Polacy są przerażająco biedni. 400 tys. rodzin nie stać na herbatę, ćwierć miliona na masło
Pesymizm Polaków na zakupach nie był tak wielki nawet w pandemii. 60 proc. z nas deklaruje, że ich sytuacja finansowa się pogorszyła, Naprawdę jest tak źle czy ta bieda piszczy tylko w naszych głowach? Bo kiedy sięgniecie po inne badania, to okazuje się, że to tylko lęki każą nam opowiadać, że jest tak źle. Nagle okazuje się, że znacznie więcej Polaków niż rok temu sfinansuje świąteczne zakupy z bieżących dochodów, nie sięgając po pożyczki i oszczędności. Coś tu śmierdzi.
Moja sytuacja finansowa w ciągu roku się pogorszyła – deklaruje 60 proc. wynika z najnowszego badania GfK Current Consumer Mood.
To bardzo dużo. Nawet w pandemii ten odsetek był o połowę niższy, a pamiętacie, jaka była panika, jak pracownikom groziły zwolnienia, a firmy się zamykały, i to jedynie czasowo? Te wyniki badania opinii publicznej z grudnia są najgorsze od lat.
400 tys. gospodarstw zrezygnowało z herbaty, 270 tys. z masła
To, że jesteśmy tak masowo przekonani, że biedniejemy przekłada się też na skłonność do oszczędzania na zakupach. Według GfK aż 81 proc. badanych chce na świątecznych zakupach wydać mniej i to na żywność, a nie na jakieś tam prezenty. Bo topnieją też nasze oszczędności, które najwyraźniej zmuszeni jesteśmy przejadać.
Ale wróćmy do tych zakupów. Badanie GfK pokazuje, że 3 proc. zrezygnowało całkiem z kupowania herbaty sypkiej, co oznacza dokładniej, że w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy nie kupiło jej ani razu.
3 proc. to niby niedużo, ale gdyby przełożyć to na całą populację, to aż 400 tys. gospodarstw domowych. 2 proc. w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy nie kupiło ani razu masła - to z kolei 270 tys. gospodarstw.
Konkretne liczby zamiast procentów robią wrażenie. I Polacy rzeczywiście biednieją, szczególnie ci najubożsi. Dla nich przecież inflacja nie wynosi 17,5 proc. (dane za listopad), bo w ich koszyku nie ma tego wszystkiego, co jest w koszyku GUS. Jak jesteś najuboższy, to w twoim koszyku jest tylko żywność i opłaty za mieszkanie i energię. A wtedy twoja inflacja to ok. 25 proc.
Ale czy my przypadkiem w tych badaniach, w których opowiadamy ankieterom, jak bardzo pogarsza się nasza sytuacja finansowa trochę nie ściemniamy? Może i nawet wierzymy w to, że biedniejemy, wcale nikogo nie chcemy okłamać, ale z drugiej strony…
Wydatki na święta. Do Wigilii dorzucił się w tym roku szef
Wpadły mi równolegle inne badania, tym razem przeprowadzone dla Związku Banków Polskich. Zapytano w nich już nie o nastroje, ale o fakty: z czego sfinansujesz świąteczne wydatki. I wyniki są megazaskakujące.
Rok temu 79 proc. badanych opowiadało, że sfinansuje zakupy z bieżących dochodów, w tym roku takiej odpowiedzi udzieliło 84 proc. Jaki z tego wniosek? Albo w końcu nauczyliśmy się oszczędzać, kiedy trzeba i nagle nie kusi nas staropolska zasada zastaw się a postaw się, albo po prostu mamy więcej pieniędzy niż rok temu.
Wygląda na to, że podwyżki płac wymuszone inflacją zrobiły swoje i jest nawet lepiej niż rok temu, kiedy na karpia nie wystarczało z bieżącej pensji większemu odsetki Polaków niż dziś.
W ubiegłym roku 32 proc. finansowało świąteczne wydatki z oszczędności, w tym roku mniej - 30 proc. Albo nie mamy już tyle oszczędności co rok temu, albo patrz punkt pierwszy: nie musimy sięgać po zaskórniaki, bo bieżąca pensja wystarcza.
Jedyne negatywne zjawisko, jakie widać w tych badaniach to fakt, że w stosunku do ubiegłego roku 2 pkt. proc. (z 4 do 2 proc.) spadła liczba tych, co zaciągają pożyczki w banku na świąteczne wydatki, ale jednocześnie o 1 pkt. proc. wzrósł odsetek tych, którzy korzystają z pożyczki pozabankowej (z 1 do 2 proc.).
To mogłoby świadczyć o tym, że rośnie grupa najuboższych, którzy w tradycyjnym banku już nie mają szans na pożyczkę i muszą zadłużać się na bardziej lichwiarskich warunkach. Ciągle jednak mówimy o bardzo małym odsetku badanych.
Wiecie, co mi się wydaje? Owszem, najubożsi przez inflację znaleźli się w naprawdę trudnej sytuacji. Ale reszta sobie wmawia, że tak strasznie biednieje, strach przesłania im prawdziwy obraz sytuacji finansowej.
Ale to tylko teza, po prostu po zestawieniu ze sobą różnych badan coś tu śmierdzi. Poza tym w przyszłym roku wszystko może się zmienić, bo inflacja dalej będzie szaleć, ale szanse na podwyżki pensji będą radykalnie mniejsze.