REKLAMA

Rata hipoteki niższa o 5000 zł działa na wyobraźnię. Ale by było, gdyby tajemniczy donosiciel wysadził WIBOR w powietrze

Ktoś doniósł na WIBOR. Ponoć mowa o kimś z wierchuszki – albo z KNF, albo z GPW Benchmark, czyli spółki, która odpowiada za ustalanie tego wskaźnika. Donosiciel (albo jak ktoś woli – sygnalista) doniósł na WIBOR już nawet do Brukseli. Ujawnił to, co jest wiedzą powszechnie znaną, i to nie tylko dla niszowych specjalistów, ale już dla wszystkich. Pisałam dokładnie o tym niemal rok temu. I o tym, że jak Polacy dowiedzą się, jak wyliczany jest WIBOR, a prawnicy wywęszą w tym szansę na niezły interes, może zrobić się niezła chryja. Właśnie się robi. Ale ostrożnie z marzeniami o wyrzuceniu WIBOR-u w umowy i płaceniu bankowi samej marży. Nikt nie udowodnił, że WIBOR-em manipulowano, a jedynie, że to teoretycznie możliwe. Spójrzcie na podobną aferę z LIBOR-em, a może zaoszczędzicie na prawnikach.

Rata hipoteki niższa o 5000 zł działa na wyobraźnię. Ale by było, gdyby tajemniczy donosiciel wysadził WIBOR w powietrze
REKLAMA

Zamieszanie wokół WIBOR-u robi się naprawdę poważne. Dopiero teraz. Niedawno, kiedy katowicki sąd zdecydował o usunięciu WIBOR-u z umowy kredytowej w ramach postanowienia zabezpieczającego, wielu zapiało z zachwytu: Ha! To dowód, że WIBOR jest nielegalny!

REKLAMA

Tymczasem w tej sprawie w Katowicach zupełnie nie w tym rzecz! Nikt tam nie próbuje nawet podważać sposobu kwotowania stawki WIBOR i sugerować, że banki manipulują WIBOR-em.

Ale prędzej czy później ktoś w końcu musiał przyjąć i taką linię. I oto jest prawdopodobnie pierwszy taki pozew, w którym prawnicy w imieniu kredytobiorców próbują udowadniać, że wskaźnik WIBOR jest nielegalny, bo niezgodny z unijnym rozporządzeniem BMR, a banki mogły (przynajmniej teoretycznie) nim manipulować, bo transakcji, na podstawie których ustalanie są kwotowania WIBOR prawie nie ma.

O pozwie pisze „Gazeta Wyborcza”, która dodaje tematowi pikanterii ze względu na fakt, że w pozwie pojawiają się zeznania sygnalisty, który twierdzi, że stawki WIBOR-u od lat mogły być manipulowane. A w dodatku – według gazety – tym sygnalistą jest ktoś albo z nadzoru finansowego albo w GPW Benchmark, czyli spółki, która odpowiada za kwotowanie WIBOR-u.

Podekscytowani? „Wyborcza” też, bo twierdzi, że te dokumenty mogą wywrócić system bankowy w Polsce do góry nogami.

Ale wiecie co? To, o czym mówi sygnalista w zeznaniach dołączonych do pozwu, to informacje powszechnie znane. Może i rok temu znane były tylko wąskiemu gronu specjalistów zajmujących się wskaźnikami referencyjnymi, ale my opisaliśmy je w Bizblog bardzo dokładnie w grudniu ubiegłego roku, więc dla naszych czytelników to, o czym mówi ów sygnalista, to żadna nowość. Zresztą dla większości to żadna nowość, bo ta dyskusja o sposobie wyliczania WIBOR, którą rozpoczęliśmy, rozlała się potem na cały rynek.

Nowością są dwie rzeczy. Po pierwsze – o wątpliwościach dotyczących WIBOR ktoś ewidentnie znający ten problem postanowił poinformować Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych.

