REKLAMA

To najlepszy moment na kupowanie obligacji detalicznych. Jednak Polacy tego nie robią

Spośród wielu danych i cyferek związanych z polską gospodarką, które lubię obserwować od wielu miesięcy najbardziej zastanawiają mnie te dotyczące sprzedaży obligacji detalicznych. To forma oszczędzania, która jest dostępnym dla wszystkich sposobem na uchronienie swoich pieniędzy przed inflacją. Wydawać by się mogło, że w czasach rekordowo wysokiej inflacji będzie więc cieszyć się rekordowo dużym zainteresowaniem, ale tak nie jest i to właśnie mnie fascynuje.

To najlepszy moment na kupowanie obligacji detalicznych. Jednak Polacy tego nie robią
REKLAMA

Do pewnego czasu popularność obligacji rosła wraz z inflacją, ale potem przestała. Zmiana trendu nastąpiła, kiedy dość często w przestrzeni publicznej pojawiały się opinie, że inflacja zaraz przestanie rosnąć i zacznie spadać. W tym samym czasie banki przez krótką chwilę proponowały klientom naprawdę niezłe warunki na lokatach. Przez pewien czas można było znaleźć nawet takie na ponad 8 proc. rocznie. To oczywiście nadal było znacząco poniżej inflacji i raczej poniżej opłacalności inwestycji w obligacje detaliczne, ale mogę się domyślać, że często decydowało też po prostu lenistwo.

REKLAMA

Założyć lokatę w banku, w którym już ma się rachunek jest zdecydowanie łatwiej niż zacząć zajmować sobie głowę tym, co to są te obligacje, gdzie one są, jak je kupić, za ile i tak dalej. Wszystko to jest dość proste do ogarnięcia, chyba wszystkie potrzebne informacje są po prostu w internecie na stronie www.obligacjeskarbowe.pl, ale rozumiem, że niektórych ta odrobina wysiłku intelektualnego może odstraszać.

Tym bardziej, że inflacja zaczęła spadać, więc może wśród ludzi nie ma już aż tak dużej potrzeby szukania miejsc, gdzie pieniądze można przed inflacją chronić. Efekt jest taki, że po rekordach popularności sprzed roku, gdy ludzie w czerwcu w lipcu kupili obligacje antyinflacyjne za ponad 10 mld złotych nie ma już śladu i teraz sprzedają się one w dość niemrawym tempie pomiędzy 1,5 mld a 2 mld zł na miesiąc.

 Tymczasem dopiero teraz mamy idealny moment na to, żeby sobie obligacje kupić, ponieważ działają one najlepiej nie wtedy kiedy inflacja rośnie, ale wtedy kiedy nadal jest wysoka, ale też zaczyna już spadać, czyli kiedy mamy sytuację taką jak dziś.

Nie kupuj obligacji, kiedy inflacja rośnie

W czasach inflacji rosnącej skuteczność tej formy oszczędzania w kontekście ochrony przed inflacją jest mocno niedoskonała i niepełna. Posłużę się moim własnym przykładem.

W grudniu 2019 roku kupiłem sobie czteroletnie obligacje oprocentowane według wzoru „wskaźnik inflacji plus 1,25 proc.”, czyli na pierwszy rzut oka powinienem z inflacją wygrać. Ale przegrałem. W pierwszym roku moje odsetki sięgnęły 2,4 proc. w drugim 4,35 proc. w trzecim 8,05 proc. a na koniec ostatniego, nadal trwającego dostanę 19,15 proc. Łącznie dostanę więc w ramach odsetek 33,95 proc. Inflacja za ten czas, czyli od grudnia 2019 roku do dziś wynosi łącznie 37,1 proc. czyli już jest większa, a do grudnia pewnie jeszcze trochę podrośnie. Obligacje oprocentowane wyżej niż inflacja dały mi więc mniej niż inflacja. Dlaczego?

