REKLAMA

Górnikom puszczają nerwy. Na Śląsku posypały się wyzwiska, petardy i kamienie. Teraz czas na płonące opony w Warszawie

W Imielinie starli się zwolennicy i przeciwnicy fedrowania po ziemią. Były wrzaski, wyzwiska i kamienie. Z kolei górniczy związkowcy uparcie chcą podwyżek i grożą strajkiem. Ale tak naprawdę za wykolejeniem Polskiej Grupy Górniczej z dotychczas w miarę bezpiecznych torów może stać raport NIK, pilnie śledzony teraz przez prokuratorów.

NIK górnicy protest pgg
REKLAMA

Blokada drogi, petardy, wzajemne wyzwiska. Dobrze, że od początku wszystkiemu przyglądała się bacznie policja, bo bez rękoczynów by się nie obyło. Tak wyglądał kilka dni temu Imielin. To niewielkie miasteczko w województwie śląskim stało się na chwilę arenę dwóch zwaśnionych obozów: tych opowiadających się za uruchomieniem wydobycia węgla ze złóż Imielin Północ i tych, którzy absolutnie nie chcą się z tym zgodzić, czyli mieszkańców.

REKLAMA

Cytowany przez „Dziennik Zachodni” Tomasz Lamik ze stowarzyszenia Nasz Imielin przekonuje, że pozytywna decyzja dotycząca planowanego wydobycia ze złoża Imielin będzie również miała wpływ na kondycję zbiorników na wodę pitną. 

Mamy ekspertyzy niezależnych hydrogeologów i geologów, że istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo ich zniszczenia - przekonuje. 

Awantura tuż po jednoznacznym raporcie NIK

Można trochę się dziwić, że lecące w Imielinie kamienie i wyzwiska wzbudziły większe zainteresowanie niż raport NIK dotyczący utworzenia i funkcjonowania spółki Polska Grupa Górnicza, który 31 stycznia ujrzał światło dzienne. Tam przecież inspektorzy na górniczej spółce nie pozostawiają suchej nitki, w wątpliwość poddając przede wszystkim to, czy w PGG w ogóle ktoś ma kontrolę nad finansami. 

Przecież tylko w tym kontekście, kiedy NIK wykazał czarno na białym, że z pieniędzmi pod każdym względem jest w PGG fatalnie - rozmowa o wykorzystaniu złóż w Imielinie mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej. 

Polska Grupa Górnicza nie wykorzystała dogodnego momentu na stworzenie warunków dla prowadzenia rentownej, także w czasach gorszej koniunktury, działalności wydobywczej

– konkludują w swoim raporcie inspektorzy NIK

W raporcie roi się od przykładów dzwinych decyzji.

 „Sposób wyceny skutkował tym, że np. hipotetycznie identyczne urządzenie o wartości wycenionej przez rzeczoznawców majątkowych w wysokości np. 1 mln zł – w jednej z kopalń było księgowane w wartości blisko 1,3 mln zł, w drugiej 253 tys. zł, a w trzeciej jego wartość księgowa wynosiła 1 zł”

– czytamy w raporcie.

PGG odrzuca zarzuty NIK

Jak się można było tego spodziewać, PGG absolutnie nie zgodziła się z wnioskami, które zawarto w raporcie NIK. 

Zarząd PGG S.A. nie zgadza się ze stanowiskiem NIK. Wycena aktywów spółki została sporządzona prawidłowo, co potwierdzili biegli rewidenci. Dotyczy to wszystkich bez wyjątku sprawozdań finansowych spółki od początku jej powstania - zostały one pozytywnie zaopiniowane przez biegłych rewidentów

czytamy w stanowisku PGG

Jeżeli chodzi o ostatni raport NIK - zarząd PGG powołuje się na dwie niezależne grupy biegłych: Misters Audytor Adviser oraz zespół Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. W obu przypadkach miało paść potwierdzenia, jakoby PGG miała prawidłowo wycenić swój majątek. Jednocześnie władze górniczej spółki poinformowały, że są związane z tymi opiniami biegłych, a nie ustaleniami NIK.

Odbijanie piłeczki nie będzie trwać wiecznie. Bo polityka

Trudno było przypuszczać, że po publikacji raportu NIK - w PGG wszyscy jak jeden mąż posypią głowy popiołem. Zwłaszcza że w tym przypadku spór jest bardzo mocno naznaczony politycznie. Uderzenie NIK w PGG to wszak nic innego jak kolejny element kampanii Mariana Banasia, szefa NIK, który od miesięcy drze koty z dawnymi kolegami z PiS.

Pancerny Marian, który dawnym kolegom zrobił psikusa utrzymując się na stanowisku, stał się szybko dla PiS obciążeniem. Na nic zdały się starania, żeby sprawę jak najszybciej zamknąć. Tak by się mogło stać, gdyby Banaś dobrowolnie z zajmowanego stanowiska zrezygnował i oddał się w ręce śledczych. 

Zamiast tego od paru miesięcy jesteśmy świadkami bitwy. W opublikowanych od tego czasu raportach NIK oberwało się już Ministerstwu Sprawiedliwości, CBA, a teraz PGG. Marian Banaś, przy okazji kreślenia planów pracy NIK w 2020 r. już zapowiedział, że niebawem inspektorzy zapukają też do drzwi TVP. 

REKLAMA

Można przypuszczać, że intensywność działań NIK będzie rosła wraz ze zbliżającym się terminem wyborów prezydenckich w Polsce (maj 2020 r.). Raport dotyczący PGG może mieć w tym kontekście podwójne znacznie. Po pierwsze w tle ciągle pozostają mediacje między PGG a związkowcami w sprawie 12-procentowych podwyżek i wypłaty 14. premii. Na razie rozmowy idą bardzo kiepsko, a sprawy finansowe całej spółki zdecydowanie wysuwają się podczas nich na sam przód. Górnicy zawiązali już sztab protestacyjno-strajkowy.

Po drugie tak ta, jak i wcześniejsze władze w Polsce może i na udry pójdą z nauczycielami. Nawet z pielęgniarkami i rezydentami też. Ale z górnikami blokującymi tory kolejowe, czy autostrady, jadącymi dziesiątkami autobusów do stolicy kraju, a potem palącymi w Warszawie opony - to już nie to samo. To forma zawodowego protestu, którego nad Wisłą boją się wszyscy. Ten strach, w dobie zbliżających się wyborów prezydenckich, płacowych żądań załogi i ostrego w swojej wymowie raportu NIK - może tylko jeszcze dodatkowo przybrać na sile.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA