REKLAMA

Estoński CIT coraz lepszy, ale jeszcze nie podbił serc polskich przedsiębiorców. Będą zmiany

Miał być inkubatorem przedsiębiorczości pozwalającym nie płacić podatku dochodowego w zamian za inwestowanie w rozwój, ale do estoński CIT wciąż nie stał się w Polsce takim przebojem, jaki zapowiadał premier Mateusz Morawiecki. Tegoroczna liberalizacja przepisów sporo w tej kwestii pomogła, ale rząd chce pójść o krok dalej.

Podatki w Polsce. Kolejna próba rozruszania estońskiego CIT-u
REKLAMA

Ryczałt od dochodów spółek kapitałowych, który szerzej znany jest pod bardziej nośną marketingowo nazwą „estoński CIT”, obowiązuje w Polsce od początku 2021 roku. W największym uproszczeniu rozwiązanie to pozwala spółkom kapitałowym nie płacić podatku, o ile nie wypłacają zysków, lecz je inwestują.

REKLAMA

Brzmi to bardzo atrakcyjnie, ale na razie z estońskiego CIT-u korzysta tylko kilka tysięcy firm. W tym tempie nie ma szans na spełnienie zapowiedzi premiera, że dzięki estońskiemu CIT-owi powstanie kilkaset tysięcy nowych miejsc pracy w perspektywie najbliższych paru lat. Problem tkwi w szczegółach tego rozwiązania, o czym pisaliśmy w tym tekście.

Rząd zorientował się, że wprowadził zbyt surowe bariery wejścia w estoński CIT i nałożył na spółki zbyt uciążliwe obowiązki, więc od stycznia 2022 roku poluzował część zasad. Według firmy księgowej inFakt w zeszłym roku na estoński CIT zdecydowało się zaledwie trzysta firm, a w bieżącym już ponad pięć tysięcy, ale to wciąż o wiele mniej, niż spodziewał się rząd.

W rozruszaniu estońskiego CIT-u mają pomóc kolejne zmiany. Rząd właśnie przyjął zmiany przepisów, które mają wejść od 1 stycznia 2023 roku. Zmienią się głównie terminy zawiadamiania skarbówki o wejściu w estoński CIT czy data zapłaty ryczałtu przy zaliczkach na poczet dywidendy, ale rząd wciąż nie zniósł sztywnego wymogu poziomu zatrudniania.

Potrzebna dalsza liberalizacja

REKLAMA

Jest to kolejny krok w stronę elastyczności korzystania z estońskiego CIT-u, a przy tym krok w przyszłość dla wielu firm pod względem możliwości rozwoju i innowacyjności. Jednocześnie przedsiębiorcy zapewne liczą na znoszenie kolejnych warunków, np. obowiązku zatrudniania określonej liczby pracowników – ocenia Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy w firmie inFakt.

Ekspert zwraca uwagę, że obecnie polskich przedsiębiorców do estońskiego CIT-u może zniechęcać wymóg zatrudniania przez spółkę co najmniej trzech pracowników. Wyjaśnia, że to problem choćby dla startupów, które w początkowej fazie rozwoju często składają się tylko z właścicieli, a oni nie są wliczani do liczby pracowników. W konsekwencji musieliby ponieść niepotrzebne w danej chwili koszty zatrudnienia, żeby móc skorzystać z estońskiego CIT – tłumaczy Piotr Juszczyk.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA