REKLAMA

Rekordowa liczba firm chce dać pracownikom podwyżki. Inflacja pożre Polaków żywcem

Aż 71 proc. firm w ciągu najbliższego roku planuje dać pracownikom podwyżki. 44 proc. planuje to zrobić już za chwilę, w czwartym kwartale, a to rekordowy odsetek. Zacieracie już ręce? Niesłusznie. Bo to oznacza, że inflacja może wymknąć się spod kontroli i wpadniemy w spiralę. Szczególnie, że na przykład pracownicy w sektorach e-commerce, digital marketingu i nowych technologii nie będą wyciągać ręki po marne grosze, ale od razu po 30-40 proc. więcej.

Rekordowa liczba firm chce dać pracownikom podwyżki. Inflacja pożre Polaków żywcem
REKLAMA

Inflacja na poziomie 8-10 proc. to już nie jakieś tam straszenie, biorąc pod uwagę, że ostatnie dane GUS sprzed kilku dni pokazały, że w ceny wzrosły w październiku o 6,8 proc. rdr, a zaledwie miesiąc wcześniej o 5,9 proc. rdr.

REKLAMA

Ba! Otwarcie o tym mówi nawet Ministerstwo Finansów.

I właściwie teraz to nie tych 8 czy 10 proc. powinniśmy się obawiać, ale tego, że z powodu wzrostu cen pracownicy zaczną wyciągać rękę po podwyżki, bo wtedy już po nas. Ludzie chcą zarabiać więcej, skoro wydają więcej na to samo, ale efekt jest taki, że dzięki podwyżkom jeszcze bardziej nakręcają inflację. Nazywa się to formalnie spiralą płacowo-cenową.

W Polsce od około czterech miesięcy miesięczne tempo wzrostu wynagrodzeń jest wyższe niż wskazywałaby typowa sezonowość. Naszym zdaniem w 2022 roku istotną siłą napędową inflacji będzie właśnie presja płacowa i popytowa

– napisali w komentarzu ekonomiści ING Banku Śląskiego.

Jak duża jest ta presja płacowa? Spójrzmy najpierw na pracowników handlu. Pracownicy Carrefour Polska domagają się tzw. dodatku inflacyjnego, bo przecież ich koledzy we Francji takowy dodatek otrzymali (tak, inflacja to nie jest wyłącznie nasz polski problem). Francuscy pracownicy dostali dodatkowo po 200 euro, polscy domagają się dodatku w wysokości 6,6 proc. przewidywanej inflacji.

Carrefour to tylko przykład, ale pokazuje, że w tej chwili nie mówimy o jakichś tam standardowych podwyżkach, ale o tym, że inflacja już naprawdę boli pracowników. W efekcie już masowo żądają oni od szefów podwyżek albo lada chwila to zrobią, ale pracodawcy jednocześnie masowo planują je rozdawać. 

Co czwarty Polak planuje rozmowę z szefem o podwyższeniu pensji

Najpierw badanie UCE Research i Syno Poland. Wynika z niego, że jeden na czterech Polaków chce wystąpić do swojego pracodawcy o podwyżkę pensji i to jeszcze w tym roku. Kolejne 23,3 proc. ankietowanych jeszcze nie wie, co zrobi w tej kwestii, a to może oznaczać, że też poczują się ośmieleni do rozmowy z szefem, kiedy kolejny raz spojrzą na swoje rachunki.

No i trzeba doliczyć jeszcze tych, którzy po podwyżkę nie pójdą, ale od razu pójdą na rozmowę o pracę do nowego pracodawcy, oczekując oczywiście wyższej pensji. Robi nam się z tego poważna grupa ludzi z potencjalne wyższymi zarobkami, które będą nakręcać inflację.

Ciekawe zresztą, że im większe dochody miesięczne netto, tym wyższy jest odsetek osób planujących rozmowę o podwyżce. Wśród zarabiających ponad 9 tys. zł netto 51,7 proc. planuje rozmowę z szefem o wyższym wynagrodzeniu, w przedziale zarobków 7000-8999 zł – 48,8 proc., a z kolei na przykład wśród badanych z zarobkami 1000-2999 zł to już tylko 18,6 proc.

Jeśli też się nad tym zastanawiacie, ale nie wiecie, o ile właściwie wypada poprosić szefa, mała ściągawka, jakie oczekiwania maja inni: 34,2 proc. pytanych przez UCE Research i Syno Poland oczekiwałoby wzrostu wynagrodzenia o 10-15 proc., a kolejne 30,1 proc. badanych mówi o podwyżce od 5 do 10 proc.

Firmy same planują sypnąć kasą na pracowników

Z drugiej strony właściwie te wyższe zarobki wcale nie są takie potencjalne, ale całkiem realne, bo z kolei z najnowszej wersji badania NBP „Szybki Monitoring. Analiza sytuacji sektora przedsiębiorstw” wynika, że już ponad 71 proc. ankietowanych przedsiębiorstw deklaruje plany podniesienia płac w ciągu najbliższych 12 miesięcy. W porównaniu do poprzedniego kwartału to aż o 14 pkt. proc. więcej.

Lepiej! Aż 44 proc. firm planuje rozdawać podwyżki już w IV kwartale tego roku, a to więcej aż o 16 pkt. proc. niż rok temu i jednocześnie rekordowo dużo.

Uspokajające z perspektywy presji inflacyjnej jest to, że te podwyżki nie będą wcale wielkie, ankietowane przez NBP przedsiębiorstwa zakładają wzrost płac przeciętnie o 5,5 proc. rdr.

REKLAMA

Ale to założenia, zobaczymy, co wydarzy się realnie. A tu, przynajmniej w niektórych sektorach, może być szaleństwo, bo jak podają ankietowane przez PAP firmy rekrutacyjne, w ciągu ostatniego roku oczekiwania płacowe kandydatów znacząco wzrosły i w przypadku specjalistów i menedżerów mówimy o wzroście średnio 10-30 proc. A to i tak jeszcze nie szczyt, bo w takich sektorach jak e-commerce, digital marketing i nowe technologie pracownicy spodziewają się nawet o 40 proc. wyższej płacy.

Wygląda na to, że za chwilę już naprawdę nie będzie się dało opowiadać, że inflacja wynika z czynników zewnętrznych i jest zaimportowana. Za chwilę może się nakręcić nasza własna, narodowa - chciałoby się nawet powiedzieć - spirala. A wtedy inflacja zamiast spadać w przyszłym roku, zje nas, a potem się jeszcze łapczywie obliże.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA