Ekspansja sieci automatów paczkowych w Polsce przez długi czas odbywała się bardzo intensywnie, ale jednocześnie nieco na dziko. Dziś najwięksi operatorzy takich urządzeń starają się szanować przepisy, nie ingerować nadmiernie w estetykę przestrzeni publicznej i podkreślają, że stawiają na ekologiczne rozwiązania. Wciąż jednak dochodzi do sytuacji, gdy coś pójdzie nie tak, ale nie musi to oznaczać, że firma stawiająca automat paczkowy machnęła ręką na obowiązujące reguły.
Automaty paczkowe dawno stały się nieodłącznym elementem polskiego krajobrazu, a wiele osób nie wyobraża sobie zakupów w internecie bez wygodnego odbioru paczki w pobliskim punkcie. Z jednej strony jest to bardzo wygodne, a z drugiej bywa uciążliwe, bo czasem nie ma odpowiedniego dojazdu do tego automatu dla kuriera, a czasem nawet dostępu dla użytkowników.
Paczkomat z dostępem przez trawnik
Do takiej sytuacji doszło w przypadku jednego z paczkomatów InPostu postawionych w Krakowie. Automat został postawiony wzdłuż chodnika, ale w pewnym oddaleniu od ciągu pieszego – w chwili instalacji od chodnika dzielił go pas zieleni. Paczkomat zaczął działać, ale nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o trawnik oddzielający paczkomat od chodnika.
Po niedługim czasie trawa została zadeptana, a w końcu pas zieleni zmienił się w wydeptane ziemiste klepisko. Dopóki jest ciepło i sucho, zadeptany pas zieleni jest tylko nieestetyczny, ale gdy przychodzą opady lub pora jesienno-zimowa, przed paczkomatem pojawia się błotne poletko, przez które codziennie przechodzą dziesiątki odbierających i nadających paczki, a błoto roznoszone jest na sam chodnik.
Widok zadeptanego trawnika kontrastuje z napisem „jestem eko” na paczkomacie i można założyć, że twórcy tego hasła nie chcieliby, by było ono odczytywane ironicznie. Postanowiłem więc sprawdzić, jak sama firma InPost zapatruje się na takie realia funkcjonowania ich paczkomatu i postanowiłem zapytać o to rzecznika spółki Wojciecha Kądziołkę.
Więcej wiadomości na temat InPostu
Automaty paczkowe
Podczas rozmowy telefonicznej rzecznik InPostu zapewnił, że po moim mailu sprawdził sytuację dotyczącą opisywanego paczkomatu i faktycznie nie tak to miało wyglądać. Wojciech Kądziołka wyjaśnił, że gdy InPost dzierżawi część działki pod paczkomat, ustala z jej właścicielem zakres prac, jakie powinny być wykonane. W tym przypadku pas zieleni miał zostać odpowiednio przygotowany przez właściciela działki, ale tak jednak się nie stało. Przedstawiciel InPostu zapewnił, że w tej sytuacji firma przeprowadzi odpowiednie prace we własnym zakresie w krótkim czasie.
Można się zastanawiać, w jakim stopniu firma stawiająca takie urządzenia powinna sama dopilnować, czy ustalone prace zostały wykonane, ale wiadomo przynajmniej, że doprowadzenie do zadeptania trawnika nie było celowym działaniem. Jeśli zdarzy wam się natrafić na automat paczkowy, który wygląda jak postawiony na dziko, warto spróbować zainteresować tym jego operatora.