Po drugie – pozew, o którym pisze „Wyborcza” to prawdopodobnie pierwsza sprawa, w której prawnicy odważyli się podważać samą istotę WIBOR-u, a nie fakt, że bank na przykład nie dopełnił obowiązków informacyjnych. To zresztą było kwestią czasu i zapowiadałam to już rok temu.

Wadliwy WIBOR nie unieważni całej umowy kredytowej

Sprawa, o której mowa, dotyczy Banku Millennium i kredytu zaciągniętego w 2021 r., co nie dziwi, bo właśnie kredytobiorców z tamtego czasu najbardziej bolą podwyżki rat. Sprawę prowadzi mec. Sebastian Frejowski. Jaką linię argumentacji przyjął, żeby w sądzie pozbyć się z umowy klientów wskaźnika WIBOR, w efekcie czego kredytobiorcy płaciliby bankowi wyłącznie marżę w wysokości 2,9 proc. zamiast marżę + WIBOR? Wtedy tak jak po wyroku katowickiego sądu rata automatycznie zjechałaby z 6700 do 1700 zł.

Mecenas podnosi dokładnie te argumenty, o których pisałam rok temu: WIBOR nie spełnia wymogów unijnego rozporządzenia BMR, bo jest nieadekwatny rynkowo i niereprezentatywny. 

Dlaczego nie jest? Bo opiera się na pojedynczych transakcjach międzybankowych. Od siebie dodam, że te „brakujące” transakcje do wyliczania stawki WIBOR zastępują deklaracje banków, po ile pożyczałyby sobie pieniądze, gdyby transakcje chciały zawrzeć. Deklaracje - aha! Ale to nie do końca tak, jak myślicie. Te deklaracje nie mogą być od czapy, zupełnie wymyślone i wyjaśniałam to w wywiadzie z KNF również rok temu - zajrzyjcie, jeśli chcecie znać szczegóły.

Sygnalista, którego to nie przekonuje i upiera się, że transakcji nie było, a reszta systemu kwotowania WIBOR-u to bzdura, w zeznaniach przytacza dane: latach 2012-2015 bez transakcji było 87 proc. dni, w których kwotowany był WIBOR, w latach 2016-2019 - 98 proc., 2020-2021 - 95 proc., a w 2022 roku od stycznia do maja 75 proc.

Jeśli już wydaliście wyrok na banki, jeszcze raz zachęcam do tego, żeby dokładnie przeczytać, jak deklaracje banków są obostrzone przepisami i nie mogą być wyssane z palca.

Sygnalista wskazuje jeszcze na kilka innych poszlak, które miałyby świadczyć o tym, że WIBOR podlegał manipulacjom bankowców. Po pierwsze, podatek bankowy powinien wpłynąć na koszt pieniądza, czyli stawkę WIBOR, a nie wpłynął. Dziwne. Po drugie, zdarzało się, że WIBOR bywał wyższy od stopy lombardowej NBP, a to też nielogiczne.

Ale to tylko przesłanki, nie dowody. W dodatku powszechnie znane. Sygnalista niczego tak naprawdę nie ujawnia, nie przedstawia żadnych dowodów. Czy nie ma racji? Może i ma, ale czytając o tej sprawie pewnie będziecie nadinterpretować te doniesienia. Niesłusznie. 

Przy okazji, argumentacja tego pozwu jest szersza. Mecenas już chyba tradycyjnie, jak to w takich sprawach, podnosi przed sądem, że przez to, że oprocentowanie jest zmienne, to kredytobiorca bierze na siebie całe ryzyko, a bank nie ryzykuje wcale. No i jeszcze obowiązki informacyjne, które nie zostały przez bank dopełnione - to klasyka gatunku.

Nowy WIBOR nie uratuje was przed wysokimi ratami

Dlaczego sprawiam wrażenie, jakbym broniła WIBOR-u, skoro rok temu sama wyciągałam te brudy? Te wszystkie zarzutu, że jest to wskaźnik nieadekwatny, że nie ma pokrycia w realnych transakcjach, choć to na nich powinien się opierać, bo cały w tym jego sens, nadal podzielam. Ale to wcale nie znaczy, że WIBOR-em ktokolwiek manipulował.