Po pierwsze dlatego, że w pierwszym roku oprocentowanie jest stałe i niezależne od inflacji, a w 2019 roku wynosiło 2,4 proc. a po drugie dlatego w każdym kolejnym roku oprocentowanie wyliczano na podstawie inflacji za minione 12 miesięcy, ale obowiązywało ono w kolejnych 12 miesiącach w przyszłości. Kiedy inflacja rośnie, to w kolejnych dwunastu miesiącach jest większa niż we wcześniejszych dwunastu miesiącach. Tak więc w drugim i trzecim roku moje odsetki, chociaż niby powyżej inflacji, niewiele dawały, bo były wyliczane na podstawie historycznego i nieaktualnego już wskaźnika.

W 2021 roku miałem 4,35 proc. bo w 2020 inflacja wzrosła do niecałych 4 proc. ale co z tego, skoro na koniec 2021 roku wynosiła już 6,8 proc. Wprawdzie dzięki temu w 2022 roku dostałem oprocentowanie na poziomie 8,05 proc., ale co z tego, skoro rok później inflacja była już na poziomie 17,9 proc. W tym roku nieco się odkuję, bo pod koniec roku inflacja powinna być raczej gdzieś w okolicach 10 proc., więc moje oprocentowanie na poziomie ponad 19 proc. okaże się w końcu sukcesem. Ale w ujęciu realnym wszystkich strat nie zdążę nadrobić. Dlaczego?

Bo przez większość tego czteroletniego okresu inflacja rosła

Jednak kiedy wskaźnik cen spada, sytuacja się odwraca i pojawiają się dodatkowe zyski. Dostaję oprocentowanie z okresu, gdyby była ona wyższa, a obowiązuje ono w okresie, kiedy jest już niższa. Według prognoz z NBP (wiem, że nie muszą być wiarygodne, ale większość prognoz rynkowych wygląda podobnie) dokładnie za rok inflacja powinna być w okolicach 6 proc., a za dwa lata 3,7 proc.

Na dodatek teraz rząd w pierwszym roku nie płaci już 2,4 proc. jak w 2019, ale aż 7 proc. Czyli zakładając na chwilę, że prognozy dotyczące inflacji się sprawdzą, w ciągu najbliższego roku ceny pójdą w górę o 6 proc. ale my za ten okres dostaniemy 7 proc. Potem ceny pójdą w górę o kolejne 3,7 proc., ale my za tamten okres dostaniemy znowu 7 proc. (bo oprocentowanie wyniesie 6 proc. inflacji plus 1 proc. bonusu).

W kolejnym roku wprawdzie nie wiadomo jaka będzie inflacja, bo żadne prognozy nie sięgają tak daleko, ale jeśli nawet założymy, że się zatrzyma, albo nawet urośnie do 4 proc. to i tak wyjdziemy na plus, bo nasze oprocentowanie w tamtym okresie sięgnie 4,7 proc. (3,7 plus 1). W ten sposób po trzech latach realnie będziemy jakieś 5 proc. na plusie. I będzie to efekt głównie tego, że inflacja będzie spadać.

A jeśli prognozy się nie sprawdzą i inflacja nie będzie spadać, to wtedy albo realny zysk będzie mniejszy, albo nie będzie go wcale, ale nawet wtedy będzie to zapewne lepszy interes niż lokaty w banku. Swoją drogą, jeśli ktoś zmieni zdanie, to może sobie tę swoją obligację detaliczną sprzedać przed terminem. Rząd potrąci sobie wtedy z tego tytułu tylko 0,7 proc. – tzn. naliczy należne nam odsetki w taki sposób, jakby oprocentowanie było o 0,7 proc. niższe. Moim zdaniem to jest koszt do przełknięcia.

REKLAMA

Dlatego wciąż nie rozumiem dlaczego od początku roku do końca marca ludzie wpłacili na lokaty w bankach łącznie 69 mld złotych (osoby fizyczne 33 mld, firmy 19 mld, resztę głównie banki, inne instytucje finansowe i samorządy), a w tym samym czasie w obligacje detaliczne zainwestowano 7,3 mld zł, w tym w te oprocentowane ponad inflację ledwie 5,5 mld zł.

Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA