REKLAMA
  1. bizblog
  2. Biznes

mytaxi chciało być tańsze od Ubera. Wściekli kierowcy zjechali się pod siedzibę firmy

Firma mytaxi stanęła być może przed jednym z większych kryzysów od momentu pojawienia się w Polsce. Grupa około kilkudziesięciu kierowców przyjechała rano pod warszawską siedzibę spółki, domagając się zmian w usłudze Lite. Twierdzą, że bez dopłat od mytaxi nie opłaca im się podejmować kursów. Przedstawiciele aplikacji odpowiadają - dzięki Lite jesteśmy tańsi od Ubera i Bolta.

05.04.2019
12:59
mytaxi chciało być tańsze od Ubera. Wściekli kierowcy zjechali się pod siedzibę firmy
REKLAMA
REKLAMA

Proszę spojrzeć. Stoimy tu kilka minut, a już 5 osób odjechało bez kogutów. Oni już zrezygnowali, a będzie ich więcej. Ludzie będą rezygnować – tłumaczy mi jeden z taksówkarzy korzystających z mytaxi, który pojawił się w piątek rano przed siedzibą firmy.

Kierowcy są rozgoryczeni. Twierdzą, że od czwartku 4 kwietnia mytaxi przestało im dopłacać do kursów, jakie realizowali za pośrednictwem usługi Lite. Polega ona na tym, że klient wsiadając do taksówki z góry zna koszt całego przejazdu.

mytaxi Lite nie pozwala na zmianę trasy oraz robienie postojów. To wyłącznie podróż z punktu A do punktu B najkrótszą możliwą trasą. Czyli to, czego potrzebuje przeciętny użytkownik taksówki - tłumaczył zasady jej działania Dawid Kosiński.

Dzięki temu zdarzało się, że skorzystanie z mytaxi Lite było tańsze od podróży Uberem albo Boltem.

A mamy tutaj przecież do czynienia z profesjonalnymi taksówkarzami. Jak to możliwe?

Od początku działania Lite mytaxi dopłacało taksówkarzom różnicę między wskazaniem taksometra, a kwotą, która pojawiała się na aplikacji. W niektórych przypadkach to duże kwoty, gdy taksówkarz utknął w korku mogły sięgać nawet kilkudziesięciu złotych.

Aplikacja wyliczyła wartość usługi na 36 zł, a licznik wystukał 68 zł za półtorej godziny stania w korkach – narzekał na Facebooku kierowca.

Lite jest w tej kwestii bezlitosny. Taksówkarz przed zleceniem dostaje informację o konkretnej kwocie. Nie dostaje „czasówki” tylko samą kilometrówkę. A ta wynosi w zależności od klasy samochodu 2 zł lub 2,40 zł. Wcześniej ta pierwsza stawka stanowiła dolny próg, za jaki można było się przejechać, wykorzystując aplikację. Jednocześnie prowizja dla mytaxi pozostała na wcześniejszym poziomie, co oznacza, że kierowcy są podwójnie stratni.

Jeden z kierowców wrzucił też na dowód screen z proponowanym przez aplikację zleceniem. Za 20-kilometrowy kurs ryczałt wynosił… 30 zł. Czyli klient pojeździłby sobie zdecydowanie taniej niż w Uberze. Być może to błąd aplikacji, stawka jest jednak szokująco niska.

Firma mytaxi wprowadziła Lite, by skuteczniej rywalizować z Uberem i Boltem.

Zdaniem protestujących – zbyt skutecznie. - Nie jestem w stanie jeździć po stawkach porównywalnych do Ubera. Oni nie płacą podatków i ubezpieczenia, nie mają taksometrów. Po zmianach będę jeździł poniżej kosztów – twierdzi jeden z moich rozmówców.

I podaje konkretne przykłady. – Wczoraj zrobiłem krótki kurs, na którym straciłem 2 zł. Proszę sobie policzyć, że miesięcznie takich kursów zrobię 600. To będzie 1200 zł. Oddałby pan komuś dobrowolnie takie pieniądze? – pyta retorycznie.

Sam podsumowuje swoje koszty stałe na 6,5 tys. zł miesięcznie. W skład tego wchodzą podatki, koszty leasingu samochodu, czy amortyzacja. Do tej kwoty trzeba jeszcze doliczyć paliwo. – Żeby zarobić chociaż 4 tys. na czysto, trzeba robić naprawdę duże obroty. Nie chcę jeździć 14 godzin na dobę, żeby utrzymać swoją rodzinę – tłumaczy.

Firma mytaxi widzi to nieco inaczej. Podkreśla, że usługa Lite cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem wśród klientów i zostanie w ofercie.

Według naszych badań wśród pasażerów 95 proc. użytkowników mytaxi docenia znajomość ceny z góry. 83 proc. twierdzi, że dzięki Lite korzysta z taksówek o wiele częściej – mówi Krzysztof Urban, dyrektor zarządzający mytaxi.

Jednocześnie zapewnia, że „w dalszym ciągu usługa Lite będzie wspierana przez budżet marketingowy mytaxi”.

To wskazywałoby, że pod naciskiem kierowców firma zdecydowała się jednak wycofać z odcięcia ich od subsydiowania przejazdów.

Rozumiemy postawę kierowców, którzy funkcjonując obecnie na bardzo konkurencyjnym rynku obawiają się o przyszłość swojego zawodu. Prowadzimy rozmowy z naszymi kierowcami w naszym biurze, by odpowiedzieć na ich pytania i przedstawić rozwiązania, które pozwolą im z sukcesem konkurować na rynku - dodaje Urban.

REKLAMA

Zaskakujące jest, że mytaxi postawiło na tak odważny krok niemal w przededniu potężnego strajku taksówkarzy. Wcześniej aplikacja chwaliła się, że 40 proc. spośród jej kierowców nie rozważa wzięcia udziału w proteście. Teraz musi szybko zażegnać konflikt, by te proporcje się nie zmieniły.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA