Rząd chce wydłużyć pracownikom płatne wolne do ponad 10 tygodni. Pracodawcy się zapłaczą
Ministerstwo Zdrowia nie ma zamiaru wycofywać się z prezentu dla pracowników i chce utrzymać dwudniowe wolne dla honorowych krwiodawców również po 31 marca. Resort przekonuje, że osocze nadal jest bardzo potrzebne i ulga podatkowa, która im przysługuje, to trochę za mało. Płatne wolne dla tych, którzy je oddają, powinno więc zostać wydłużone po zsumowaniu z urlopem wypoczynkowym do 74 dni! Ciekawe, jak do tego pomysłu podejdą pracodawcy, bo hojność MZ ma zostać ufundowana z ich środków.
Urlop trwający w sumie 10,5 tygodnia w skali roku, robi wrażenie. Co trzeba zrobić, żeby uzyskać prawo do dodatkowych dni wolnych? Musisz oddać osocze. A konkretnie oddawać je co dwa tygodnie. Za krew dostaniecie trochę mniej wolnego kobiety ledwo osiem dni, mężczyźni dwanaście dni. Pożytek społeczny będzie duży, a za wszystko zapłacą pracodawcy. Jak ktoś nie lubi swojego prezesa, powinien poszukać najbliższej stacji krwiodawstwa.
Ostatnio pół Polski jara się nowymi urlopami, które wejdą po nowelizacji Kodeksu pracy. A to dodatkowe dziewięć tygodni urlopu rodzicielskiego, a to dodatkowe pięć dni urlopu opiekuńczego, z którym zresztą związkowcy już mają problem, bo jest bezpłatny, w praktyce więc nikt nie będzie z niego korzystał.
A tymczasem prawdziwa gratka dla poszukiwaczy dodatkowych dni wolnych i to w pełni płatnych czai się w ustawie i służbie publicznej krwi. Nie, nie żartuję. Dzięki niej można zyskać aż 48 dodatkowych dni urlopu w roku – wylicza prawo.pl. A przypomnę, że na etacie wymiar rocznego urlopu to 26 dni. Nieźle, co? Łącznie może się uzbierać 74 dni, czyli jakieś 3,5 miesiąca bujać się bez pracy.
Dwa dni wolne za oddanie osocza zostanie utrzymane
Przed pandemią honorowy dawca krwi miał prawo do jednego dnia wolnego w dniu donacji. Ale na czas epidemii, ponieważ bardzo potrzebne było osocze, władze chwilowo zmieniły przepisy, dając dawcom na zachętę prawo do płatnego urlopu nie tylko w dniu donacji, ale i dzień po.
No to teraz policzmy, ile razy w roku z takiego prawa można korzystać. Kobiety mogą oddać pełną krew tylko maksymalnie cztery razy w roku, mężczyźni sześć, co oznacza, że kobieta może w ten sposób dorobić się dodatkowych ośmiu dni płatnego urlopu, a mężczyzna dwunastu dni.
Ale inaczej sprawa ma się z osoczem – to oddawać można nawet co dwa tygodnie niezależnie od płci, co w maksymalnym wariancie oznacza, że można zarobić rocznie nawet 48 dni dodatkowego płatnego urlopu. Oczywiście musicie być do tego zdrowi jak byk.
I tyle urlopu możecie zarobić właściwie już teraz, bo taka zasada dwóch dni wolnego za donację działała już w trakcie pandemii. Tylko właśnie miała się skończyć wraz z oficjalnym zakończeniem stanu zagrożenia epidemicznego, czyli 31 marca 2023 r.
Ministerstwo Zdrowia wcale nie zamierza rezygnować z tego prezentu dla pracowników, przekonując, że osocze jest nadal bardzo potrzebne choćby w leczeniu onkologicznym, a pacjentów z długiem zdrowotnym w onkologii błyskawicznie przybywa.
Państwo zdecydowało, zapłacą pracodawcy
No i wygląda na to, że urlopowy prezent za krew i osocze rzeczywiście zostanie z nami na stałe. Ustawa przedłużająca te przepisy poza okres zagrożenia epidemicznego przeszła już przez Sejm, a teraz ma trafić do Senatu, dokładnie 21 lutego, czyli na najbliższym posiedzeniu.
I pewnie wszyscy by się cieszyli, gdyby koszty tego prezentu miało pokryć państwo, czyli ZUS. Tymczasem Ministerstwo Zdrowia rozdaje te prezenty z pieniędzy pracodawców, bo za te dodatkowe płatne dni urlopu zapłacą pracodawcy.
Coś czuję, że do 21 lutego przed Ministerstwem Zdrowia ustawią się kolejki lobbystów. Normalnie zakładałabym raczej jakieś awantury i protesty przed siedzibą ministerstwa, ale czasu już trochę za mało, trzeba więc działać skalpelem, a nie tasakiem. Z drugiej strony, mamy w Polsce niecałe 600 tys. dawców krwi. Ich pracodawcy się wkurzą, ale to chyba za mało, żeby walczyć o zmianę przepisów.