Takie paradoksy tylko u nas. Zadłużamy się na mieszkania najszybciej w historii. A i tak mentalnie najbliżej nam do Rosjan
Bierzemy kredyty na potęgę, nigdy wcześniej nie zadłużaliśmy się w takim tempie. Warto jednak wiedzieć, że wciąż przytłaczająca większość Polaków ma cztery kąty na własność nieobciążone hipoteką, a to stawia nas w elicie OECD. I w jednym szeregu z Rosją, Bułgarią i Węgrami. Cieszyć się czy martwić?

W lipcu banki udzieliły najwięcej kredytów mieszkaniowych w historii na łączną kwotę 8,1 mld zł. To o 70 proc. więcej niż w rok wcześniej. Pod względem liczby kredytów też padł rekord. Wzrost w tym wypadku wyniósł 44,8 proc.
Ciekawe, że najmocniej rosły kredyty o dużej wartości
W całym okresie od stycznia do lipca 2021 r. te o wartości od 350 tys. do 500 tys. zł wzrosły liczbowo o 41 proc., a wartościowo o ponad 42 proc. Natomiast kredyty o wartości powyżej 500 tys. zł wzrosły w tym czasie odpowiednio aż o 79 proc. i prawie o 85 proc.
Eksperci od miesięcy przestrzegają przed nadmiernym zadłużaniem się, bo stopy procentowe prędzej czy później wzrosną, a wraz z nimi miesięczne raty kredytów, co dla niektórych może stać się ciężarem nie do udźwignięcia. W najgorszym razie, jeśli zbyt wielu kredytobiorców będzie miało kłopoty ze spłatą, stanie się to problemem całego sektora bankowego, nie tylko dla samych dłużników.
Cała ta dyskusja o boomie kredytowym może sprawiać wrażenie, że pewnie co najmniej połowa Polaków chodzi na pasku banków, spłacając hipoteki. Tymczasem w gronie krajów OECD Polska jest potentatem, jeśli chodzi o poziom własności mieszkań nieobciążonych kredytem.
Rosja i demoludy nas przebijają
To, że jesteśmy w ogonie krajów, jeśli chodzi o odsetek osób, które mieszkają w wynajmowanych mieszkaniach, to wiemy, ale i tak podrzucę kilka liczb: w Polsce 5,4 proc. z nas mieszka w wynajmowanych lokalach, podczas gdy w krajach Zachodu liczby te są nawet o rząd wielkości większe – wynika z danych OECD.
We Włoszech to 19 proc., w Grecji 21,5 proc, w Hiszpanii 15,5 proc., we Francji 21 proc, w Wielkiej Brytanii 29,6 proc, w Danii 47,2 proc., a w Niemczech 47,3 proc. Jedynie w Rosji i innych krajach byłego bloku komunistycznego odsetek ludzi mieszkających w wynajmowanych lokalach jest niższy niż w Polsce.
Rzadko jednak zwracamy uwagę na to, jak wygląda własność pozostałych lokali, jaka część nieruchomości rzeczywiście należy do mieszkających w nich osób, a jaka do banku, bo obciążona jest kredytem hipotecznym. I tu okazuje się, że aż 70 proc. Polaków mieszka w nieruchomościach wolnych od kredytu – kupiło je za gotówkę, odziedziczyło albo po prostu już spłaciło hipotekę. Jedynie 11 proc. z nas mieszka w lokalach obciążonych kredytem. Mało! Szczególnie patrząc, jak te dane wyglądają w innych krajach.
Skrajnym przykładem jest Szwajcaria, gdzie tylko 4,2 proc. obywateli ma własne mieszkanie wolne od kredytu, 33 proc. spłaca kredyt na M, a ponad 56 proc. po prostu wynajmuje.
Mieszkania obciążone kredytami stanowią w Czechach 17 proc., w Niemczech 18 proc., w Hiszpanii i Francji 24 proc., w Wielkiej Brytanii 31 proc., a Austrii 32 proc, Kanadzie 39 proc., w USA 40 proc., a w Norwegii nawet 50 proc.
Widać wyraźnie, że bliżej nam znowu do Rosji, Bułgarii, Litwy i Węgier, jeśli chodzi o własność mieszkań i skłonność (a może potrzebę?) do zaciągania kredytów hipotecznych. Jeśli Polska idzie jednak w stronę gospodarek najbardziej rozwiniętych, to nie oszukujmy się, wskaźniki te będą rosły i coraz więcej Polaków będzie kupowało mieszkania, zaciągając kredyty na pół życia albo je wynajmując.
Tylko jeszcze na razie wielu z nas trudno jakoś to przełknąć ze względów kulturowych. Mama zawsze powtarzała: po pierwsze, własne mieszkanie jest w życiu najważniejsze, po drugie nigdy nie bierz kredytów. Tylko że jedno z drugim jest już nie do pogodzenia.