REKLAMA

Węgry jako pierwszy kraj skasowały tanie loty. Oberwie się klientom Ryanaira, Wizzaira i LOT-u

Premier Węgier Victor Orban tak rozpędził się w swojej walce z chciwymi korporacjami, że dobrał się też do kieszeni linii lotniczych. Te jednak nie są tak bogate, by zapłacić Węgrom wyższe podatki i nie przerzucać ich na klientów. Efekt? Ceny biletów mogą pójść w górę nawet o 70 zł na sztuce.

Tanie loty. Węgry uderzają w klientów Ryanaira, Wizzaira i LOT-u
REKLAMA

Węgierski rząd chce, by przewoźnicy odprowadzali do budżetu od 10 do 15 euro za każdego pasażera, który opuszcza terytorium kraju - pisze serwis Fly4free. Minister rozwoju Marton Nagy liczy, że danina przyniesie mu ok. 30 mld forintów rocznie, czyli w granicach 350 mln zł.

REKLAMA

Budapeszt jest siedzibą Wizzaira, jednego z największych lowcostów na świecie. Przewoźnik informował wprawdzie, że swoją nową spółkę otworzy już na Malcie, ale takie kroki mogą go dodatkowo skłonić do ograniczenia działalności na terenie Węgier.

Mimo rosnących cen paliw lotniczych i problemów z załogą lowcosty starają się trzymać w miarę niskie ceny. Teraz może się to okazać w zasadzie niemożliwe. Do każdego połączenia trzeba będzie automatycznie doliczyć 45-70 zł. Z Budapesztu do Mediolanu można aktualnie polecieć za równowartość 80 zł. Po zmianach cena może skoczyć nawet do 150, czyli niemal dwukrotnie. Mocno w górę pójdą też bilety do Bari (ze 140 zł na 210 zł) albo Rzymu (ze 170 zł na 240 zł).

Chcąc nie chcąc Orban zakończył w ten sposób erę tanich lotów w swoim kraju. Gdy przewoźnicy wezmą się do kontraktowania nowych zapasów paliwa lotniczego (obecnie korzystają ze starych stawek) okaże się przecież, że i powyższe ceny będą nie do utrzymania.

Nie tylko Wizzair będzie poszkodowany

W Budapeszcie dość mocną pozycję miały też inne linie niskokosztowe z Ryanairem na czele. Ze stolicy Węgier odlatuje też EasyJet i Eurowings.

Z tradycyjnych przewoźników nowe regulacje najmocniej przerażą pewnie kierownictwo PLL LOT. Poza regularnymi połączeniami do Warszawy, z Budapesztu za pomocą naszego narodowego przewoźnika można było udać się do Seulu i Nowego Jorku. Na trasach długodystansowych wizja dopłacenia kilkudziesięciu złotych nie powinna przerażać, ale LOT wiązał ze stolicą Węgier większe nadzieje. Linia chciała przecież budować tam swój drugi hub. Plany zostały odłożone w czasie ze względu na pandemię.

Rząd Orbana prawdopodobnie wypłoszy firmy lotnicze ze swojego kraju, choć nie to było celem nowych przepisów. Przewoźnikom obrywa się niejako przy okazji. Branża lotnicza jest jedną z wielu, które zostaną objęte windfall tax - podatkami od ponadnormatywnych zysków uzyskanych dzięki wojnie i inflacji.

Węgrzy chcą wydębić od korporacji 800 mld forintów rocznie (9 mld zł). Najmocniej oberwie sektor bankowy i energetyczny. Spółki działające w tych obszarach mają zapłacić po 300 mld forintów ekstra.

REKLAMA

Daniny mają funkcjonować przez najbliższe dwa lata. Rząd Orbana tłumaczy, że pieniądze pomogą węgierskiemu społeczeństwu przetrwać nadchodzący kryzys gospodarczy.

Działania gwarantują również, że tegoroczny cel deficytu budżetowego 4,9 proc. zostanie zrealizowany

– powiedział na konferencji prasowej szef kancelarii premiera Gergely Gulyas.
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA