Nowe opłaty za śmieci? „Niedoczekanie, wywiozę worki do lasu”
PSZOK – niewypał. Kaucje – niewypał. Nowe opłaty za śmieci? Też będzie niewypał. W Polsce każdy dobry pomysł kończy w rowie.

Rząd próbuje naprawić system śmieciowy. A Polacy szykują kontratak. Nowe zasady naliczania opłat mają być sprawiedliwe i bardziej ekologiczne, ale wystarczyło kilka nagłówków, by w internecie rozbrzmiał dobrze znany hymn narodowy: „Nie będę segregować! Wywiozę do lasu!”
Założenie jest piękne: kto produkuje mniej odpadów, ten płaci mniej. Wreszcie coś logicznego!
Jak zauważa „Dziennik Gazeta Prawna”:
„Zmiana sposobu naliczania opłat może prowadzić do wzrostu stawek w wielu gminach, zwłaszcza tam, gdzie dotąd system był niedofinansowany”.
Tłumacząc na ludzki: część zapłaci więcej. A to w Polsce zawsze oznacza to samo – bunt, lament i śmieci w rowie.
Rząd wierzy, że Polak zrozumie logikę gospodarki odpadami. Że pomyśli: „aha, to za segregację będzie taniej, to się postaram”. Nie, nie pomyśli. Pomyśli: „znowu kombinują, to ja też pokombinuję”.
Czytaj więcej w Bizblogu o opłatach za śmieci
Naród, który wierzy w prawo do głupoty
Komentarze piszą się same: „Nie będę dopłacać, spalę sam.” „Mam las, nikt nie zauważy.” „Niech minister sam segreguje.”
W niedzielę lajkujemy post o ekologii, w poniedziałek pakujemy śmieci do bagażnika. Mamy zero waste w sercu, ale nie w kuble. I każda nowa regulacja to dla nas pretekst, by przypomnieć, że jesteśmy sprytniejsi od systemu – nawet jeśli ten system próbowałby ocalić środowisko.
Narodowy park PSZOK-owy
W teorii reforma ma ograniczyć śmieci. W praktyce – ograniczy zaufanie. Zamiast nowych zwyczajów będziemy mieli nowe wysypiska. W Polsce każdy ma swoje prywatne wysypisko: pod lasem, za torami, w rowie.
Rząd reformuje gospodarkę odpadami.
Polacy reformują krajobraz.







