Ci, którzy chcieliby wysadzić WIBOR w powietrze, prawdopodobnie nie zdają sobie sprawy z tego, jakie byłyby tego konsekwencje. Gdyby sądy zaczęły masowo uznawać ten wskaźnik za niezgodny z prawem, to rozsadziłoby cały system bankowy i gospodarkę.

Serio, nie przesadzam, a powinniście już wiedzieć, że nie będę was straszyć wyłącznie po to, żeby ochronić zyski banków. To byłaby katastrofa dla całej gospodarki, musiałby się włączyć rząd do rozwiązania tego problemu i pewnie wydałby kupę kasy, żeby ratować sytuację, zamiast inwestować w rozwój kraju, w drogi, przedszkola czy waloryzację emerytur.

Zresztą, Ci, którzy od dawna wiedzieli, że WIBOR trzeba zreformować, bo przestał mieć pokrycie w realnych transakcjach (tak, kiedyś miał), już dawno zabrali się za to, żeby to naprawić. Tylko to nie jest coś, co można zrobić w miesiąc, ani w rok. Prace nad tym trwają od dłuższego czasu i wcale nie zaczęły się wtedy, kiedy premier Morawiecki wiosną ogłosił, że zlikwiduje WIBOR i zastąpi go nowym wskaźnikiem. Zwykłym Polakom mówił, że to po to, żeby ochronić ich przed wysokimi ratami, ale to tylko PR. Nowy wskaźnik wcale nie będzie niższy od starego WIBOR-u. Ale będzie pozbawiony potencjalnych wad prawnych – i premier doskonale to wiedział.

Kredytobiorca sygnalistą?

Dlaczego ktoś, kto ewidentnie ma dużą wiedzę na temat bebechów WIBOR-u i, jak twierdzi „Wyborcza”, pracuje w instytucji, która WIBOR tworzy albo go nadzoruje, postanowił właśnie teraz podnieść swoje zarzuty? Dlaczego robi to w momencie, kiedy właśnie toczą się już bardzo zaawansowane prace, żeby tych błędów i wypaczeń się pozbyć i stanie się to dosłownie zaraz? Dlaczego nie zrobił tego wcześniej, by te prace rzeczywiście przyspieszyć, eliminując potencjalne ryzyko patologii?

Sorry, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że ktoś opowiada coś, co już rok temu ujrzało światło dzienne, a nagłośnienie tych nieprawidłowości zrobiło swoje i wywarło nacisk, by problem naprawić tylko po to, żeby samemu odnieść korzyść. Czyżby tajemniczy sygnalista był złotówkowiczem i chciał podważyć własną umowę o kredyt hipoteczny?

To zresztą nie jest tylko opowieść o odpowiedzialności, etyce i odgrzewanej bombie, bo odpaliliśmy ją pierwsi. To opowieść o tym, że to powinien być niewypał.

Jeśli ktoś nie pamięta tego z serii moich artykułów o WIBOR, to przypomnę. Cała Europa reformuje wskaźniki -IBOR-y. Dlaczego? Bo kilka lat temu rzeczywiście udowodniono, że są one podatne na manipulację, a w Wielkiej Brytanii do takich manipulacji rzeczywiście dochodziło (chodzi o LIBOR).

REKLAMA

I co? Wskutek brytyjskiej afery UE wymusiła reformę we wszystkich krajach, by możliwość manipulacji wykluczyć. Barclays, UBS i Royal Bank of Scotland zapłaciły blisko 6 mld dol. grzywny za to, że dopuściły się manipulacji. Ale nikt nie unieważnił umów opartych o LIBOR, nikt nie wysadził brytyjskiego rynku finansowego w powietrze.

Jeśli polskie sądy zdecydowałyby się to zrobić, to moim zdaniem świadczyłoby o tym, że jesteśmy republiką bananową.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA