Mamy w Polsce boom na fotowoltaikę. Czas na wyższy stopień wtajemniczenia i magazyny energii
Polska fotowoltaika w ostatnich latach jest w europejskiej czołówce. Teraz zaczynamy coraz częściej celować w magazyny energii. Czy to nowa moda, czy może zapowiedź nowego trendu? – pytamy Michała Kitkowskiego, prezesa spółki SunSol, tworzącej systemy fotowoltaiczne przeznaczone dla gospodarstw domowych oraz firm.
Polska przechodzi rewolucję energetyczną. W poprzednim roku zainstalowano w naszym kraju 2,2 GW w instalacjach fotowoltaicznych, czyli dwa razy więcej niż w 2019 r. W sumie na koniec 2020 r., jak podaje Instytut Energii Odnawialnej, moc zainstalowanych paneli wyniosła 4 GW. Prognozy mówią, że do końca 2022 r. w naszym kraju instalacje związane z energetyką słoneczną urosną o kolejne 2,8 GW. Spora też w tym zasługa rządowego programu „Mój Prąd”, w ramach którego na koniec czerwca 2021 r. złożono w sumie 266 tys. złożonych wniosków, z których 211 tys. uzyskało już dofinansowanie. Przekłada się to na w sumie 1,08 mld zł i znaczącą redukcję emisji CO2.
Ale w tej beczce miodu nie brakuje dziegciu. Cały czas brakuje odpowiednich regulacji prawnych. Nie brakuje za to nieuczciwych praktyk. Bo skoro fotowoltaika stała się taka modna, to też można na niej nieźle zarobić. O tym i o najważniejszych wyzwaniach na następne lata rozmawiamy z Michałem Kitkowskim, prezesem firmy SunSol.
Osobom niezorientowanym mogłoby się wydawać, że magazyny energii przeznaczone są wyłącznie dla dużych przedsiębiorstw, a nie indywidualnych klientów.
Michał Kitkowski: Przechodzimy obecnie z energetyki centralnej, w której znajduje się kilka jednostek wytwórczych, do energetyki rozproszonej, gdzie różnego rodzaju generatorów prądu są tysiące, jak nie miliony. W tym drugim przypadku jest miejsce zarówno dla energetyki odnawialnej, jak właśnie dla magazynów energii, które znajdą zastosowanie w przypadku wszystkich klientów, i tych najmniejszych, i tych największych. Z licznymi buforami w postaci magazynów energii, ale też na przykład instalacji wodorowych, bo taki system jest też bezpieczniejszy. Warto też zwrócić uwagę na rolę magazynów energii w odniesieniu do nowych zasad rozliczania prosumentów.
Teraz w dobie zmiany regulacji magazyny energii będą chyba często celem inwestycyjnym prosumentów?
Trzeba zacząć od tego, że aby magazyny energii mogły się rozwinąć, zadbać trzeba przede wszystkim o dwie kwestie: odpowiednie dotacje i dobrze nakreślone regulacje prawne. Wartym podkreślenia przy tej okazji jest fakt, że to właśnie finansowanie zewnętrzne rozruszało mocno rynek fotowoltaiki w Polsce. Z kolei dobre prawo dla magazynów energii pozwoli w pełni korzystać z ich funkcjonalności. Z setki tysięcy mniejszych magazynów energii zawsze można stworzyć wirtualną elektrownię. Taki system szybko stabilizuje sieć po sygnałach płynących z rynku, na przykład o zwiększającym się okresowo zapotrzebowaniu energetycznym. W ten sposób w Australii uratowano tamtejszą sieć przed totalną zapaścią. Taka technologia jeszcze 10 lat temu była dopiero w fazie koncepcji, a dzisiaj jest już dostępna, można z niej korzystać.
A co z kosztami? Bo takie oszczędzanie własnej energii brzmi znakomicie. Ale ile kosztuje? I w jakim okresie poniesione na to nakłady mają szansę się zwrócić?
Zaletą rozproszonej energetyki jest to, że możemy też w ten sam sposób rozproszyć również koszty. Tak naprawdę inwestorami w takim przypadku stają się obywatele, stąd pojęcie demokracji energetycznej - możemy partycypować i w postępach energetyki i w jej zyskach. Oczywiście dalej istotna jest rola operatorów, na których spoczywa obowiązek spięcia tego wszystkiego w całość. Ale trzeba podkreślić przede wszystkim, że większe rozproszenie energetyczne przekłada się też na większe bezpieczeństwo energetyczne, gdyż w takim systemie, w momencie gdy energii zabraknie w jednym domu, nie przełoży się to na całe osiedle. Jeżeli zaś chodzi o dotację, to pamiętajmy, że jest to energetyka nie oparta na zasobach, a na technologii - i tu dobrym przykładem są Niemcy, którzy na początku proponowali bardzo wysokie dotacje, z roku na rok później malejące. W przypadku przydomowego magazynu energii mówimy o koszcie ok. 15-20 tys. zł. Jeżeli ok. połowę tej sumy pokryją różne finansowania zewnętrzne, to reszta, którą z własnej kieszeni musi pokryć inwestor, wyniesie ok. 10 tys. zł, co wciąż wydaje się atrakcyjne. W dobie rozwoju samochodów elektrycznych pamiętajmy jeszcze o jednym - są one magazynami energii na kółkach. Posiadając e-auto z baterią o pojemności 50 kWh, mamy więc do dyspozycji potężny magazyn energii (samochody przez 90 proc. czasu stoją bezczynnie), z którego możemy korzystać także po podłączeniu do sieci dzięki technologii Vehicle-to-Grid. Kupując więc samochód elektryczny, stajemy się także jednocześnie właścicielem magazynu energii i w przyszłości możemy zarabiać na sprzedaży energii do sieci w szczycie zapotrzebowania, a ładować go w momentach nadwyżek energii.
Można sobie jakoś pomóc finansowaniem zewnętrznym? Taką szansę ma dać bodaj kolejna edycja rządowego programu „Mój Prąd”?
W przypadku magazynów energii jesteśmy w trakcie kształtowania odpowiednich regulacji. Już teraz trzecia odsłona rządowego programu „Mój Prąd” miała objąć je dofinansowaniem, ale według zapowiedzi poczekamy na to do następnej. Dotacje na przydomowe magazyny energii ma przynieść „Mój Prąd 4.0”, który wystartuje w przyszłym roku. Jak słyszeliśmy od przedstawicieli rządu, dofinansowanie powinno być na takim poziomie, który będzie impulsem do podjęcia inwestycji przez prosumenta. Otwarcie jak najszerzej drzwi dla magazynów energii będzie też dobre dla naszej nieco przestarzałej już sieci elektroenergetycznej. W związku z zapowiadanymi na przyszły rok zmianami w rozliczaniu prosumentów w nowej ustawie OZE, rząd planuje premiować systemy zwiększające autokonsumpcję energii oraz jej magazynowanie. W roku 2024 chce on wprowadzić net-billing, czyli rozliczanie energii w „czasie rzeczywistym”, konsekwencją czego będzie stworzenie inteligentnej sieci energetycznej. W 2022 r. ma być uruchomiony również program „Moje Ciepło” z dotacjami do pomp ciepła. Dzięki takim działaniom technologia ta bezsprzecznie staje się powszechniejsza. A o to też w tym wszystkim chodzi.
Od co najmniej roku mówi się o polskim boomie na fotowoltaikę. Faktycznie nadal trwa?
Jak najbardziej mogę to potwierdzić. Nasza firma działa na rynku od 2013 r. , gdy w Polsce nie było jeszcze prawodawstwa dotyczącego OZE. I faktycznie można powiedzieć, że boom na fotowoltaikę zaczął się stosunkowo niedawno, bo od pierwszej edycji programu „Mój Prąd”. Miało to rzecz jasna swoje dobre strony: pojawiło się więcej instalacji fotowoltaicznych, zaczęła rosnąć świadomość ekologiczna i tym samym polska sieć energetyczna zaczęła się dywersyfikować i niejako „oczyszczać” sama. Ale nie zabrakło też nie do końca pozytywnych praktyk w branży fotowoltaicznej. Na rynku wciąż pojawiają się podmioty, stosujące nieuczciwe praktyki sprzedażowe lub zajmujące się montażem instalacji PV, nie mając w tej materii wystarczającej wiedzy. Jednym ze znanych mi przykładów z rynku jest nauczyciel języka angielskiego, który postanowił zmienić branżę, gdyż fotowoltaika cieszy się obecnie ogromnym zainteresowaniem.
Czy w takim razie, skoro rynek jest tak nasączony mamy również do czynienia ze zdecydowanym poszerzeniem oferty produktów? Nie każdy panel fotowoltaiczny jest taki sam.
Paradoksalnie, jeżeli chodzi o kwestie technologiczne, nadal 90 proc. światowego rynku opiera się na najstarszych technologiach, to opracowane dokładnie i bardzo dobrze znane rozwiązania. Lecz panele fotowoltaiczne różnią się między sobą. Mamy panele tandemowe, panele w technologii IBC, back contact, pozwalającej na pozbycie się dodatkowych naprężeń w produkcji. Gama produktów nieustannie się powiększa, a inwestorzy mogą wybierać obecnie spośród różnych kolorów i rozmiarów.
Jak to jest od strony praktycznej: chciałbym na dachu domu zainstalować panele - co muszę zrobić i w jakiej kolejności?
Instalacja fotowoltaiczna to wydatek rzędu 10-20 tys. do nawet 40 tys. zł, i ma służyć na dekady, dlatego zanim podejmiemy decyzję o tego typu inwestycji, dobrze jest odpowiednio się do niej przygotować i zaczerpnąć na jej temat możliwie najwięcej informacji. Tak jak czynimy to w przypadku inwestycji w samochód, na poczet której przeznaczamy podobną kwotę, próbujemy jak najwięcej dowiedzieć się o wybranym modelu, dopytujemy sprzedawców, szukamy informacji w sieci. Dokładnie tak samo powinniśmy postąpić w przypadku inwestycji w fotowoltaikę i magazyny energii. Kolejnym krokiem, który zalecam, jest weryfikacja firmy, od której chcemy nabyć taki produkt i usługę - dobrze jest sprawdzić, jak długo działa na rynku, jakie projekty zrealizowała dotychczas czy rzeczywiście ma własne ekipy montażowe. Gdy chcemy przekonać się, jak działa w praktyce, możemy udać się na montaż, by sprawdzić, jakim dysponuje ona sprzętem i czy pracownicy mają odpowiednią wiedzę techniczną. Po dokonaniu wyboru firmy, projektem zajmuje się profesjonalny doradca energetyczny, który pomaga w dobraniu mocy instalacji i najlepszej technologii. Ostatnim krokiem jest podpisanie umowy. Montaż odbywa się 3-4 tygodnie po jej zawarciu.