Wakacje na Bałtykiem? Możesz nawet nie zamoczyć nogi, zakaz kąpieli na kolejnych plażach
Bałtyckie kąpieliska nie mają dobrej passy. Główny Inspektor Sanitarny ostrzega, że jakość ich wody jest coraz gorsza. W województwie pomorskim zamknięto już 13 kąpielisk. Sytuację dodatkowo może popsuć kolejny kwitnienie sinic.
Słupki rtęci na termometrach pokazują uparcie, że lepszego wypoczynku niż na piaszczystej plaży, z co chwilę chłodzącym polskim morzem w tle po prostu nie ma. Ale niestety, do stanu pogody i bezchmurnego nieba nie do końca dostosowała się sama woda.
Wczoraj tabliczka oznaczająca zakaz kąpieli pojawiła się na kąpielisku Przystań w Nadolu nad Jeziorem Żarnowieckim. Te dołączyło do już wcześniej zamkniętych, m.in.: kąpieliska w Stegnie, w Juracie, Jastarni, czy Gdańsku. W zdecydowanej większości przypadków winny takiej a nie innej sytuacji jest zakwit sinic.
Sinice nad Bałtykiem jeszcze nie odpuszczają.
Sinice produkują silne toksyny, które mogą wywoływać podrażnienia skóry albo dolegliwości układu pokarmowego. Mogą też wystąpić bóle mięśniowe, zawroty głowy i gorączka. Ale część kąpielisk zamknięto ze względu na pojawienie bakterii enterokoków.
Jak informuje pomorski Sanepid sinice mogą jeszcze nie dawać za wygraną. Od kilkunastu dni ich skupiska obserwowane są na wodach Zatoki Gdańskiej. Ciągle przenoszone są przez wiatr i prądy morskie. Sytuacja jest bardzo dynamiczna i tak naprawdę wszyscy plażowicze nad Bałtykiem muszą być przygotowani na przykre niespodzianki.
Skieruj sam celownik na kąpieliska.
Służby sanitarne ostrzegają, że w przypadku zakwitu sinic niebezpieczne dla człowieka może okazać się też powietrze przy kąpieliskach. Dlatego lepiej ustanowionych zakazów nie bagatelizować. A jak chcemy poznać jednak uroki Bałtyku, to jednak najlepiej przy wyborze plaży i kąpieliska skorzystać ze specjalnej mapy, gdzie podawana jest w miarę na bieżąco informacja o stanie zanieczyszczenia wód w poszczególnych miejscach wypoczynku.
Sinice tworzą na Bałtyku martwe strefy.
Ale zakwit sinic to nie tylko popsuty nastrój wakacyjny. To także, a może przede wszystkim spore zagrożenie dla Morza Bałtyckiego. Bo kiedy już zakwit się kończy, to martwe glony i sinice opadają na dno morskie. Tam rozkładane są przez bakterie tlenowe, które jednak do tego procesu zużywają tlen - potrzebny do egzystencji innym organizmom.
Potem rozkład sinic jest kontynuowany z kolei przez bakterie beztlenowe, które w tym procesie uwalniają szkodliwy siarkowodór. I właśnie w ten sposób w naszym morzu powstają martwe strefy. Już teraz mają zajmować według specjalistównawet kilkadziesiąt procent powierzchni dna. Przyszłość zaś dla Bałtyku nie kreśli się raczej w różowych barwach. W ciągu kilkudziesięciu lat woda w polskim morzu ma się ocieplić o kolejne 1,5 st. C, co tylko jego kondycję i żyjących w nim organizmów jeszcze popsuje.