Amerykanie znowu kuszą polski rząd rozmowami o atomie. To oni wygonią z Polski węgiel?
Coraz bardziej zacieśnia się rozpoczęty dwa lata temu polsko-amerykański dialog energetyczny. Polityczne klocki nad Wisłą są już na swoim miejscu, ale transferowi technologii nuklearnej przeszkodzić może nowa waszyngtońska układanka – na reelekcję Donalda Trumpa na razie się nie zanosi.
Amerykański Departament Stanu miał analizować różne wyniki wyborów prezydenckich w Polsce. Jak już ta polityczna karuzela, przesuwana w czasie przez pandemię COVID-19, w końcu się nad Wisłą zatrzymała, to w USA zdecydowano się na pogłębienie rozmów dotyczących ewentualnego transferu technologii nuklearnej. Zawsze to jakaś możliwość wbicia kolejnej energetycznej szpili Władimirowi Putinowi, na którym sankcje w odpowiedzi na rurociąg Nord Stream 2 przynajmniej na razie nie robią żadnego wrażenia.
Dialog energetyczny z Amerykanami rozpoczął dwa lata temu pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski. Wcześniejsze założenia wskazywały, że pierwszy reaktor jądrowy mógłby zacząć dawać energię Polakom w 2033 r. Teraz rząd, w dobie Nowego Zielonego Ładu Unii Europejskiej i nieustających tylko pogłębiających się kłopotów węgla na rynku, chce jednak wszystko przyspieszyć. Żeby już za kilka lat mieć gdzie uciekać od węgla.
Amerykański atom zależy od spokoju politycznego
Zdaniem „Dziennika Gazety Prawnej”, po takich rozstrzygnięciach politycznych nad Wisłą Amerykanie, którzy od czasu Donalda Trump lubią wyróżniać Polskę głównie po to, żeby karcić innych europejskich partnerów, chcą rozmowy o technologii nuklearnej pogłębić. W sukurs idą im nasi politycy, którzy aktualizują właśnie opracowanie pt. „Program polskiej energetyki jądrowej”, którego pierwszą wersję przyjęto już w 2014 r. Wizja tam przedstawiona jest bardzo atrakcyjna.
Po 2040 r. wraz ze spodziewaną opłacalnością wydobycia uranu ze złóż niekonwencjonalnych, nie można wykluczyć możliwości pozyskiwania uranu w Polsce z tego typu złóż oraz budowy zakładów cyklu paliwowego
– czytamy w dokumencie.
Autorzy „Programu polskiej energetyki jądrowej” podkreślają jednocześnie, że polityka energetyczna naszego kraju musi uwzględniać nowe cele polityki energetycznej UE. Polska - jak przekonują - czynnie uczestniczy w tworzeniu wspólnej polityki energetycznej, a także wdraża jej główne cele w specyficznych warunkach. W dobie zaś Zielonego Ładu dla UE priorytet jest szukanie alternatyw dla węgla jak np. energia jądrowa. Ta pozyskana dzięki technologii Made in USA miałaby stanowić ok. 20 proc. polskiego miksu energetycznego.
No chyba, że w fotelu prezydenta zasiądzie Demokrata
Zanim jednak zaczniemy organizować pikietę w poparciu Amerykanów, którzy chcą Polakom ułatwić rozwód z węglem, lepiej nieco stonować nastroje. Wszak administracja amerykańskiego prezydenta Donalda Trump nie ukrywa, że z przyspieszeniem rozmów o transferze technologii nuklearnej czekała na rozstrzygnięcia polityczne nad Wisłą. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych tak naprawdę właśnie wchodzą w ostatnią prostą przed wyborami prezydenckimi zaplanowanymi na 3 listopada.
Wskazywanie już dzisiaj zwycięzcy tamtejszej batalii jest wyjątkowo trudne. Urzędujący Donald Trump, który początkowo co krok kpił z pandemii COVID-19, musi się bardziej postarać. Bo na razie przegrywa z kandydatem Demokratów we wszystkich sondażach przeprowadzonych na 100 dni przed wyborami. Joe Biden już nie jeden raz wypowiadał się na temat walki ze zmianami klimatycznymi i nie boi się odważnych deklaracji w tym zakresie. Skrytykował np. wycofanie się USA z porozumienia paryskiego, którego zresztą był orędownikiem jako ówczesny wiceprezydent USA. Sam niedawno zaproponował plan wart 2 bln dol. na walkę ze zmianami klimatu w ciągu najbliższych czterech lat.
Izba Reprezentantów chce iść o krok dalej i Amerykanom proponuje uwolnienie od paliw kopalnych już w 2040 r. Osiągnięcie zaś zerowej netto emisji gazów cieplarnianych w całej amerykańskiej gospodarce miałoby nastąpić do 2030 roku.
Sam Joe Biden z kolei, wzorem Brukseli, może zdecydowanie większą wagę niż teraz Donald Trump, przykładać kwestii ochrony rządów prawa i praw mniejszości w Polsce. Niewykluczone jednak, że nawet jakby kandydat Demokratów zasiadł w fotelu prezydenta USA, to amerykańska administracja ponownie w relacji z państwami europejskimi postawi na pragmatyzm. I tym samym nic nie stanie na przeszkodzie rozmów dotyczących transferu technologii nuklearnej.
A może spalanie węgla bez emisji?
Warto pamiętać, że Amerykanie nie tylko atomem mogą nam pomóc przynajmniej w części odstawić węgiel na boczny tor. Od lat pracują tam bowiem nad taką elektrownią węglową, która albo wcale, albo w znikomym stopniu będzie odpowiadać za destabilizujące klimat emisje. Chodzi o projekt „Coal First”, gdzie FIRST to skrót od pierwszych liter z angielskiego: elastyczny, innowacyjny, odporny, mały i transformatywny.
Departament Energii USA obecnie analizuje szczegółowo siedem propozycji projektowych nowych elektrowni węglowych, ze śladową lub zerową emisją dwutlenku węgla. Ostateczne wskazanie konkretnego projektu już do realizacji ma nastąpić do 2023 r. Angelos Kokkinos z amerykańskiego Departamentu Energii przekonywał w marcu, w Rudzie Śląskiej podczas konferencji zwieńczonej podpisaniem Rezolucji Śląskiej, że za chwilę tym samym możemy „być świadkami nowej ery dla paliw kopalnych przy jednoczesnym ograniczeniu emisji CO2”.