W Polsce wybuchła polityczna bomba. Co się stało ze złotym, obligacjami i akcjami? Niespodzianka
Ani złoty, ani obligacje w żaden sposób nie zareagowały na podpisanie przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy o komisji ds. zbadania rosyjskich wpływów w Polsce w latach 2007-2022, znanej jako „lex Tusk”. Także na warszawskiej giełdzie papierów wartościowych trudno było dostrzec coś więcej poza lekkim drgnięciem.
Kiedy prezydent ogłaszał decyzję w sprawie Lex Tusk, doprowadzając do wrzenia polityków i komentatorów politycznych, świetnie kontrastujący z tym rozgardiaszem bezruch i obojętność na rynkach można było tłumaczyć tym, że akurat w Anglii i w Stanach mają święta, co ich rynki są nieczynne. Chodziło o Memorial Day w USA i Bank Holiday w Wielkiej Brytanii. Zwykle takie dni na wszystkich pozostałych rynkach na świecie są po prostu nudne i nic się wtedy nie dzieje. Nikt nie decyduje się na żadne większe ruchy i transakcje pod nieobecność największych graczy w obawie, że kiedy ci kolejnego dnia wrócą, wykreują na rynkach jakiś nowy trend, który będzie oznaczał straty dla kogoś, kto odważnie coś obstawił dzień wcześniej.
Znacznie rozsądniej jest po prostu poczekać dzień i wejść na rynek wtedy, kiedy są na nim wszyscy, a sytuacja jest w związku z tym jasna. Zero ruchu na złotym i polskim długu tuż po ogłoszeniu prezydenta o „lex Tusk” można było tłumaczyć tym, że wszyscy czekają na wtorek. Jednak we wtorek też nic się nie wydarzyło, pomimo tego, że generalnie ruch na rynkach wrócił do normy.
Kurs złotego niewzruszony, a obligacje zdrożały
W ciągu pierwszych dwudziestu czterech godzin od pojawienia się newsa kurs dolara do złotego urósł z 4,221 zł do 4,228 zł, czyli o niecały 1 grosz. Kurs euro spadł z 4,528 zł do 4,524 zł. Nikt więc w obawie przed znaczącym pogorszeniem się stanu polskiej demokracji nie sprzedaje polskiej waluty, doprowadzając przy okazji do spadku jej wartości.
Tak samo wygląda to na rynku obligacji. Rentowność tych pięcioletnich spadła z 6,06 proc. do 5,94 proc. a dziesięcioletnich z 6,13 proc. do 6,01 proc. Rentowność w przypadku obligacji zawsze zachowuje się odwrotnie niż cena, oznacza to więc, że te obligacje drożeją. W przeszłości niektórym ministrom finansów zdarzało się mówić, że wzrost cen i spadek rentowności obligacji to dowód na to, że rośnie zaufanie inwestorów zagranicznych do rządu i chociaż nie da się tego udowodnić, to na pewno z punktu widzenia państwa sytuacja, w której obligacje drożeją jest lepsza od tej, w której one tanieją. Na tym rynku także więc lex Tusk żadnych szkód nie wyrządził.
Indeks WIG20 faktycznie od 10.30 w poniedziałek, kiedy to Andrzej Duda ogłaszał swoją decyzję we wtorek spadł o 1,2 proc. Tyle że na przykład niemiecki DAX w tym samym czasie też spadł o 0,3 proc. Te zmiany są moim zdaniem zbyt małe, aby kwalifikować je jako reakcję na cokolwiek. Zresztą generalnie jeśli faktycznie rynek finansowy miałby jakoś reagować na lex Tusk, to akurat giełda akcji byłaby w tym kontekście miejscem dość dziwnym.
Jeśli inwestorzy doszliby do wniosku, że - używając języka agencji ratingowych „jakość ram instytucjonalnych w Polsce ulega dalszemu pogorszeniu”, to reakcja powinna być widoczna głównie na aktywach dotyczących całej gospodarki, właśnie takich jak waluta czy dług państwa, a nie na akcjach prywatnych spółek.
Reakcji nie było i zapewne już jej nie będzie. W Polsce i generalnie na świecie z pewnością więcej jest ludzi żywo interesujących się polityką niż tym, co na bieżąco dzieje się w gospodarce. W mediach zawsze to polityka jest na głównym miejscu, a doniesienia gospodarcze są z boku, podobnie jak sport albo pogoda. A często nie ma ich wcale. Może to tworzyć wrażenie, że to polityka jest ważniejsza, a więc gospodarka jest jej siłą rzeczy podporządkowana. W związku z tym rynki będące częścią gospodarki powinny reagować na to, co dzieje się w polityce.
Polityka wcale nie jest ważniejsza od gospodarki
Częściej jest nawet na odwrót – to polityka musi reagować na bieżąco na to, co dzieje się w gospodarce. Gospodarka jest ważniejsza także w sferze prywatnej zwykłych ludzi. Szary obywatel, kiedy nie podoba mu się to, co dzieje się w polityce, może się od niej odciąć, przestać oglądać wiadomości i chodzić na wybory. Nie będzie jednak w stanie odciąć się od cen w sklepach czy poziomu swojego wynagrodzenia. Tak więc to gospodarka jest ważniejsza od polityki.
A skoro tak, to bardzo możliwe, że dla gospodarki i dla rynków finansowych są też sprawy ważniejsze od bieżących wydarzeń politycznych. Zwłaszcza że inwestorzy są przyzwyczajeni do tego, że zdecydowana większość tych wydarzeń nie niesie ze sobą żadnych rzeczywistych skutków będąc tylko wyborczym teatrem. Dlatego polityka ma wpływ na rynki niezwykle rzadko.
Mogę nawet zaryzykować twierdzenie, że z punktu widzenia rynków nie ma żadnej różnicy kto wygra najbliższe wybory w Polsce. Jeśli wygra PiS, to będzie kontynuacja tego, co rynki już znają i akceptują. Jeśli wygra opozycja, to może nawet wprowadzi jakieś zmiany, które rynkom się spodobają. Na przykład w polityce fiskalnej albo w relacjach z Unią Europejską. Jakby nie było – nie ma się czym martwić ani przejmować.
Jedynym kontekstem, który faktycznie może wpływać na notowania rynkowe polskich aktywów są wspomniane relacje z Unia Europejską. Gdyby się okazało, że naprawdę pojawia się w Polsce pomysł polexitu, rynek pewnie by reagował. Zapewne zareaguje też pozytywnie, jeśli w końcu kiedyś dostaniemy się do unijnych pieniędzy z Funduszu Odbudowy. Jednak Lex Tusk na razie w tej sprawie niczego nie zmienia. Nawet jeśli dodatkowo popsuje relacje polskiego rządu z Brukselą, to nie będzie to przełom, bo przecież te relacje i tak są popsute od dawna.
Dlaczego Lex Tusk nie rusza
Jednocześnie Lex Tusk nie unieważni tych wszystkich przyczyn, dla których złoty w ostatnich miesiącach się umacniał:
- nie zniknie przez to nadwyżka w polskim handlu zagranicznym
- nie zmieni się korzystny dla polskiej gospodarki trend spadku cen surowców jak ropa i gaz
- nie zmieni się polityka amerykańskiego banku centralnego, który lada chwila ma zakończyć cykl podwyżek stóp procentowych, co będzie fundamentalnie świetnym newsem dla wszystkich rynków rozwijających się na świecie
- stopy procentowe w Polsce nie spadną szybko do poziomu, na którym są w strefie euro
To są wydarzenia, na które rynki finansowe reagują, bo w ich centrum są pieniądze. Punkt widzenia inwestorów na rynkach finansowych jest zupełnie inny niż punkt widzenia zwykłych obywateli. Warto o tym pamiętać.
Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM.