Polska uderza w kraje UE kupujące energię z Rosji. Poczułyby się, jak nasz kraj pod pręgierzem ETS
Polska nie odpuszcza Rosji i proponuje Unii Europejskiej wprowadzenie opłaty solidarnościowej, uiszczanej przez państwa uzależnione od energii z Rosji. Miałby to zagwarantować ETS, działający na zasadzie systemu handlu emisjami EU ETS, w którym im więcej dany podmiot emituje CO2, tym więcej płaci. Dzięki temu poszczególne państwa, dbając o własny budżet, zwiększyłyby swoją dywersyfikację energii. Przy okazji wpędzając Putina w poważne tarapaty finansowe.
Rząd Morawieckiego jest jednym z najbardziej aktywnych wśród krajów UE, jeżeli chodzi o sankcje nakładane na Rosję za wywołanie wojny na Ukrainie. Pierwszy na głos zaczął mówić o embargu wymierzonym w rosyjski węgiel. I tak się koniec końców stało, z wyjątkiem obowiązujących kontraktów, które przetrwają do sierpnia br. W trakcie spotkania unijnych ministrów energii Polska wyszła z nową propozycją.
Taki mechanizm ma być przedyskutowany w trakcie okrągłego stołu energetycznego z udziałem przedstawicieli rządu Ukrainy, który Polska chciałaby zorganizować już 9 maja.
Rosyjski ETS ma pomóc dywersyfikować energię
W rosyjskim ETS panowałaby prosta zasada: im więcej dany podmiot sprowadza energii z Rosji, tym więcej by płacił. Zdaniem minister Anny Moskwy taki mechanizm zmusiłby państwa UE do szybszej dywersyfikacji dostaw energii, a tym samym do uniezależnienia się energetycznego od Rosji.
Jednocześnie polska delegacja z zadowoleniem przyjęła stanowisko Komisji Europejskiej w sprawie uiszczanie opłaty zza dostawy gazu w rublach, która uznała takie ustalenia za nielegalne. Anna Moskwa nie ma wątpliwości, że zgoda na tego typu szantaż Moskwy, to nic innego jak łamanie sankcji oraz solidarności europejskiej.
Płatności za gaz nie w rublach, ale przez Gazprombank
Przypomnijmy: Putin w marcu wydał dekret nr 172, na mocy którego nabywcy gazu ziemnego muszą uczestniczyć w nowym systemie płatności, który wymaga otwarcia dwóch kont w Gazprombanku. W tym mechanizmie pieniądze w euro lub dolarach mają trafiać na jedno z tych kont, a następnie po przeliczeniu na ruble, wypłacane byłyby Gazpromowi. Można więc zakrzywiać rzeczywistość i deklarować dalej brak płatności w rublach, w pełni jednocześnie korzystając z systemu zorganizowanego przez Rosjan.
Właśnie taką drogę wybrali w Austrii, która dementowała pierwsze doniesienia o płatnościach w rublach. Ale potem okazało się, że Wiedeń płaci jednak za pośrednictwem Gazprombanku. W ogóle tego nie wstydzi się za to Budapeszt. Zresztą Węgry mają być wyjątkiem (obok Słowacji), jeżeli chodzi o unijne embargo na ropę z Rosji i będą mogły ją importować do końca 2023 r.
„The Guardian” z kolei donosi, że taką płatność za pośrednictwem Gazprombanku rozważają trzy największe europejskie firmy gazowe – niemiecki Uniper, włoski Eni i austriacki OMV. W odpowiedzi Bruksela zaznacza, że w proces przeliczania na ruble zaangażowany jest objęty sankcjami rosyjski bank centralny.