Nowy Ład: rząd szykuje uderzenie w trzy miliony Polaków. A reszcie ostro namiesza w portfelach
Po pierwsze: 30 tys. zł kwoty wolnej od podatku. Po drugie: rewolucja w składach zdrowotnych. Po trzecie: niespodzianka – podniesienie drugiego progu podatkowego. Wielcy wygrani to zarabiający w okolicy pensji minimalnej oraz ci wyciągający między 7,1 a 10 tys. zł brutto. Wielcy przegrani? Prawie trzy miliony jednoosobowych działalności gospodarczych, które ostatnio awansowały do miana liderów śmieciówek.
Nowy Ład z powodu pandemii zostanie oficjalnie zaprezentowany prawdopodobnie dopiero w maju, jednak od tygodni trwają spekulacje, na czym będą polegały zmiany podatkowe zapowiadane lakonicznie przez rząd. Właśnie dotarła do nas kolejna fala przecieków. Według „Dziennika Gazety Prawnej” nowy ład podatkowo-składkowy będzie się opierał na trzech filarach.
Jeden z nich jest wielką niespodzianką. Otóż PiS ma zamiar zrobić prezent wcale nie najbiedniejszym, urealniając poziom drugiego progu podatkowego i podnosząc go do 120 tys. rocznie. Obecnie zaczyna się on przy kwocie 85 528 zł. Kto w ciągu roku zarobi więcej, od nadwyżki płaci podatek dochodowy w wysokości 32 proc.
Jeśli ta zmiana okaże się prawdą, będzie to świadczyło o bardzo racjonalnym kroku tego rządu i będzie kontrargumentem dla tych, co twierdzą, że PiS szuka pieniędzy na oślep, byleby zgarnąć do budżetu jak najwięcej. A może to tylko listek figowy? Albo sprawny PR? Nieważne.
Drugi próg podatkowy nie był zmieniany 2009 r., czyli od samego początku wprowadzenia go. Wówczas łapało się na niego 388 tys. Polaków - 2,2 proc. aktywnych zawodowo, a dekadę później już 1 mln 234 tys. podatników - 7,5 proc. Po prostu nasze płace rosły, w ciągu wspomnianej dekady o 58 proc., a próg się nie zmieniał. W efekcie bez żadnej oficjalnej podwyżki podatków 850 tys. Polaków de facto płaciło wyższe podatki.
Zmiana tego stanu rzeczy byłaby wielce logiczna, ale dotąd nikt się za to nie zabrał. To, że planuje zrobić to PiS to wyraz rozsądku. A to, że chce zrobić to właśnie teraz - w czasie kryzysu i wielkiej dziury budżetowej - to wielka niespodzianka, z której ucieszą się zarabiający pomiędzy 7,1 a 10 tys. zł brutto. Dopiero powyżej tych zarobków od nadwyżki będzie obowiązywała 32-proc. stawka podatkowa.
Koniec z ryczałtem dla samozatrudnionych
Jednak nie bez znaczenia, w jakiej formie te pieniądze zarabiamy - na etacie czy może jako samozatrudnieni. Ci na etacie mogą zacierać ręce, samozatrudnieni dostaną za to cios z innej strony - reformy składki zdrowotnej i to właśnie drugi filar reformy podatkowo-składkowej.
O tym też mówiło się w ostatnich tygodniach. Wszystko dlatego, że obecny system jest wielce niesprawiedliwy i prowadzi do patologii wypychania ludzi na samozatrudnienie. Obecnie jednoosobowe działalności gospodarcze płacą składkę zdrowotną ryczałtowo - w tym roku to 381,81 zł. Nieważne, czy taki samozatrudniony ma miesięczny przychód na poziomie 5, 10, 15 czy 50 tys. zł, cały czas płaci 381,81 zł składki na zdrowie.
W tym samym czasie osoba pracująca na etacie z pensją równą przeciętnemu wynagrodzeniu, czyli 5,5 tys. zł brutto płaci 427 zł składki zdrowotnej, ktoś, kto zarabia 10 tys. zł brutto, płaci 776 zł itd.
To się ma w końcu zmienić, bo Nowy Ład ma przynieść składkę zdrowotną proporcjonalną do dochodu samozatrudnionego. To będzie jak deszcz pieniędzy dla NFZ, już jakiś czas temu DGP wyliczył bowiem, że gdyby tylko sami podatnicy rozliczający się z fiskusem według stawki podatku liniowego, zaczęli płacić składkę zdrowotną naliczaną procentowo od dochodu, zamiast uciekać w niski ryczałt, dochody NFZ z tego tytułu zwiększyłyby się z 2 do ponad 15 mld zł.
Uboczny efekt ma być taki, że samozatrudnienie nie będzie aż tak atrakcyjne w porównaniu do pracy etatowej, a często pracownicy uciekają (albo są wypychani), by zakładać własne firmy właśnie ze względu na mniejsze obciążenie podatkowo-składkowe. To bowiem w przypadku etatu wynosi 36,6 proc. naszego wynagrodzenia, natomiast w przypadku działalności gospodarczej jedynie 23,6 proc.
Jeszcze przed pandemią Polska była jednym z unijnych liderów, jeśli chodzi o jednoosobową działalność gospodarczą, w 2019 r. samozatrudnieni stanowili 17,4 proc. wszystkich zatrudnionych, a pandemia dodatkowo ten trend pogłębiła. W IV kwartale 2019 r. było ich 2,9 mln, a w analogicznym okresie 2020 r. już prawie 3,1 mln. Zlikwidowanie ryczałtowych składek na NFZ może tę tendencję wyhamować.
Ale jest też druga niespodzianka w składkach zdrowotnych: to radykalne zmniejszenie możliwości odliczenia składki zdrowotnej w PIT albo nawet zupełna likwidacja tego odliczenia. Dziś bowiem z 9 proc. składki naliczanej od postawy wymiaru pracownikom etatowym, 7,75 proc. odlicza się od podatku. Na zmianach zyska więc nie tylko NFZ, ale też budżet.
Duża podwyżka kwoty wolnej
Trzeci filar reformy podatkowej w Nowym Ładzie to podniesienie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł. To żadna niespodzianka, jedynie potwierdzenie wcześniejszych doniesień OKO.press. Na tej zmianie zyskają najbiedniejsi, a dla emerytów i rencistów otrzymujących świadczenia do wysokości 2,5 tys. zł miesięcznie będzie to oznaczało w praktyce zwolnienie z podatku PIT.
Podsumowując: na zmianach podatkowo składkowych zyskać ma 17 mln Polaków i to już od 2022 r.