Górnicy dają rządowi tydzień. Potem zapowiadają protesty, jakich Polska jeszcze nie oglądała
Związki górnicze, które są sygnatariuszami umowy społecznej, chcą pilnych rozmów na temat jej realizacji i nowelizacji. Wicepremierowi i szefowi Ministerstwa Aktywów Państwowych dają czas do 21 stycznia. Potem zapowiadają protesty. Referendum strajkowe w kopalniach PGG dało jednoznaczny wynik.
Górnicy, którzy w zeszłym roku podpisywali z rządem umowę społeczną (ta zakłada, m.in. pomoc społeczną dla branży i zamykanie ostatnich kopalni w 2049 r.) mają dosyć gry w kotka i myszkę.
Pomyśleć, że jeszcze w grudniu przedstawiciele resortu aktywów państwowych zarzekali się, że wszystko idzie zgodnie z planem, a atmosfera rozmów w Komisji Europejskiej jest idealna. Mijają kolejne tygodnie, plotka goni plotkę, a górnicy nie mają pojęcia na czym stoją. Sygnatariusze umowy społecznej właśnie napisali w tej sprawie list do wicepremiera i szefa MAP.
Umowa społeczna do pilnej nowelizacji
Autorzy listu do Sasina zwracają uwagę na – jak twierdzą – potwierdzone informacje przez przedstawicieli spółek węglowych o planowanych zmianach planów operacyjnych kopalni, co miałoby skutkować szybszą likwidacją sektora górniczego. Ustalony z rządem harmonogram zakłada zamykanie poszczególnych wyrobisk do 2049 r.
Wzywają jednocześnie do natychmiastowego podjęcia rozmów. Nie tylko w sprawie gwarancji dotychczasowych zapisów umowy społecznej, ale też nowelizacji treści dokumentu, tak żeby w przyszłości stworzyć system odporny na szantaże energetyczne Rosji i chroniący Polaków. Przed czym? Oto odpowiedź:
Górnicy dają tydzień, potem zapłoną opony
Ale tym razem górnicy nie nastawiają się na dobrą, czy złą wolę rządu. Wicepremierowi Jackowi Sasinowi na działanie dają tydzień, do 21 stycznia. I ostrzegają: bierność szefa MAP ocenią jednoznacznie i potraktują ją jako złamanie umowy społecznej.
Na domiar złego poznaliśmy wstępne wynik referendum strajkowego w kopalniach PGG, które zorganizowano po tym, jak zarząd spółki odmówił wypłaty rekompensaty za pracę w dni wolne w zeszłym roku i nie zgodził się też na podwyżkę średniej pensji z ponad 7 800 zł na 8 200 zł brutto. Większość górników opowiedziała się za strajkiem.