Zarządzający portem Warszawa-Radom pewnie przyklęknęli i zmówili w duchu kilka modlitw, gdy przeczytali, czego przedstawiciele Wizzaira oczekują w zamian za pojawienie się na lotnisku. Niewykluczone jednak, że pójdą Węgrom na rękę, bo jak na razie poza PLL LOT nie udało im się ściągnąć na swój obiekt żadnej linii lotniczej. A wiele wskazuje, że narodowego przewoźnika ta decyzja będzie wiele kosztować.
Powoli odkrywamy koszt, z jakim będzie wiązało się uruchomienie lotniska w Radomiu. To nie jest tak, że żadna linia nie będzie chciała kursować z oddalonego o 100 km od stolicy lotniska. Wszystko jest kwestią warunków i tego, jak bardzo zarządzające portem Przedsiębiorstwo Państwowe „Porty Lotnicze” pójdzie na rękę zainteresowanym.
LOT musiał być chętny
Tak z definicji. Realizowane na polityczne zamówienie lotnisko Warszawa-Radom potrzebowało pierwszego śmiałka, a że nikt do tej roli się nie wyrywał, to padło na spółkę Skarbu Państwa. O absurdach koncepcji polegającej na uruchomieniu przez LOT połączeń z Radomia pisałem już w tym miejscu, ale warto dodać jeszcze kilka słów.
Zakopany po uszy w długach przewoźnik zdecydował się bowiem wozić pasażerów swoimi największymi wąskokadłubowymi samolotami, które zabierają na pokład około 200 osób. Boeing 737-800 został rzucony na Radom raczej w celu podniesienia prestiżu lotniska niż w wyniku faktycznych potrzeb. W międzyczasie dowiedziałem się, że LOT ma problem z wypełnieniem o połowę mniejszych maszyn, którymi kursuje obecnie z Okęcia do Paryża, czyli celu podróży, do którego ma zamiar latać także z Radomia.
Jakim cudem państwowy przewoźnik zamierza ściągnąć tabuny chętnych pod Warszawę, pozostaje na razie jego tajemnicą. Ale to nie koniec. Marek Serafin w analizie dla serwisu pasazer.com zauważył, że LOT powinien nastawić się na ruch wylotowy, bo reklamowanie Radomia jako warszawskiego lotniska w momencie, gdy linia lata z Okęcia, może mieć dla przewoźnika długofalowo katastrofalne skutki.
Ba, skromna obecność w Radomiu sprawia, że LOT będzie zapewne bazował swoje samoloty na Okęciu. Po zakończonym kursie do Radomia puste maszyny będą więc odlatywać w kierunku lotniska im. Chopina.
Na pokrycie w pełni kosztów operacyjnych chyba nawet najwięksi optymiści w Locie nie liczą
– zastanawia się Marek Serafin.
Nie chcę krakać, ale takie dodatkowe obciążanie LOT-u kosztami może sprawić, że spłata 1,8 mld zł pożyczki od państwa będzie bardzo trudna. Tym bardziej że przewoźnik szykuje się przecież do zakupu nowych samolotów.
Dotowanie Radomia przez LOT, który został zasilony pieniędzmi podatników, to tylko jeden ze sposobów na pudrowanie tej niezbyt mądrej inwestycji. Drugim mogą być ekstremalnie niskie stawki dla linii zainteresowanych pojawieniem się na lotnisku. Takie bonusy od operatorów lotnisk nie są wyjątkiem, ale radomska promocja może przejść do historii.
W rozmowie z serwisem fly4free.pl Evelyn Jeckel, dyrektor ds. planowania siatki połączeń w linii Wizz Air zdradziła, że lowcost może pojawić się w porcie Warszawa-Radom, ale oczekuje, że stawki za pasażera będą niższe niż w Modlinie. Przypomnijmy, że Modlin jest krytykowany za zbyt preferencyjne potraktowanie Ryanaira, który po przekroczeniu liczby 3 mln pasażerów płaci tylko 5 zł za każdą odprawioną osobę. Dla porównania konkurencyjne linie po wejściu musiałby zapłacić 40 zł od łebka, a oficjalny cennik Okęcia mówi o 81 zł za pasażera.
A Wizzair mówi wprost: chcemy taniej niż Ryanair
Czyli piątak to jednak za drogo. Może skończy się na 4 zł od pasażera, czyli dwudziestokrotnie mniej niż na Okęciu? Dlaczego Wizzair się tak targuje? Bo węgierski niskokosztowiec będzie musiał zaoferować odlatującym z Radomia naprawdę atrakcyjne ceny biletów. Dużo lepsze niż na innych lotniskach.
Cała sytuacja stawia PPL w bardzo niezręcznej sytuacji. Porty Lotnicze są jednocześnie udziałowcem w Modlinie i Radomiu. Temu pierwszemu lotnisku odmawiają dokapitalizowania ze względu na bardzo niskie stawki płacone przez Ryanaira. W ich opinii sprawia to, że właściciele portu Modlin wkładając pieniądze w lotnisko, de facto dosypują je do kieszeni szefa lowcostu Michaela O'Leary. Jeżeli PPL zgodzi się na żądania Wizzaira będziemy mieli do czynienia z gigantyczną hipokryzją.
Swoją drogą, aż strach pytać teraz, jak wyglądają kulisy rozmów z touroperatorami, którzy mają być drugą – po lowcostach – siłą napędową lotniska w Radomiu.