Policjanci idą masowo na L4. „Psia grypa" zatacza coraz większe kręgi i dotarła już do Warszawy. Mundurówka prowadzi w ten sposób nieformalny strajk. Powód? Policjanci uważają, że związku zawodowe dogadały się za ich plecami z rządem.

„Psia grypa" jest już w Warszawie. Na Pradze-Południe na zwolnieniach lekarskich jest 75 policjantów, na Ursynowie w minioną środę nie stawił się nikt z wydziału patrolowego – donosi „Gazeta Wyborcza".
„Psia grypa" to popularna nazwa na masowo brane przez policjantów zwolnienia lekarskie. To forma protestu i rodzaj nieformalnego strajku, którego legalnie funkcjonariusze prowadzić nie mogą. Dlatego biorą chorobowe.
Mundurówka protestuje, bo nie jest zadowolona z porozumienia jakie związki zawodowe zawarły z rządem. Od 1 stycznia 2020 roku funkcjonariusze dostaną wprawdzie 677 zł brutto, czyli 500 zł na rękę podwyżki, ale ich zdaniem to nie wystarczy.
Jak nie „akcja pouczenie" to „psia grypa" – mundurówka ma różne metody protestu
Policjanci są też wściekli ponieważ rząd nie zrealizował postanowień z 2018 roku. Chodzi między innymi o podwyżki wynegocjowane w 2018 roku, a które policjanci mieli dostać już w tym roku.
Funkcjonariusze już w sierpniu prowadzili nieformalny protest. „GW" przypomina, że już w sierpniu trwała „akcja pouczenie". W jej trakcie funkcjonariusze z wielu komend nie wystawali mandatów. Branie L4 czyli „Psia grypa" jest radykalniejszą formą protestu.
„Psia grypa" szalała w zeszłym tygodniu w Łodzi, Katowicach i Krakowie. W tym ostatnim mieście w poniedziałek do pracy nie przyszło 20 procent funkcjonariuszy. W tym samym dniu w Łodzi do pracy nie przyszedł nikt z ogniwa patrolowego.