Spłacacie kredyty, macie przechlapane. Stopy wzrosną aż o 275 punktów, WIBOR oczywiście jeszcze bardziej
Jak wysoko nas to wszystko zaprowadzi? Pokazują to kontrakty terminowe zawierane na stopy procentowe (FRA). Co pokazały po decyzji URE? Że za trzy miesiące WIBOR3M, na który opiera się większość naszych kredytów, osiągnie wartość 3,6 proc. Przypomnę tylko, że dziś jest zaledwie na poziomie 2,4 proc., a i tak wielu kredytobiorców szlag trafia, że tak wysoko, bo przecież stopy procentowe NBP są na poziomie 1,75 proc. – pisze Agata Kołodziej.
Hej, kredyciarze, zapnijcie pasy, lecimy na 4,5 proc., choć jeszcze niedawno słyszeliśmy bajki, że stopy procentowe w przyszłym roku zatrzymają się na poziomie 3-3,5 proc. Dziś to już nieaktualne i wygląda na to, że i 4 proc. to będzie za mało. Załatwił nam to Urząd Regulacji Energetyki. Skąd wiem? Oczekiwania rynku doskonale pokazują kontrakty terminowe na stopy procentowe.
Jeszcze niedawno analitycy spekulowali, że w przyszłym roku stopy procentowe wzrosną do 3, może 3,5 proc. Przypomnę, że obecnie stopa referencyjna NBP jest na poziomie 1,75. proc., a więc dwukrotnie niższym, a i tak już wielu Polaków leje łzy, że im miesięczne raty kredytów urosły o kilkaset złotych. Jakoś nie skumali, że jak mamy historycznie niskie stopy procentowe, nienaturalnie niskie, to kiedyś będą musiały wzrosnąć.
Ale to jeszcze nic, bo czekają nas kolejne podwyżki, duuuużo kolejnych podwyżek, a wszystkiemu winna jest niedawna decyzja Urzędu Regulacji Energetyki, który zdecydował, że od przyszłego roku rachunki za prąd wzrosną o 24 proc., a za gaz aż o 54 proc.
To oczywiście nie pozostanie bez wpływu na inflację, a więc oczywiste jest, że Rada Polityki Pieniężnej będzie musiała podnosić stopy procentowe dalej.
Jak długo i jak wysoko nas zaprowadzi? Pokazują to kontrakty terminowe zawierane na stopy procentowe (FRA). Co pokazały po decyzji URE? Że za trzy miesiące WIBOR3M, na który opiera się większość naszych kredytów, osiągnie wartość 3,6 proc. Przypomnę tylko, że dziś jest zaledwie na poziomie 2,4 proc., a i tak wielu kredytobiorców szlag trafia, że tak wysoko, bo przecież stopy procentowe NBP są na poziomie 1,75 proc.
To jeszcze WIBOR6M. Ten za kwartał wyceniany jest na 3,94 proc., podczas gdy dziś jego wartość to 2,64 proc. Widzicie?
Masz kredyt, policz, ile zapłacisz
Im dalej las, tym droższe jawią się nasze kredyty. Gdzie jest koniec? Tego nie wiadomo, ale ze stopami procentowymi, które skoczą w przyszłym roku z 1,75 proc. przynajmniej do 4 proc. już dziś powinniśmy się pogodzić. Możecie im na przykład przekazać zna pokoju w czasie pasterki.
Ale to wcale nie musi być koniec. Konsensus rynkowy zakłada, że stopy wzrosną w 2022 r. do 4,2 proc., ale niektórzy ekonomiści mówią już o 4,5 proc.
A to wszystko przy założeniu, że inflacja już nas więcej nie zaskoczy, że poznaliśmy już tego potwora i wiemy, czego się po nim spodziewać. Ale może być różnie, co przyznał niedawno nawet sam minister finansów Tadeusz Kościński, nie wykluczając dwucyfrowej inflacji, mimo, że w scenariusz bazowym na razie nikt tego nie zakłada.
Zawsze trzeba przygotować się na najgorsze
– powiedział minister finansów w Polsat News.
Rynek uważa, że najgorsze to scenariusz czeski - najgorsze dla kredytobiorców.
Czechy w Polsce? To zaboli i kredytobiorców, i banki
Rynek konsekwentnie trzyma się scenariusza czeskiego w swoich wycenach
- pisali niedawno na temat kontraktów FRA analitycy Pekao.
Wiecie, co to scenariusz czeski?
Otóż Czesi mają obecnie inflację niższą niż Polska na poziomie 6 proc. Ale w czasie, kiedy analitycy Pekao pisali o scenariuszu czeskim, a był to wtorek 21 grudnia, stopy procentowe wynosiły tam 2,75 proc., podczas gdy w Polsce zaledwie 1,75 proc.
Ale potem przyszła środa, a czeski bank centralny zaskoczył wszystkich i podniósł stopy o kolejne 100 p.b. do 3,75 proc.
A i to z pewnością nie jest ostatnie słowo Czechów. Już na kolejnym posiedzeniu możliwe jest podniesienie stóp do 4 proc., zapowiedział prezes czeskiego banku Jiri Rusnok i to dalej nie musi oznaczać końca cyklu.
Czeski scenariusz w Czechach jest czymś innym niż czeski scenariusz w Polsce, szczególnie z perspektywy kredytobiorców. Dlaczego? Bo my Polsce jesteśmy zapakowani po uszy w kredyty oparte o zmienną stopę procentową, podczas gdy w Czechach praktycznie się takich nie udziela.
A więc bekniemy. I to nie mój wniosek, ale wniosek szefów ryzyka z banków w Polsce. Z ankiety przeprowadzonej niedawno przez PAP Biznes wynika bowiem, że do widocznego pogorszenia jakości portfela kredytowego doszłoby po wzroście stóp procentowych powyżej 4 proc. A dokładnie na to się zanosi.