Rynek nieruchomości wkrótce się pogmatwa. Wszystko przez millenialsów i ich babcie
Młodzi w ostatnich latach kupują tyle mieszkań, że deweloperzy nie nadążają z budowaniem. Nie tylko w Polsce. I banieczka się elegancko dmucha, a ceny rosną. Ale co się stanie, kiedy pokolenie baby boomersów zacznie umierać, a dzieci rodzi się tak mało, że nie mamy zastępowalności pokoleń? Zobaczymy dziesiątki tysięcy pustych mieszkań, z którymi nie ma co zrobić i jest to perspektywa już najbliższej dekady.
Szaleństwo nieruchomościowe trwa na całym świecie, bo cały świat ostatnie lata opierał się na niskich stopach procentowych, a te zachęcały do zakupu nieruchomości dla siebie, a jeszcze bardziej pod inwestycję na wynajem.
Popyt wygenerowany przez niskie stopy procentowe pompował zatem ceny mieszkań. Ale co tam, że drogo, mieszkać gdzieś trzeba, więc nikt nie czekał, że ceny może jeszcze spadną, tylko biegł do dewelopera. A ci nie nadążali z budową, tylu mieli klientów.
Pamiętacie ten obrazek z Polski jeszcze sprzed roku czy dwóch i na nim się zatrzymajmy, bo obecny zastój na rynku kredytów hipotecznych i budowy nowych mieszkań może być tylko czasowy i za chwilę wrócimy do kolejek u drzwi deweloperów. A warto spojrzeć na to w dłuższym horyzoncie czasowym.
Zaleją nas pustostany
Amerykanie zresztą takiego zastoju nie mają, bo i stopy procentowe mają niższe. I jak pisze amerykański Business Insider, tam nadal klienci prześcigają się w wydawaniu pieniędzy na nieruchomości.
Ale serwis spojrzał na raport naukowców z Center for Real Estate Studies Uniwersytetu Indiany i Indiana Business Research Center, którzy patrzą na to zjawisko z perspektywy demograficznej i doszli do wniosku, że napędza się właśnie bańka, która niedługo będzie musiała pęknąć.
No bo tak, dziś ten gigantyczny popyt na nieruchomości generują głównie millenialsi, czyli osoby w wieku ok. 25-40 lat. Ale już w ciągu najbliższej dekady schodzić z tego świata będą baby boomersi, czyli pokolenie urodzone po II wojnie światowej. W czym rzecz? W tym, że nie ma zastępowalności pokoleń, co oznacza, że tych, co przyszli po millenialsach (pokolenie Z i Alfa) i za dekadę będą wchodzić na rynek mieszkaniowy, jest znacznie mniej niż wymierających baby boomersów. I wtedy okaże się, że mieszkań jest zdecydowanie za dużo i wiele z nich stanie się pustostanami - piszą naukowcy.
Ich zdaniem odwrócenie trendu nasili się już od połowy lat 30., bo wtedy właśnie, według szacunków, roczna liczba domów, które seniorzy „zwolnią” i wpadną one z powrotem na rynek, będzie o 40 proc. wyższa niż teraz.
No i bańka pęknie, a pęknie tym mocniej, im bardziej teraz jest pompowana popytem millenialsów.
I to wszystko oczywiście prognozy dla rynku amerykańskiego. Ale czy w Polsce nie ma takiego ryzyka?
Zniknie 8 mln Polaków
U nas też budowało się ostatnio najwięcej od dekady Gierka, bo taki był popyt na mieszkania. A przyszłość demograficzna też nie wygląda różowo.
Kilka dni temu Eurostat opublikował prognozy demograficzne, z których wynika, że do 2100 r. populacja Polski skończy się o 8,14 mln osób i to uwzględniając już napływ imigrantów w liczbie 5,3 mln.
Krótszy horyzont? Bardzo proszę: do 2050 r. z polskiej populacji zniknie 4,7 mln osób i to tylko w wieku produkcyjnym, czyli 15-64 lata. Wszystko zacznie się jeszcze nie w tej, ale w kolejnej dekadzie, a najgorsze będą lata czterdzieste.
Oczywiście na to należałoby nałożyć dane o lokalach w Polsce, które są w bardzo złym stanie technicznym i z czasem ten zasób mieszkaniowy też będzie się kurczył. Ale na wszelki wypadek sprawdźcie, kiedy wypada koniec spłaty waszych kredytów hipotecznych.