i nie było też zakończeniem cyklu. A ponadto skala nie była sygnałem przyszłych działań.
Ekonomiści ING uznali, że ich odstająca od reszty rynku prognoza staje się tym bardziej realna. A obstawiają, że jeszcze w tym roku stopy procentowe dojdą do 6,5 proc, a w przyszłym roku do 7,5 proc. Razem z marżą oprocentowanie kredytu byłoby w okolicach 10 proc. I to byłoby dla kredytobiorców już naprawdę bolesne.
Co więc robią? Coraz więcej z nich decyduje się na zamrożenie oprocentowania kredytu, czyli zmianę warunków umowy tak, by przejść na stałe oprocentowanie. Tak, można zrobić to w trakcie trwania umowy. Tylko że zamrożenie oprocentowania teraz, to zamrożenie i tak już dość wysokich rat na kolejne pięć, czasem siedem lat - w zależności od banku.
Kredytobiorcy to hazardziści
Stała stopa procentowa byłaby korzystna, gdyby Polacy się na nią decydowali, zaciągając kredyt kilka miesięcy czy kilka lat temu. Tylko że kredyt o stałym oprocentowaniu zawsze jest droższy niż o zmiennym. A my ewidentnie mamy żyłkę do hazardu, jeśli chodzi o kupowanie mieszkań na kredyt.
Najpierw pokazali to frankowicze, teraz złotówkowicze. Ci drudzy zresztą są sobie trochę mniej winni niż piersi, bo oferta kredytowa banków na stałe oprocentowanie do niedawna była znacznie skromniejsza niż oferta kredytów złotowych, kiedy modne były franki. To jest więc problem systemowy. UKNF dopiero w lipcu 2021 r. nakazał, by każdy bank miał w ofercie kredyt hipoteczny o stałym oprocentowaniu.
I to jest nasza polska specjalność, co doskonale pokazują dane `Mortgage Federation. Taki udział kredytów udzielanych na zmienną stopę procentową jak Polska ma tylko Bułgaria, Litwa, Łotwa, Finlandia, Norwegia i Cypr.
Jak przechytrzyć banki
Ale wróćmy do stałego oprocentowania. Oferta takich kredytów się powiększą, a razem z nią, i razem z rosnącym WIBOR-em, coraz więcej klientów jest zainteresowanych zmianą oprocentowania w trakcie trwania umowy - to też umożliwia im Rekomendacja S z lipca zeszłego roku.
Ale co, jeśli ktoś teraz zamrozi sobie WIBOR na i tak już dość wysokim poziomie? Stopy jeszcze wzrosną i będzie do przodu. Ale kiedyś zaczną też spadać. W czwartek prezes NBP powiedział, że być może nawet już pod koniec przyszłego roku.
Chwilę to potrwa aż spadną do poziomu, przy którym zamrożony WIBOR stanie się dla kredytobiorcy niekorzystny, ale prawdopodobnie krócej niż pięć czy siedem lat - a na tyle polskie banki zamrażają oprocentowanie.
I co wtedy zrobi zaradny Polak z żyłką hazardzisty? Będzie chciał wrócić do zmiennego oprocentowania. I w dodatku będzie mógł to zrobić, tyle, że naokoło. Jego bank oczywiście nie pozwoli mu ponownie na taką zmianę, bo wtedy stałe oprocentowanie byłoby bez sensu. Ale przecież każdy kredyt można spłacić przed czasem.
A więc kiedy stopy procentowe spadną do poziomu, w którym znowu korzystniej będzie spłacać raty oparte na zmiennej stopie procentowej, wystarczy przeprowadzić restrukturyzację - spłacić ten kredyt nowym, zaciągniętym w innym banku już o stopie zmiennej. Dodam tylko, że wcześniejsza spłata kredytu o stałym oprocentowaniu następuje bez żadnej prowizji.
Jestem pewna, że niejeden kredytobiorca na to wpadnie. I banki też. I już się tego obawiają, bo to zupełnie pokrzyżuje im plany.
Rzecz w tym, że bank może zaoferować stałe oprocentowanie kredytu nie dlatego, że ryzyko bierze na siebie, ale dlatego, że kupuje na rynku finansowym instrumenty, które z niego to ryzyko zdejmują. Kowalski sobie tego zrobić nie może, duża instytucja finansowa - tak.
Tylko że takich instrumentów zabezpieczających (IRS - Interest Rate Swap) nie kupuje się pojedynczo, na każde 100 tys. zł czy 500 tys. zł. Takie transakcje opiewają na setki milionów złotych i obejmują jednocześnie tysiące klientów.
Kiedy klient spłaca kredyt o stałym oprocentowaniu, bank powinien zamknąć zabezpieczenie stopy procentowej dla tego kredytu. Ale nie może tego zrobić, bo ten instrument zabezpiecza jednocześnie wielu innych klientów. Bank więc nadal musi za to płacić.
I tak za kilka lat klienci, którzy teraz się przestraszyli i udają przezornych, wykręcą bankowców bokiem, bo banki mogą na tym zaliczyć solidne straty.